Z listu Macieja Mianowskiego skierowanego do Prezydenta RP, wynika że zarówno matki pokrzywdzonych, jak i same pokrzywdzone kłamią, aby wyłudzić pieniądze od księdza. Brat księdza twierdzi, że za niewinnością skazanego przemawia fakt, że molestowane dziewczynki są niepełnosprawne umysłowo, ich matki młodo zaszły w ciążę i nie biorą udziału w życiu Kościoła. Niestety Maciej Mianowski nie dostrzega obrzydliwości czynów pedofilskich wobec niepełnosprawnych dziewczynek, a jedynie próbuje je upokorzyć i zdyskredytować, przedstawiając list jako opinię całej ruszowskiej społeczności.
"Były proboszcz nie jest pedofilem. Dzieci kłamią, a obie matki próbują wyłudzić pieniądze od księdza. Wymiar sprawiedliwości jest stronniczy, a wszystko to lewicowa nagonka na niewinnego księdza." - pisze w swym liście Maciej Mianowski.
Dalej w liście do prezydenta czytamy:
"Obie ofiary to dzieci z tzw. trudnych środowisk. Ich matki jako nastolatki zaszły w ciążę. Pierwsza z rzekomych ofiar jest wychowywana bez ojca, ojciec drugiej obecnie odbywa karę pozbawienia wolności za kradzieże. Obie dziewczynki mają dość ograniczone możliwości umysłowe, obie matki, które nie pracują i nie pracowały, mają prawdopodobnie problemy finansowe. (...) Czy pomówienie księdza przez osoby, które nigdy nie miały nic wspólnego z kościołem, nie jest li tylko próbą wyłudzenia pieniędzy?"
O procesie księdza pisaliśmy wielokrotnie, na korytarzach zgorzeleckiego sadu aż wrzało przy każdej rozprawie. 12 marca jednak wyrok zapadł i to nie mały, bo w wymiarze pięciu lat pozbawienia wolności. Każdy chce chronić swoją rodzinę, to zrozumiałe, jednak forma i metoda Macieja Mianowskiego, może budzić skrajne odczucia. Musimy poczekać na odpowiedź Głowy Państwa, czy poprze argument o stronniczości wymiaru sprawiedliwości?
Napisz komentarz
Komentarze