Czechy zdecydowały się na skorzystanie z możliwości, którą daje Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej by otworzyć sobie furtkę do bezpośredniego zaskarżenia Polski do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Będą to mogły zrobić za około cztery miesiące, jeżeli nie nastąpi przełom w wymianie informacji i nastawieniu polskiego rządu i PGE do sprawy. To bardzo rzadko wykorzystywana procedura i odpowiednik broni atomowej w relacjach między państwami członkowskimi UE
Czeski rząd zaczął rozważać podjęcie kroków prawnych przeciwko Polsce po tym, jak w marcu tego roku, mimo międzynarodowych protestów ze strony Czechów i Niemców, Minister Klimatu Michał Kurtyka przedłużył koncesję na wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów o sześć lat. Zadaniem czeskiego rządu działalność kopalni po 30 kwietnia 2020 r. jest nielegalna, ponieważ proces przedłużania wydobycia zawiera szereg naruszeń i jest niezgodny zarówno z prawem polskim, jak i unijnym.
Polska Grupa Energetyczna – właściciel kopalni i elektrowni przy granicy z Czechami i Niemcami – stara się także o nową koncesję do 2044 r., która umożliwiłaby wydobycie 289 mln ton węgla brunatnego. Tymczasem oddziaływanie leja depresyjnego spowodowanego kontynuowaniem działalności wydobywczej w kopalni Turów może przyczynić się do pozbawienia wody tysięcy osób zamieszkałych w regionie libereckim graniczącym z Polską. Wielu żyjących tam ludzi już dziś nie ma dostępu do wody pitnej w swoim domu.
Czesi wielokrotnie apelowali do strony polskiej o nieprzedłużanie działalności odkrywki, która destrukcyjnie wpływa na zdrowie i życie obywateli trzech państw i przyczynia się do pogorszenia kryzysu klimatycznego. Niestety Polska pozostała głucha na te apele. Brak współpracy polskiego rządu i sukcesywne zaprzeczanie wpływowi turowskiego kompleksu na stan wód w Czechach sprawiło, że nasi sąsiedzi postanowili sięgnąć po bardziej radykalne środki. Trudno się dziwić, skoro jeszcze w lipcu podczas posiedzenia Komisji Petycji europosłowie z Polski, Anna Zalewska i Kosma Złotowski, stwierdzili, że Turów nie ma wpływu na stan wód w regionie, problem jest wyimaginowany, a kontynuacja wydobycia nie jest sprzeczna z celami porozumienia paryskiego.
– Zaprzeczanie rzeczywistości, twierdzenie, że sporu nie ma, nie przybliżają pracowników Turowa, władz i PGE ani o krok do porozumienia z sąsiadami – komentuje Kuba Gogolewski, koordynator projektów w Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE” – Rozwiązanie wykracza poza granice Polski. Transformacja Bogatyni powinna być wypracowywana razem z władzami i mieszkańcami regionu libereckiego i Saksonii. Tylko wspólnie możemy wypracować rozwiązania korzystne dla mieszkańców wszystkich trzech regionów przygranicznych. Pierwszym warunkiem jest chęć porozumienia i otwartość na dialog.
Napisz komentarz
Komentarze