Dziś przed 14. służby zostały poinformowane o silnym zadymieniu w bloku mieszkalnym przy ul. Warszawskiej w Lubaniu. Na miejsce natychmiast skierowano strażaków KP PSP w Lubaniu.
Na klatce było już tyle dymu, że nie było czym oddychać – usłyszeliśmy od młodego inkasenta firmy energetycznej, który tego dnia spisywał w tym bloku liczniki i to on powiadomił służby.
Dymu było tyle, że początkowo podejrzewano pożar na strychu. Szybko jednak okazało się, że dym wydobywa się z mieszkania na trzecim piętrze budynku. Strażacy w aparatach powietrznych weszli do środka i szybko zlokalizowali źródło pożaru. W kuchennym zlewie paliły się papiery, śmieci i zaczynały płonąć szafki.
Gdy strażacy rozwinęli linię wodną i gasili już pożar, pod blokiem pojawił się właściciel mieszkania z psem. Mężczyzna miał na sobie jedynie krótkie spodenki, a z tyłu zza pasa wystawała rękojeść noża. Gdy zobaczył, co się dzieje, z rozbrajającą szczerością powiedział do jednego ze strażaków "To u mnie" i próbował wręczyć mu klucze do mieszkania.
Ostatecznie pożar ugaszono zanim zdążył się rozprzestrzenić, dzięki czemu uniknięto tragedii wielu rodzin. Mężczyzna najprawdopodobniej wyszedł z mieszkania zostawiając w zlewie palące się papiery. Na pytania strażaków, co podpalił - hardo odpowiadał, że to nie ich sprawa.
Na szczęście wcześniej jeden ze strażaków widząc, że ma nóż, przekonał go do oddania niebezpiecznych przedmiotów. Na prowizorycznych szelkach z bandaży elastycznych w spodenkach oprócz noża mężczyzna ukrył jeszcze klucz francuski i metalowe nożyczki. Po chwili mężczyznę przejął wezwany na miejsce patrol policji.
Oficer prasowa KPP w Lubaniu potwierdziła, że mężczyzna podpalił w zlewie gazety i wyszedł z mieszkania. - Szykowany jest wniosek do Sądu i to Sąd zdecyduje o dalszym losie mężczyzny.
Na miejscu 3x JRG PSP Lubań i policja.
Napisz komentarz
Komentarze