Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarki
poniedziałek, 25 listopada 2024 09:29
Reklama dotacje rpo
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaCentrum Drewna Gryfów - Profesjonalny skład drewna

Cudze chwalicie swego nie znacie

Nie ma osoby, która nie doceni dobrej kuchni. Często pokonujemy dziesiątki kilometrów tylko po to, aby dobrze zjeść. Okazuje się, że jedna z restauracji w regionie została dostrzeżona przez osoby uznawane w branży gastronomicznej za ekspertów. Z początkiem marca w największym piśmie branżowym, dystrybuowanym w środowisku gastronomicznym ukazał się artykuł o restauracji Zielony Piec z Leśnej.
Cudze chwalicie swego nie znacie

- Zgłosiła się do nas redaktorka z Poradnika Restauratora z inicjatywą napisania artykułu o Zielonym Piecu - mówi nam Przemysław Kleszcz, właściciel restauracji. - Wspomniała, że z różnych stron słyszała pochlebne opinie nt. restauracji oraz że była u nas m.in. producentka programu "Wiem, co jem", naczelna portalu Papaya Pani Joanna Ochniak. – dodaje Pan Przemek.

Poniżej prezentujemy opublikowany materiał:

Zielony Piec – restauracja, jak z bajki

Restauracja Zielony Piec mieści się na przedmieściach małej miejscowości Leśna (ok. 4500 mieszkańców) na ziemi łużyckiej. Restaurację tworzą młodzi ludzie – najstarszy w zespole jest właściciel – Przemysław Kleszcz, który ma 31 lat. To właśnie w jego głowie zrodził się pomysł stworzenia miejsca, w którym osoby z pasją i energią będą gotowe do zmiany lokalnego kolorytu i udowodnią, że na prowincji też można zrobić biznes w gastronomii.

Umiłowanie klasyki i historii przełożyło się na architekturę lokalu. Budynek powstał specjalnie dla celów gastronomii – z dużym parkingiem, widowiskowym tarasem, terenem zielonym dla dzieci i strefą relaksu z leżakami. Zbudowany został z wykorzystaniem starych materiałów (cegieł, belek drewnianych, kamieni) po domu, który wcześniej stał w tym miejscu, a nie przetrwał do dzisiejszych czasów. Nawet tytułowy zielony piec kaflowy, od którego restauracja nosi nazwę został rozebrany i postawiony na nowo. Zimą stanowi wspaniałą atrakcję dla gości, którzy relaksują się w jego bliskości.

Przytulne wnętrze restauracji urzeka detalami. Klasyczna izba, jakby przeniesiona z łużyckiego domu, z ceglaną podłogą, bukowymi ścianami czy belkami pod sufitem ozdobiona została kolorowymi poduszkami. – Klasyka łączy się tu z feerią barw lokalnego folku. To nasza wariacja, interpretacja regionu. Górne Łużyce to styk trzech granic – Polski, Niemiec i Czech. Ta fuzja kultur ma także odzwierciedlenie w kulinariach regionu. Podobna filozofia gości na naszych talerzach – interpretujemy klasykę. Przypominamy i odgrzebujemy te, czasem zapomniane czy pomijane z jakiegoś względu przepisy, nadając im współczesnego sznytu. Tym sposobem w karcie, która modyfikowana jest w zależności od pór roku i produktów, którymi nas obdarzają, swoje miejsce znajdują topinambur, perliczka, gęsina czy dziczyzna – mówi Przemysław Kleszcz, właściciel (na zdjęciu po lewej).

Załoga Zielonego Pieca stara się być samowystarczalna. Od wczesnej wiosny po późną jesień korzystają z własnych upraw owoców, warzyw, ziół i kwiatów (np.: nasturcje, bratki). Cydr i miody wykorzystywane do kompozycji niektórych dań pochodzą od lokalnych dostawców. – Lokalność i sezonowość to hasła, których dziś używa niemal każda restauracja, często ograniczając się jedynie do marketingu. W Zielonym Piecu jesteśmy tak lokalni, jak tylko się da. Tworzymy miejsce, w którym sami chcielibyśmy jadać – dodaje Gracjan Groberski, Szef Kuchni.

Tradycja, zwłaszcza kulinarna, bo najbardziej ulotna, wymaga także sporo pracy związanej z jej poszukiwaniem w przekazach historycznych. To zadanie wziął na swe barki właściciel Zielonego Pieca. – Od wielu lat pasjonuję się historią regionu, tłumaczę niemieckie książki i gazety. Wielokrotnie w historycznej prasie trafiałem na przepisy kulinarne lub choćby wzmianki o daniach, które gościły na stołach przed ponad stu laty. Gracjanowi podsuwam jedynie hasła, żeby nie determinować pomysłów. To w jaki sposób uwspółcześni danie zależy tylko od niego. To takie rzucanie wyzwań, z których, sądząc po opiniach gości wychodzimy zwycięsko – podkreśla z dumą pan Przemysław.

