Czarny piątek to nic innego jak oficjalne rozpoczęcie sezonu przedświątecznych zakupów, który ma początek w dzień po Święcie Dziękczynienia, w ostatni piątek listopada. Wyprzedaże z okazji Black Friday uznawane są za największe obniżki cen w roku. W Polsce ten dzień, choć nie jest jeszcze tak popularny jak w krajach Ameryki Północnej, z każdym rokiem staje coraz bardziej popularny. Wśród polskich konsumentów określany jest jako Black Friday Polska, ale i również po prostu jako Czarny Piątek.
Tu, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Halloween, amerykańskie zwyczaje na nasz rodzimy grunt przenoszą sieci handlowe, szukające możliwości zwiększenia dochodów. O dziwo w przypadku Czarnego Piątku nie słychać jeszcze głosów sprzeciwu tak chętnie podnoszonych odnośnie Halloween.
Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być dwie. Po pierwsze Halloween w oczach wierzącej części społeczeństwa psuje wizerunek naszej rodzimej tradycji Wszystkich Świętych. Święta podniosłego, pełnego smutku i zadumy, którego przesłaniem jest zwrócenie się do Boga w obliczu śmierci. Halloween w brutalny sposób odziera temat śmierci z otoczki strachu i milczenia.
Drugim z powodów milczenia i braku tak chętnie podnoszonego argumentu o amerykanizacji naszego kraju jest zapewne pragmatyczne podejście Polaków do wydawania pieniędzy i zakorzeniony w nas pierwotny instynkt myśliwego. Szczególnie widać to było dzisiejszego poranka w marketach oferujących atrakcyjne promocje. Zgromadzony od wczesnych godzin rannych tłum po otwarciu, rusza z wózkami przez sklep do wyładowanych towarem koszy.
Tam odgrywają się sceny niczym z pierwotnych polowań znanych z naskalnych rysunków z francuskiej jaskini Lascaux. Zorganizowane grupy osób - zwykle po pięć, gdyż urwały się z pracy jednym autem, skutecznie blokują dostęp innym kupującym dopóki nie wypełnią własnych koszy. Zresztą towarem często branym na chybił trafił i w ilościach niekoniecznie odpowiadających potrzebom. Jak więc biorąc samemu udział w czymś takim krytykować i podnosić argumenty o amerykanizacji naszej kultury?
Obserwując ten szał z boku odnosi się wrażenie, że ludzie biorący udział w tym „polowaniu” czerpią podobne pokłady radości jak młodzież biegająca w wigilię Wszystkich Świętych po domach znajomych, krzycząc pod drzwiami cukierek albo psikus!
Dlaczego więc jest tak, że jeśli dobrą zabawę i korzyść mamy my sami, to nie widzimy problemu w amerykanizacji? Jednak jeżeli już z tej samej amerykanizacji naszej kultury radość i cukierki ma mieć młodzież pojawia się problem?
Napisz komentarz
Komentarze