Każdego dnia ponad 4,5 mln uczniów w kraju oraz przeszło 700 tys. nauczycieli próbuje zalogować się na e-dziennik, żeby wypełnić swój obowiązek szkolny. Niestety, w wielu przypadkach próby te są nieskuteczne. Nie działa nie tylko Librus, ale też Vulcan. Platformy te nie są przygotowane na takie obciążenie.
Irytacja uczniów i ich rodziców niejednokrotnie sięga zenitu. Dziecko musi się zalogować, bo będzie miało nieobecność, musi pobrać załączniki, których pobrać nie idzie, ma się wszystkiego samo nauczyć, odrobić lekcje i jakimś sposobem wysłać zadania do nauczyciela.
Problemy z logowaniem, problemy z pobieraniem załączników, problemy z wysyłaniem odpowiedzi, spędzają sen z powiek dzieciom, młodzieży i rodzicom, ale pewnie także wszystkim nauczycielom, którzy martwią się o przygotowanie młodego pokolenia.
W środę, po wielkiej burzy, setkach telefonów od poirytowanych rodziców i równie niezadowolonych nauczycieli ministrowie edukacji, cyfryzacji oraz pełnomocnik premiera odbyli spotkanie z przedstawicieli firm oferujących dzienniki elektroniczne.
- Podczas spotkania omówiona została bieżąca sytuacja związana z dostępem dyrektorów, nauczycieli, rodziców i uczniów do e-dzienników. Rozmawiano również o aktualnych problemach wynikających z obciążenia infrastruktury IT obsługującej e-dzienniki z uwagi na dużą aktywność ich użytkowników. Przedstawiciele firm podkreślili, że są to problemy przejściowe. Wszyscy operatorzy e-dzienników pracują obecnie nad usprawnieniami i przywróceniem pełnej funkcjonalności swoich systemów. Zarówno minister edukacji, jak i minister cyfryzacji zadeklarowali w tym względzie swoją pomoc - informuje Ministerstwo Edukacji.
Konkretnych informacji, kiedy ustąpią te przejściowe problemy niestety zabrakło. W czwartek z logowaniem wciąż były spore problemy. Niezrozumiałym dla wielu jest także brak możliwości dodawania załączników do maili na platformach edukacyjnych.
Kolejny niepokojący sygnał, jaki do nas dociera to kwestia techniczna. Nie wszystkie dzieci mają komputery, nie wszystkie bezpłatny szybki internet. Część uczniów zadania „odrabia” na telefonach. Są rodziny wielodzietne, które mają jeden komputer. Do odrabiania lekcji przydałaby się też drukarka, która jest w niewielu domach.
Minister Edukacji przypomina, iż Organ prowadzący szkołę może uczniom i nauczycielom użyczyć bezpłatnie, na zasadzie umowy cywilnej, sprzęt niezbędny do kształcenia na odległość. Do realizacji tego zadania organ prowadzący może upoważnić dyrektora szkoły. Ci, co mają braki sprzętowe powinni zgłaszać się do dyrekcji swoich szkół.
- Rzeczywiście problemy są. Mam dzieci w szkole i razem tego doświadczamy - potwierdza burmistrz Lubania Arkadiusz Słowiński.
- Z kolei zastępca burmistrza Mateusz Zajdel podkreśla, że nauczyciele mieli problemy z e-dziennikami. - Jeszcze w czwartek był problem z logowaniem się do systemu. Wynikało to z pewnością z przeciążenia. W piątek kłopotu już nie było.
Jak się dowiedzieliśmy problemu z nauką przez Internet nie mają uczniowie ZSP im. Adama Mickiewicza, którzy jednak korzystają z innej platformy. - Aktualnie lekcje są prowadzone na platformie Google classroom. Mamy świetny kontakt z nauczycielem (widzimy się i słyszymy). Tematy są prowadzone na bieżąco. Testy, kartkówki, sprawdziany będą przeprowadzane. Jeżeli chodzi o to czy ten typ nauki może zastąpić prawdziwą edukacje, to wydaje mi się, że w tym trudnym czasie nie ma lepszego sposobu na przeprowadzanie lekcji. Mimo wszystko jednak mam nadzieje, że jak najszybciej wrócimy do „normalności” - powiedział Konrad, uczeń ZSP.
W trudnej sytuacji jakiej się znaleźliśmy w edukacji dzieci i młodzieży niezwykle istotna jest rola rodzica, który musi zastąpić nauczyciela i wytłumaczyć dziecku matematykę, fizykę, chemię oraz odpowiedzieć na trudne pytania z biologii, czy języka obcego. Niestety, nie każdy rodzic sobie z tym radzi i nie każdy znajduje na to czas.
A jak Wam idzie zdalna nauka? Z czym macie największe problemy?
Napisz komentarz
Komentarze