Cała scysja zaczęła się około 18. na ławeczkach w innej cześć rynku. Agresywny Krzysztof W. najpierw zaczepiał innych, a później obrażał poszkodowanego. W pewnym momencie agresor rzucił butelką w mężczyznę, którego obrał za cel ataku. Wówczas doszło do małej bójki, gdy atakowany usiłował się bronić. Kilkanaście minut później poszkodowany mężczyzna przeniósł się w pobliże sklepu w rogu rynku od strony ulicy Kochanowskiego. Autorka nagrania relacjonuje, że wszyscy widzieli agresora, który kręcił się w okolicy i obserwował upatrzoną wcześniej ofiarę. Wyglądało na to, że agresor już odpuścił i będzie spokojnie.
Niestety w pewnym momencie pojawił się idąc od strony ratusza z deską z gwoździem w ręku. Nasza rozmówczyni, spodziewając się kolejnego ataku, wyciągnęła telefon i zaczęła nagrywać, by był ewentualny dowód w sprawie. Agresor przeszedł tuż obok mężczyzny nawet na niego nie patrząc. Gdy znów wszyscy liczyli na to, że nic się nie stanie, ten zawrócił i przechodząc tuż obok zaatakował z zaskoczenia. Jak to wyglądało możecie zobaczyć na nagraniu, które otrzymaliśmy od autorki.
Okazuje się, że agresor wcale nie odszedł, jak to wygląda na nagraniu. Po kilku krokach zawrócił i chciał dalej okładać deską z gwoździem nieprzytomnego mężczyznę. W tym momencie zareagował turysta będący świadkiem zajścia, próbował odebrać deskę agresorowi, jednak i on został nią uderzony. Turysta nie dał się jednak już zaskoczyć i agresor nie zdołał go powalić.
Jak relacjonuje autorka nagrania, w tym momencie wszyscy się wycofali, by nie zostać kolejną ofiarą agresora. Do poszkodowanego wezwano pogotowie, ponieważ miał przebity gwoździem policzek i wybite dwa zęby, po chwili jednak odwołano ratowników, bo poszkodowany poszedł do domu, a nie - jak nam wcześniej relacjonowano - by szukać zemsty.
Po chwili na miejscu pojawił się wezwany patrol policji i tu nasza rozmówczyni ma szereg zastrzeżeń.
Przybyły na miejsce patrol policji rozmawiał zarówno z agresorem jak i poszkodowanym, bo ten po kilkunastu minutach wrócił na rynek z zakrwawioną chustką przy twarzy. Agresor przy policjantach zmienił swoje zachowanie, był spokojny i przekonywał, że to on został zaatakowany i jedynie się bronił, a krew ofiary, którą był ubrudzony przedstawiał jako własne obrażenia.
Ku zaskoczeniu świadków całego zajścia policjanci stwierdzili, że nie ma podstaw do zatrzymania. Nie przekonało ich również nagranie, które pokazała im nasza rozmówczyni. Tym co zbulwersowało wszystkich było zachowanie policjantów wobec świadków. Policjanci stali się nieuprzejmi i mieli twierdzić, że świadkowie nie znają się na prawie i nie będą z nimi dyskutować. Padło nawet określenie, że policjanci zaczęli się zachowywać we wrogi i groźny sposób.
Jedyna reakcja, którą chwalą świadkowie to ta, gdy odmieniony obecnością policji agresor wszedł do sklepu, kupił sobie piwo i zaczął je spokojnie konsumować. W tym momencie reakcja miała być prawidłowa - mężczyzna został wyciągnięty ze sklepu, a gdy stawiał opór nawet pogrożono mu gazem. Ostatecznie interwencję zakończono, a agresora nie zatrzymano.
Nasza rozmówczyni nie udostępniała nagrania w sieci, jednak rozesłała do kilku znajomych, kobieta jest przekonana, że gdyby nie to i dalszy los nagrania agresor nadal chodziłby na wolności i terroryzował mieszkańców Leśnej. Nagranie viralowo zaczęło rozchodzić się poprzez internetowe komunikatory. Ktoś ze znajomych poszkodowanego miał je nawet przesłać policji. Według naszej rozmówczyni dopiero to wymusiło reakcję policji, która w poniedziałek zaczęła poszukiwania agresora i miała go zatrzymać.
Zwróciliśmy się do lubańskiej policji z prośbą o komentarz do zarzutów wobec interweniujących policjantów oraz informację na jakim etapie jest postępowanie w sprawie. Odpowiedź obiecano nam jeszcze dziś.
Aktualizacja
Dziś o godzinie 15 otrzymaliśmy odpowiedź rzecznik prasowej Komendanta Powiatowego Policji w Lubaniu odnośnie interwencji policji w niedzielne popołudnie w Leśnej. Link poniżej.
Napisz komentarz
Komentarze