Po raz drugi już Olszyna była areną zmagań największych gwiazd europejskiego off-roadu. W ubiegły weekend na 12 km torze przygotowanym specjalnie na potrzeby GORM 24 rywalizowało 50 załóg z całej Europy. To rywalizacja maszyn i ludzi. Zabawa polega na zrobieniu jak największej liczby okrążeń w ciągu 24 godzin, w trakcie których trzeba tankować, zmieniać kierowców i robić niezbędne naprawy.
- Frekwencja jest niemal dwa razy większa niż w ubiegłym roku. Przyjechała nie tylko Jutta Kleinschmidt , która jako jedyna wygrała Dakar, ale przyjechał też Sven Quandt, guru off-roadu, właściciel stajni Mini Morisów na których jeżdżą światowej klasy gwiazdy. Jest tu też szef teamu Polaris Germany - mówi organizator Jacek Liszkowski Off-Road Adventure. - Nie spodziewaliśmy się, że takie gwiazdy odwiedzą Olszynę. Spotkać ich na mistrzostwach świata jest to nie do osiągnięcia, a tu w Olszynie można stanąć z nimi przy barze, zjeść, pogadać, to jest ewenement – dodaje.
Na starcie stanęło 50 załóg między innymi z teamów fabrycznych Yamaha Niemcy, Polaris Niemcy, Polaris Austria. Niestety drugi rok z rzędu zabrakło przedstawicieli Polaris Polska, którego siedziba znajduje się pod Opolem – Jest mi głupio i wstyd, że Polska, która ma największą fabrykę Polarisów w Europie po raz drugi nie stawiła się na starcie i trzeba było ich wykreślać z list startowych. To są dla mnie cieniasy, wszyscy się tu z nich śmieją, cała Europa – w ostrych słowach podsumował nieobecność Polaków Jacek Liszkowski.
Jedynym polskim reprezentantem podczas tegorocznego wyścigu był mieszkaniec Lubania Robert Kuzdrowski, który w kategorii Rookie na swoim quadzie bronił ubiegłorocznego tytułu mistrza. W kategorii tej jedzie jeden kierowca, który na torze spędza dwa razy po 6 godzin. Robert wystartował o godzinie 19 i ścigał się do 1 w nocy. Po pierwszych 6 godzinach nasz zawodnik był na mocnej drugiej pozycji z 4 okrążeniami przewagi nad trzecim miejscem.
- W trakcie drugiej rundy około godziny 16. po dwóch godzinach jazdy doszło do katastrofy – mówi portalowi eLuban.pl Robert Kuzdrowski – po skoku na hopie, quad zaczął się telepać i okazało się, że urwałem wał napędowy. Katastrofa! Rzecz nie do naprawienia, nie mieliśmy też części zamiennych. Wtedy chłopaki z serwisu wpadli na pomysł, od Niemców kupili krzyżak i na gorąco to wymienili. Okupili to poparzeniami, ale dali z siebie wszystko, spisali się na medal. Niewiele z tego pamiętam, ale trwało to chyba 1 godzinę i 47 minut. Miałem siły i za wszelką cenę chciałem ukończyć wyścig. Skoro oni dali z siebie wszystko i udało się wrócić do gry musiałam zrobić to samo.
Kiedy Robert wyjechał ponownie na trasę do końca wyścigu została ponad godzina. Zmotywowany działaniem swojego teamu dał z siebie wszystko i wtedy właśnie osiągnął najlepszy czas przejazdu w swojej kategorii i jeden z lepszych w klasyfikacji generalnej. Przejechanie 12 kilometrów wąskiej i trudnej technicznie trasy, która dodatkowo była zniszczona 24 godzinnym wyścigiem zajęło mu zaledwie 13.07,49.
- Starałem się zrobić co tylko możliwe, ale nie wierzyłem już, że stanę na podium. Kiedy do końca zostało pół godziny, mieliśmy takie umówione miejsce, patrzę chłopaki trzymają kartkę, że jestem trzeci. Wtedy szczęście i od razu silne postanowienie, że za wszelką cenę muszę to utrzymać – opowiada nam Robert Kuzdrowski – To było naprawdę ciężko wywalczone trzecie miejsce, jest dla mnie o wiele więcej warte niż ubiegłoroczne miejsce pierwsze – podsumowuje.
Ostatecznie mieszkaniec Lubania zajął trzecie miejsce ze stratą 8 okrążeni do miejsca pierwszego i 2 do miejsca drugiego. Tabele z wynikami wszystkich zawodników zobaczyć można w galerii.
Napisz komentarz
Komentarze