A na pytanie czym się wyróżnia restauracja Zielony Piec na tle innych lokali gastronomicznych Przemysław Kleszcz odpowiada, że to fakt, iż w Zielonym Piecu udaje się łączyć tradycję z nowoczesnością, nie tworząc przy tym karykaturalnej hybrydy. A wszystko to dzięki szacunkowi dla klasyki i pomysłom na jej interpretację.

– Z każdym rokiem, a działamy od 2014 r., staramy się zrobić coś, co jeszcze podniesie poziom świadczonych usług. Tej wiosny nie będzie inaczej. Wśród wielu planów mogę zdradzić, iż nasi goście będą mieli okazję do spróbowania menu podczas…lotu balonem – zdradza.

 

Rozmowa z Gracjanem Groberskim, Szefem Kuchni w restauracji Zielony Piec

Heidi Handkowska: Swoją przygodę i jednocześnie pasję, jaką jest gotowanie rozpoczął Pan…

Gracjan Groberski: …w szkole średniej, wybierając kierunek gastronomiczny. Żeby nazwać gotowanie pasją musiałem sporo pracować. Zamiłowanie do gotowania przyszło z pierwszymi samodzielnymi pomysłami i ich odbiorem przez gości ówczesnych restauracji.

H.H.: Filozofia jaką się Pan kieruje w restauracji?

G.G.: Założeniem całego zespołu było stworzenie miejsca z prawdziwego zdarzenia, którego nie można sensownie przenieść w góry czy nad morze. To miała być restauracja, możliwa tylko tutaj, na Łużycach. I chyba się udało…

H.H.: Do jakich potraw ma Pan największy sentyment i które lubi Pan przyrządzać najbardziej?

G.G.: Największy sentyment mam do dziczyzny, która jest smaczna, aromatyczna, zdrowa i niskokaloryczna. Parę lat temu pod okiem fachowca uczyłem się rozbioru tuszy dzika, a także jak odpowiednio zagospodarować mięso. Dziczyznę można przygotowywać na wiele sposobów. Trzeba jednak pamiętać, że mięso zwierząt łownych jest dość twarde i zwięzłe, dlatego potrzebuje odpowiedniego przygotowania przed duszeniem, pieczeniem, czy gotowaniem.

H.H.: Skąd czerpie Pan inspiracje do tworzenia menu, podnoszenia wiedzy kulinarnej?

G.G.: Miałem szczęście obserwować pracę naprawdę świetnych fachowców w kilku restauracjach.

H.H.: Kto jest pierwszym recenzentem nowych dań?

G.G.: Pierwsza ocena nowego dania, które powstaje w wyniku naszej dyskusji, wymiany pomysłów, a czasem po prostu z ciekawości połączeń smakowych, jest oczywiście Przemek. Natomiast recenzentem samych pomysłów na dane danie jest moja żona, która potrafi opanować moje zbyt daleko idące wizje.

H.H.: Specjalnością szefa kuchni są...

G.G.: …policzki wołowe z konfiturą z czerwonej cebuli.

H.H.: Do przygotowania potraw wykorzystuje Pan świeże produkty z najbliższej okolicy. Które najczęściej?

G.G.: W kuchni staram się być możliwie jak najbliżej produktów z regionu. W zespole mamy osobę odpowiedzialną za prowadzenie ogródka w ramach gospodarstwa rolnego. Świeże zioła, jadalne kwiaty czy owoce z własnego sadu są wprost nieocenione.

H.H.: Bez jakich produktów nie mógłby się Pan obejść?

G.G.: Może nie jest to wyszukany produkt, ale nie mógłbym funkcjonować bez prawdziwego, naturalnego masła. Bez całej reszty mógłbym jakoś żyć.

H.H.: Czy na menu restauracji duży wpływ mają pory roku?

G.G.: Zdecydowanie. Trudno mi wyobrazić sobie niekorzystanie, np. z sosny puszczającej pędy na wiosnę, z której robimy aromatyczną sól sosnową czy jesiennego cydru do kaczki.

H.H.: Co znajdziemy wiosną w karcie dań…

G.G.: Z pewnością powrócę do utęsknionych młodych warzyw. Mogę zdradzić, że do młodej marchewki „wtłoczymy” nieco egzotyki.

H.H.: W kulinarną podróż życia udałby się Pan do...

