Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarki
wtorek, 22 kwietnia 2025 06:20
Reklama
ReklamaNeoPunkt Lubań sprawdź na Allegro
Reklama
ReklamaCentrum Drewna Gryfów - Profesjonalny skład drewna

Pośmiertne wspomnienie

W dziejach istniejącego od jesieni 1945 r., a więc ponad 70 lat, lubańskiego Gimnazjum i Liceum, po późniejszych zmianach pod nazwą Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza zapisały się setki profesorów, którymi ta szacowna szkoła mogłaby się szczycić, gdyby tylko ktoś zadbał o przypomnienie i utrwalenie ich wielce zasłużonych imion nie tylko dla Lubania, powiatu lubańskiego, ale i dla znacznego obszaru Polski. Pośród tych najpiękniej zapisanych imion znajduje się prof. Adela z Pasiecznych Zamora.
Pośmiertne wspomnienie

Adela Pasieczna urodziła się w Częstochowie 4 grudnia 1928 r. Wcześnie osierocona przez rodziców (matka zmarła w 1938, ojciec – w 1940 r.) wychowywała się pod opieką sióstr oblatek w Częstochowie. Rozpoczętą przed wojną edukację zakończyła w liceum pedagogicznym, po którym z uwagi na cechy osobowości i przygotowanie zawodowe mogła podjąć pracę nauczycielską zgodną z powołaniem. Z uwagi na ogólny niedostatek ludzi z wykształceniem średnim zawodowym lub wyższym absolwentów szkół kierowano do pracy w miejscach, gdzie było największe zapotrzebowanie na siły wykwalifikowane. Tylko nieliczni absolwenci liceów pedagogicznych mieli szansę podjęć studia wyższe. W tym gronie nie znalazła się Adela Pasieczna, która na zasadzie nakazu pracy trafiła do lubańskiego Liceum Ogólnokształcącego na początku 1952 r.

Tutaj została zatrudniona jako profesor historii i wychowawca bardzo zaniedbanej wychowawczo i dydaktycznie IX. klasy oraz dodatkowo jako wychowawca internatu dla dziewcząt, później dziewcząt i chłopców. Drobniutka i młodziutka, od najmłodszych uczniów liceum zaledwie o kilka lat starsza, od samego początku świetnie spisywała się jako wychowawca i historyk. Nawet najwięksi i najstarsi uczniowie przerastający ją o kilkadziesiąt centymetrów miękli przy Niej niby wosk przy ogniu. Najleniwsi musieli się uczyć, a najniesforniejsi ugrzecznić, aby tyko nie podpaść wymagającej, ale zawsze bardzo przyjaznej uczniom i sprawiedliwej pani Profesor.

A trzeba zauważyć, że był to okres szczególnie trudny dla ludzi, zwłaszcza Polaków wierzących i z zasadami, kiedy wszystko robiono na opak, gdy ze szkół usuwano katechetów i religię, udział w nabożeństwach rzutował na oceny, a niekiedy zamykał bramy wyższych uczelni, zaś profesorów i uczniów, niby najzłośliwszy rak, oplatała pajęczyna donosicielska oraz najbardziej otumanionych i bojowych aktywistów panoszącego się Związku Młodzieży Polskiej, oprócz nazwy nic nie mającego wspólnego z polskością. Był to czas, kiedy być porządnym człowiekiem, dobrym profesorem dbałym o prawdę, przekazywanie rzetelnej wiedzy i wychowanie moralne podopiecznych mogło stać się powodem oskarżenia o działanie przeciwko państwu socjalistycznemu, kiedy przeciw uczniom lubańskiego liceum toczył się proces polityczny.

W tym trudnym okresie dziejowym narodu polskiego p. Profesor nie zaniechała praktyk religijnych. W niedziele i święta spostrzegana była na nabożeństwach, a Ona widywała swoich uczniów, którzy mieli zwyczaj gromadzenia się przed bramą kościoła Świętej Trójcy, aby spędzić ze sobą nieco czasu wolnego. Poczynione spostrzeżenia o wychowankach miała odwagę wykorzystywać do przestrzegania ich przed grożącymi im niebezpieczeństwami. W pamięci piszącego te słowa utkwił przypadek, gdy p. Profesor „w cztery oczy” zwróciła uwagę, abyśmy przed kościołem nie wystawali, bo to poniektórych bardzo rozdrażnia.

Jak z tego widać, mimo młodego wieku, niczym troskliwa i doświadczona matka, roztaczała skrzydła opiekuńcze nad wszystkimi podopiecznymi dziewczętami i chłopcami, niezależnie od pochodzenia, zamożności i innych wyróżników. Chętnie towarzyszyła wychowankom w wieczorkach tanecznych, na boisku siatkówki, na wycieczkach, na ile czas Jej pozwalał, bo oprócz pracy dydaktycznej i wychowawczej przez pewien okres jeszcze zaocznie studiowała historię w Warszawie.

ako historyk miłujący dzieje narodu polskiego z zamiłowaniem pogłębiała i poszerzała wiedzę historyczną także o Dolnym Śląsku i Lubaniu. Jednym ze skutków pracy w tym względzie był pierwszy zarys dziejów lubańskiego Liceum Ogólnokształcącego im. A. Mickiewicza, po której ślad zaginął z chwilą przekazania go dyrektorowi szkoły. Innym ważnym Jej dokonaniem było pierwsze w dziejach szkoły tableau maturzystów 1954 r., opracowane artystycznie przez prof. Adama Krotofilę.

