Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarki
sobota, 23 listopada 2024 21:04
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaNeoPunkt Lubań sprawdź na Allegro

Każdy z nas ma taki sam potencjał

20 święto bolesławieckiej ceramiki, jak co roku obfitowało w atrakcje - również te muzyczne. Jedną z gwiazd sobotniego wieczoru była Marika - piosenkarka, aurorka tekstów i gwiazda telewizyjnej TVP2. O to jakie ma plany i co mieści się w jej głowie, zapytał Norbert Kowalewski.
Każdy z nas ma taki sam potencjał

Jak to jest - robić w życiu to co się kocha?  

To jest absolutnie ekstra. Jeżeli to się udaje, to człowiek czuje się spełniony – nie jesteś stłamszony, ograniczony, przygnieciony. To nie jest tak, że ja to czuje dzień w dzień – 365 dni w roku. Czasami bywają sytuacje, w których idziesz na jakiś kompromis i ja przyjmuję też takie wyzywania i wpasowuje się jak bombka na cudzą choinkę. Muszę wtedy grać w cudzą grę i to jest mniej przyjemne. Najlepiej czuje się kiedy jestem na scenie i robię to co kocham, tak jak dziś.

Dlatego pominęliśmy pytanie o to jak było, czy dobrze się bawiłaś itd. 

Występy dają taką dziecięcą radość, swobodę, naturalność. Takie emocje towarzyszą mi kiedy mogę robić to na co mam ochotę, a ja mam ochotę na robienie muzyki. Jak się czuje taki ktoś? Jest szczęśliwy.

Jesteś teraz w miejscu, które przerosło Twoje oczekiwania? A może wciąż jesteś głodna osiągnięcia czegoś więcej?

Szczerze mówiąc bałam się trochę tego koncertu. Pamiętam swój występ sprzed pięciu lat tutaj, w Bolesławcu. To była specjalnie dla nas wybudowana scena, bo nie mogliśmy pomieścić się w piwnicy, w której mieliśmy grać. Był to więc plener ale dla ludzi, którzy gdzieś tam są „wtajemniczeni”. Dziś natomiast to była impreza nosząca znamiona festynu, imprezy masowej, na którą przychodzą i starzy i młodzi. Mam świadomość, że część ludzi przyszła tutaj, bo zna moją muzykę, moje płyty, piosenki. My dziś zagraliśmy tylko jedną nie swoją piosenkę - All that she wants zespołu Ace Of Base, reszta była nasza, ale mam świadomość, że większość z zebranych tutaj osób słyszała je po raz pierwszy w życiu. Słyszeli oni o jakiejś „Marice”, która kojarzy się z prowadzącą w TVP 2 program Voice of Poland, ale nie z tego co gram na scenie. Dla nich było to więc zaskoczenie, pierwsze tego rodzaju doświadczenie i było zupełnie inaczej. Trochę się bałam, bo my przywozimy taki nieoczywisty, niebiesiadny repertuar i pojawia się pytanie: „Jak na to zareagują ludzie?”, bo przychodzą ludzie z dziećmi, starzy, młodzi. Niektórzy oczekujący właśnie muzyki typu „Gdybym miał gitarę, to bym na niej grał…” (utwór ten właśnie wykonywał znajdujący się na scenie zespół – red.), a my tego im nie damy. I czy oni przyjmą dobrze naszą autorską, alternatywną w pewnym sensie twórczość i okazuje się, że Bolesławiec pod tym względem przerósł moje oczekiwania. Było super i ekstra i w żadnej sekundzie nie czułam, że jesteśmy przyjmowani chłodno i dziwnie.

A jak widzisz siebie za pięć, dziesięć lat?

Mam nadzieję, że będę już mamą. Najchętniej trójki dzieci, więc muszę się już zacząć uwijać.

To prywatnie. A zawodowo?

Za dziesięć lat to… może uda mi się nagrać jeszcze ze trzy płyty. Chciałabym być wciąż „recording artist” i koncertować, mieć swoją publiczność, która będzie do mnie przywiązana. Chciałabym mieć w piwnicy własne studio domowe. Ale tak na dobrą sprawę to widzę siebie w tym samym miejscu – na backstage’u rozmawiając z Tobą po koncercie. W takiej sytuacji właśnie – tu jakiś namiot, jakieś żelazko, jakiś wiatrak, jakaś lodówka i jakiś hałas, bo kolejny zespół gra.

Macie coś takiego, mówię o artystach, ale o Tobie szczególnie, bo lubię i znam Twoją muzykę, że tworząc wpływacie często na czyjeś życie. Piosenki kojarzą się ze wspomnieniami, inspirują do robienia różnych rzeczy, do podjęcia decyzji. To ogromna presja, ale też ogromy zaszczyt, że możecie uczestniczyć w czyimś życiu tworząc to co kochacie. 

Wiesz co? Największy zaszczyt jaki mnie spotyka to gdy czytam niektóre maile od moich słuchaczy. Mam wtedy czasami takie momenty, że myślę sobie, kurde, nie jesteś na samym szczycie. Dzisiejszą gwiazdą wieczoru jest zespół LOKA, bo ludzie ich znają i kochają. Ja nigdy nie byłam rozgrywana przez topowe, komercyjne stacje radiowe – jestem przez nich pominięta. Teraz prowadziłam trasę koncertową dla TVP2 i Radia Zet i ja jestem dla nich interesująca jako pani prowadząca, natomiast moją muzykę oni kompletnie ignorują, więc mam takie dni, że myślę sobie: „przez tyle lat nie udało mi się wbić w jakiś „mainstream”. Chyba tam nie pasujesz i to się nigdy nie uda – odpuść sobie.” To chwilowa słabość i nawet bez osiągnięcia takiego top of the top. Ja i tak mam dla kogo pracować jest grono ludzi, którzy potrzebują mnie a ja ich i to jest wystarczający powód aby tworzyć. Poza tym spuchnę i wybuchnę jak nie będę tego robić. Jednak największego kopa dostaję - takie totalne coś co bierze Mie za bary i potrząsa i mówi ogarnij się jest na tobie odpowiedzialność – kiedy czytam maile, w których ludzie piszą, że mieli deprechy, samobójcze myśli i trafili na piosenkę „Siła ognia” i od tego momentu w ich życiu zaczęła się jakaś rewolucja. Pisząc tę piosenkę nie miałam takiego zamiaru i nie przyjmuję do wiadomości, że jestem taka mądra i oświecona, że napisałam coś takiego super.

Mam wrażenie, że jak masz otwarte serducho i głowę to czasami ktoś odsuwa nad tobą taką kotarkę i spływa na Ciebie światło, wtedy jesteś jak szkiełko, przez które przechodzi światło, jest odbite i leci dalej. Nie jest tak, że ja wygenerowałam jakąś genialną myśl wydaje mi się bardziej, że mogłam przez chwilę być jakimś przekaźnikiem. Ja jestem osobą wierzącą i to mogę powiedzieć od niedawna bo nie zawsze byłam wierząca. Ale coś się dzieje w moim życiu dobrego, nie jestem przywiązana do jakiejś religijności, praktykowania. Mówię o czymś zupełnie innym wiara i religia to są zupełnie inne pojęcia. 

Czuję czasami, że coś się dzieje za moim pośrednictwem i jestem narzędziem. Jeśli czytam, że ktoś dał swojej córce imię po mnie bo jak był w ciąży to dziecko uspokajało się przy tej muzyce i to samo się działo kiedy było niemowlęciem to dreszcz mi przechodzi po plecach. Pisząc piosenki nie myślę sobie - o teraz napiszę coś wielkiego - siadam i po prostu wylewam to na papier, a później się okazuje, że dla kogoś było to bardzo ważne. Jak ja się z tym czuję?... Czuję ogromną wdzięczność, że to dla kogoś ma realne znaczenie. Jestem zaszczycona, że to się dzieje, że nie jestem kotletem, piosenką do tarcia chrzanu i prasowania skarpet. Ktoś słuchając tego zamyka oczy, na chwilę się wyłącza dzięki temu. Właśnie to jest dla mnie błogosławieństwem.

Wielu celebrytów czy sportowców, wydaje się być oderwanych od rzeczywistości. Ty z kolei wyglądasz na osobę otwartą i pozytywną. Czy na co dzień też jesteś taka wyluzowana? 

Staram się, choć zdarza się, że człowiek odgradza się jakimś murem. Nie zawsze masz dobry dzień. Wielokrotnie spotkałam się z ludźmi, którzy byli w szoku, że bywam w neutralnym nastroju, a są przyzwyczajeni do tego, że znają mnie z telewizji gdzie ciągle się uśmiecham. Nagle okazuje się, że gdy idę po pomidory, ser i chleb jestem taka normalna… coś jest nie tak to nie ta sama osoba. Nie mam poczucia bycia mesjaszem -  tą wybraną. Każdy z nas ma taki sam potencjał tylko co innego robi ze swoim życiem, dokonuje innych wyborów, inne cechy w sobie rozwija i z innych talentów korzysta - uważając je za najcenniejsze. Nie mam poczucia bycia księżną żeby się wozić, ale z drugiej strony czasami jak ludzie mi włażą na łeb to się odgradzam i można mięć wrażenie że jestem zarozumiałą chociaż tak nie jest. Wykształca się taki swego rodzaju system obronny.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Norbert Kowalewski - www.kowalfoto.com


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaZakład Pogrzebowy Hades S.C. 24/h 600451593, 781791731
manukultura
Chagall
Jarmark Radogoszcz
Andrzejki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaPizzeria Marezo Lubań
Reklama