G.G.: Kierunek kulinarnej podróży życia to dla mnie Japonia. Fascynuje mnie kultura przygotowywania i spożywania posiłków, celebracja spotkań wokół stołu. Dbałość o składniki, które często spożywane są w surowej formie – chciałbym dotknąć tego u źródeł.

H.H.: Największe sukcesy?

G.G.: Największym sukcesem restauracji, jest sam fakt jej istnienia w tym miejscu. Duże miasta, w których świadomość gastronomiczna jest zdecydowanie większa to naturalne środowisko dla miejsc o wysokiej dbałości o produkt końcowy, jakim jest serwowane danie. Nam powolutku udaje się ukierunkowywać lokalnych gości na tzw. naszą filozofię jedzenia.

H.H.: Jakie są Pana plany te na najbliższe miesiące?

G.G.: Najbliższy okres to czas ciężkiej pracy. Za chwilę wkroczymy w sezon wzmożonej frekwencji, czemu trudno się dziwić, bo region na wiosnę rozkwita. W tym roku pojawiła się również szansa na spełnienie marzenia, jakim jest staż w restauracji z gwiazdką. 

Źródło: Poradnik Restauratora


Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

hehhe 13.03.2017 21:15
biere

pit 11.03.2017 20:43
Powiem tak restauracje po kuchennych rewolucjach mogą się uczyć od tych panów prowadzenia restauracji.Atmosfera wspaniała kelnerki miłe i zawsze uśmiechnięte,.Raz pojechałem na stek wołowy ,niestety już nie było ,kelnerka w ramach przeprosin po obiedzie przyniosła nam przepyszny deser od szefa kuchni gratis .Oby więcej takich restauracji w naszym rejonie .

Materac 11.03.2017 17:23
Ale nie mają placka po węgiersku :-)

Brabdon 11.03.2017 17:10
No tak, można było się spodziewać, że tak, gdzie pojawi się lokalnie jakiś sukces trzeba ściągnąć go w dół i równać do swego poziomu...

Gość 11.03.2017 10:15
Poza tym że ładnie.... hm. Zamówiłem cztery różne dania, były bardzo dobrze ugotowane i to na tyle. Zero smaku zero przypraw, wielkie rozczarowanie, chyba że kucharz miał zapalenie kubków smakowych

malami 13.03.2017 12:50
A może Ty nie masz w ogóle kubków smakowych? I bez kilograma pieprzu i ostrej papryki nic nie czujesz?

maja 11.03.2017 07:23
ładnie ale szału nie ma, a jedzenie takie sobie,

Danka 10.03.2017 18:35
Owszem, jest to pierwsza restauracja z ofertą inną niż pozostałe w tym regionie. Umieją innowacyjnie klienta zaprosić. Ceny są na poziomie dla średniego portfela. Jednak do restauracji nie chodzi się codziennie, więc raz na jakiś czas wydać trochę więcej. Wszak personel też chce zarobić godnie. Jest jednak poważny mankament. Obiekt nie jest dostosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnością ruchową. Byłam, widziałam i trochę się zawiodłam, bo Pani kelnerka tą niedogodność nadrabiała niezwykle profesjonalną obsługą. Jak na Leśną jest to niespotykana nowość w gastronomii. Ja chodzę o kulach, ale pomyślałam jak sobie poradziłaby osoba poruszająca się za pomocą wózka aktywnego? Zazwyczaj takie osoby są na tyle aktywne i trochę im niesmak, jeśli trzeba prosić o wsparcie, bo samodzielnie nie mogą pokonać barier. I nie myślcie sobie, że osoby niepełnosprawne nie chodzą do takich lokali. Coraz więcej osób niepełnosprawnych pracuje i ich integracja to, że nabywanie usług, dóbr, czy wyjście do knajpki, czy podróż. W tej kwestii chyba Panowie nie pomyśleli, a szkoda.

No name 10.03.2017 18:08
Bo Waldek jak się za coś bierze to robi doborze. Dziwi mnie że na włodarza nie kandyduje bo napewno by tego pijaka przebił. Jest to równy gość.

obiektywny 10.03.2017 15:06
Może i ładnie w środku ale to...tyle...Zawsze trzeba długo czekać po czym okazuje się czasem, że czegoś nie ma, ceny mało atrakcyjne, a i na talerzu szaleństwa ilościowego nie ma...Wg mnie lepsza już jest Toscana w Leśnej lub Leliwa

Grażyna Brzezowska 10.03.2017 14:37
Sama prawda!!! Super klimacik!Jedzonko świeże i pachnące!Obsługa miła i kompetentna!!Polecam!!!

Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaZakład Pogrzebowy Hades S.C. 24/h 600451593, 781791731
manukultura
Jarmark Radogoszcz
Andrzejki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaPowiat Lubań
Reklama