Rozmiłowana w pracy wychowawczej i dydaktyczne, a dobrze czująca się w gronie pedagogicznym szkoły, po kilku latach poznała przystojnego, godnego siebie Jana Zamorę, oficera Wojsk Ochrony Pogranicza, z którym w jasnogórskiej kaplicy cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej Królowej Polski zostali poślubieni na początku 1957 r. W latach następnych śp. profesor Adela, już jako Zamora dodatkowo zaczęła cieszyć się macierzyństwem dwu dorodnych synów. Nadal dzielnie radziła sobie z wszystkimi obowiązkami nauczycielskimi oraz matki i żony.

Ale okazało się, że ktoś wytropił wydarzenie w częstochowskiej kaplicy cudownego obrazu i zaczęto kopać dołki pod Janem Zamorą. Mimo że świetnie pracował w kwatermistrzostwie brygady i podniósł swoje kwalifikacje przez ukończenie studiów w trybie zaocznym. Położenie tropionego oficera stawało się tak nieznośne, że rodzina Zamorów postanowiła zamienić Lubań na Białystok. Śp. Adela Zamorowa z żalem rozstawała się z lubańskim Liceum, z którym wiązało się tyle przeżyć i najpiękniejszych wspomnień, ze smutkiem opuszczała Lubań, do którego przywiązała się, jak do swojego rodzinnego gniazda.

Po osiedleniu Białymstoku ciągle wracała myślami do lubańskiego liceum, nadal żyła jego sprawami i interesowała się Lubaniem. Mąż nareszcie zaczął awansować i dosłużył się stopnia pułkownika W miarę możności wraz z małżonkiem odwiedzała znajomych w Lubaniu i okolicy, uczestniczyła w zjazdach koleżeńskich swoich byłych wychowanków oraz uczniów, a kiedy nie mogła osobiście się pojawić z powodu pielęgnowania przez 15 lat sparaliżowanego męża , pisała piękne obszerne listy do zgromadzonych. Ostatni raz obecnością zaszczyciła swoich maturzystów w 60-lecie ich matury, które wypadło w Lubaniu 28 sierpnia 2014 r. Tę wspaniałą Polkę niespodzianie dopadła ciężka choroba, z którą lekarze nie potrafili sobie poradzić i 3 lutego 2017 r. Profesor opuściła wszystkie swoje bardzo liczne dzieci, a 3 dni później Jej doczesne szczątki złożono obok małżonka na miejscowym cmentarzu. Siłaczko, któraś zło dobrem zwyciężała, spoczywaj w pokoju!

Kraków-Lubań                                                                                                                                                    Maturzyści 1954 roku

P. S. Msza Święta w intencji śp. prof. Adeli Zamora zostanie odprawiona w kościele parafialnym Najświętszego Serca Pana Jezusa i Świętego Jakuba Apostoła w Lubaniu Pl. Ks. J. Winiarskiego 1 – 5 marca 2017 r. o godz. 9.3o.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

uczeń 17.02.2017 15:15
Do autora - proszę o informację, na którym cmentarzu w Białymstoku spoczywa, jeżdżę tam do Rodziny dwa razy do roku i chciałbym na grobie zapalić znicz i złożyć kwiaty.

eLubanpl 27.02.2017 10:43
Miejsce wiecznego spoczynku śp. profesor Adeli Zamora znajduje się w Białymstoku na cmentarzu Farnym. Wejście przez bramę nr IV (od ulicy Trawiastej, od cerkwi), pierwsza alejka na lewo (ok. 20 m od bramy), sektor 84, trzeci grób od alejki w trzynastym rzędzie po prawej stronie. Jan Bujak

gość 16.02.2017 18:25
Jedna uwaga, z tego co mi wiadomo to żaden nauczyciel uczący w LO nie miał i nie ma tytułu profesora, a już pisanie o setkach profesorów w "mickiewiczu" to .... szkoda słów.

gość-2 17.02.2017 19:33
Kiedyś do nauczycieli w LO zwracano się "panie profesorze". Autor artykułu - to dawny uczeń LO.

Jan 20.02.2017 12:06
Komentatorowi, któremu się wydaje, że "wszystkie rozumy pozjadał", a nie sięga po porządny słownik języka polskiego, bo nie ma takiego zwyczaju lub o takim nie wie. W jednym z utworów literackich znanych dawniejszym absolwentom licealnym było powiedzenie: "Uczyć się trzeba, przeminął wiek złoty". A w XIX. wieku, kiedy walczono z analfabetyzem, ktoś trafnie zauważył, że od analfabetyzmu znacznie groźniejsze jest "niedouczenie", tak powszechne obecnie, gdy nazbyt często małym jajeczkom wydaje się, że są mądrzejsze od kur. Prawdziwości tego stwierdzenia dowiódł niefortunny komentator od profesortstwa.

Reklama
Reklama
Kobiety Kobietom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaPowiat Lubań
Reklama