36 - letnia mieszkanka Zgorzelca starała się o dziecko. Miała rozrusznik serca, jednak mimo zaleceń lekarzy postanowiła urodzić. W niedzielę, 17 lipca udała się do Wrocławia, gdzie przeszła operację cesarskiego cięcia. W nocy, po zabiegu doszło do tragedii. Jak informuje Fakt, kobieta dzieląca pokój ze zgorzelczanką wróciła z toalety i zobaczyła nieprzytomną sąsiadkę, po czym wezwała pomoc. Niestety, reanimacja nie przyniosła efektu.
Jak podaje dziennik, do mediów trafiła inna wersja nocnych wydarzeń. Wiadomość, jaką otrzymali dziennikarze, była podpisana przez położną. W liście można przeczytać o licznych nieprawidłowościach, do których miało dojść na oddziale. Położnicy mieli zlekceważyć zalecenia kardiologów, którzy zalecili, by przy porodzie pacjentce poza rozrusznikiem wewnętrznym podłączyć także wspomaganie zewnętrzne. Położnicy mieli wykonać zabieg "po swojemu" i śmiać się z kardiologów. Według informacji w liście, po cięciu pacjentka z rozrusznikiem powinna być monitorowana cały czas, a nie była. