W zaszczytnym gronie uczestników sztafety z Ogniem Olimpijskim wzięła udział mirszczanka, Natalia Kulesza. Trafiła do Korei w związku z działalnością w GOPR Karkonosze.
Pomysł osób weryfikujących był następujący: połowa osób znana w środowisku polskim, druga połowa – kobiety, które mają pasję i realizują się dzięki niej. Trafiłam do tej drugiej grupy, dalej uważając, że nie zasługuję na tak wielki zaszczyt (…)
Zgodziłam się od razu, natomiast weryfikacja i formalności trwały kilka miesięcy. O ostatecznej decyzji dowiedziałam się jakiś miesiąc przed wyjazdem.
Doświadczenie Natalii jako ratownika górskiego bardzo się przydało jeszcze przed sztafetą - podczas wielogodzinnego lotu do Seulu ratowała Koreankę, która dwukrotnie straciła przytomność na pokładzie samolotu.
Obecną sztafetę, która potrwa 101 dni, a 7,5 tysiąca uczestników przemierzy ponad 2000 km i odbywa się pod hasłem „Rób to, co niemożliwe”, rozpoczął w Olimpii były piłkarz Manchesteru United Park Ji-Sung.
Udziałem w sztafecie zostali zaszczyceni między innymi: Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, aktorka Ewa Błaszczyk (założycielka fundacji „Akogo?” i Kliniki Neurorehabilitacyjnej „Budzik”), Joanna Jędrzejczyk – zawodniczka MMA, Marek Kamiński – zdobywca obydwu biegunów, Artur Żmijewski („Ojciec Mateusz”) – po raz drugi w sztafecie, Lidia Popiel – fotograf, Monika Sajkowska (dyrektor Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę), pisarka Małgorzata Szumska, Agnieszka Osytek (ambasadorka osób głuchoniemych), Dagmara Skalska (pisarka i blogerka) oraz Michał Pol – dziennikarz sportowy (autor relacji z tej ceremonii dostępnej pod linkiem www.przegladsportowy.pl/ ).
Reprezentacja wylądowała w Seulu 06.01.2017 i od razu została przywitana jako wyjątkowi goście. Rozpoczęły się przygotowania do sztafety oraz poznawanie kultury koreańskiej w pigułce. Odbyły się także dwa specjalne szkolenia jak się obchodzić z pochodnią i jak zachować się na trasie.
Polska reprezentacja wzięła udział w sztafecie z ogniem olimpijskim w Korei Południowej 08.01.2018 (Natalia biegła o 2:47 w nocy naszego czasu).
Wolno nam, a wręcz powinniśmy machać, posyłać uśmiechy i całusy kibicom lub pozować im do zdjęcia, a nawet robić selfie. Nie wolno za to pod żadnym pozorem wypuścić pochodni z ręki. Nawet jeśli ktoś bardzo poprosi, że tylko na chwilkę.
Osoba wyprowadzana z autokaru na trasę ma wrażenie, że trafiła w sam środek szalonego teledysku. Jeden wielki roller-coaster. Zewsząd gigantyczny entuzjazm, energia i tempo. Wszystko musi się odbyć punktualnie co do sekundy, bo sztafetę transmituje telewizja, którą zresztą oglądamy na wielkim ekranie w busie!. Ktoś robi z nami wywiad, ktoś pozuje do zdjęcia, ktoś majstruje przy pochodni, żeby płonęła we właściwym momencie.
Każdy uczestnik miał do przebiegnięcia 200 metrów. Dla Michała Pola, autora relacji z wydarzenia, były one długie i wycieńczające jak maraton. Również nasza Natalia bardzo przeżyła swój odcinek sztafety.
Wszyscy mamy poczucie nierealnego doznania, które trwało nie trzy minuty (tyle byliśmy na trasie), ale ze trzy sekundy. – Cudowne doznanie!
Rozmawiałem z Panią Natalią o wrażeniach z tej wizyty w Korei. Zwróciła uwagę na bardzo życzliwe odnoszenie się Koreańczyków do polskiej reprezentacji oraz samych reprezentantów. „Byliśmy traktowani jak bohaterowie”.
Jako pamiątka pozostała pochodnia, którą przenosiła Ogień Olimpijski.
Napisz komentarz
Komentarze