Nie ma skutecznego sposobu na zatrzymanie wychowanków w murach ośrodka. Młodzieżowe Ośrodki Wychowawcze to placówki otwarte, w których nie wolno zamykać pensjonariuszy. W teorii młodzi ludzie, przebywający w takich ośrodkach, mogą wychodzić jedynie z wychowawcami. Praktyka jest jednak zupełnie inna. Młodzi uciekają bardzo często - w Smolniku od początku roku odnotowano ponad 90 takich zdarzeń. Wychowankowie uciekają tak często, bowiem właściwie nic im za to nie grozi.
Najpoważniejsza kara za ucieczkę to wstrzymanie przepustek, czyli de facto odebranie im możliwości wychodzenia. To błędne koło. Poza tym mogą dostać naganę, zakaz uczestniczenia w niektórych zajęciach pozalekcyjnych i… to właściwie tyle. Niezbyt przerażający wachlarz możliwości, prawda? Nie robi on wrażenia właściwie na nikim.
- Można perswadować, przekonywać, pokazywać. To działa, ale tylko w przypadku tych, którzy do ośrodków trafili z powodu wagarów, a nie tych, których można by śmiało nazwać młodocianymi recydywistami – mówi Edward Smusz, pedagog z placówki w Smolniku.
Podobne problemy mają placówki w całym kraju. Z raportu Ośrodka Rozwoju Edukacji w Warszawie wynika, że średnio w Polsce w ciągu roku ucieka ponad 70 % pensjonariuszy takich ośrodków.
Cały proceder pokazuje braki naszego państwa w tej dziedzinie. Po ośrodkach wychowawczych są już tylko zakłady poprawcze. Tam trafiają jednak jedynie sprawcy cięższych przestępstw. Do „poprawczaka” nie kwalifikują się więc Ci z drobnymi przestępstwami, którzy lądują w MOW-ach. Wydaje się, że w niektórych przypadkach brakuje czegoś pomiędzy - czyli placówek zamkniętych, ale wychowawczych, nie karnych. Niestety polskie prawo tego nie przewiduje.
Napisz komentarz
Komentarze