Jak dowiedzieliśmy się od żołnierzy z Patrolu Rozminowania z 23 Śląskiego Pułku Artylerii z Bolesławca, stopień skorodowania pocisku nie pozwolił na jego identyfikację. Jedyne co jest pewne, że niewybuch kalibru 120 mm miał ok 40 cm długości i był wyjątkowo niebezpieczny.
Smaczku całej historii dodaje odkrycie, którego dokonali saperzy przeszukując teren już po zabezpieczeniu niewypału. Dokładnie nad pociskiem znaleźli wbitą w ziemię półcalową rurkę, którą ktoś najprawdopodobniej wykorzystywał do blokowania drzwi garażowych. Nie udało się ustalić czy wbijana kiedyś rurka dotykała pocisku. Niezależnie od tego, osoba ją wbijająca może mówić o wielkim szczęściu.
Od II wojny światowej minęło ponad 70 lat, mimo to wciąż zdarzają się wypadki, kiedy stare pociski detonują i zabijają. - Najczęściej dzieje się tak, kiedy ktoś majstruje przy znalezionym pocisku. Zdarzają się jednak przypadki, kiedy pocisk detonuje podczas robót ziemnych – mówił nam dowódca patrolu saperskiego. - Ostatni taki przypadek miał miejsce pod koniec października ubiegłego roku koło Gołdapi. Podczas wyrównywania ziemi wokół stawu traktorzysta, najprawdopodobniej zahaczył o pocisk moździerzowy, który detonował. Mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych ran. Siła wybuchu była tak duża, że urwała w ciągniku tylne koło.
Dlatego kiedy znajdziemy pocisk najlepiej go nie dotykać i powiadomić służby.
Napisz komentarz
Komentarze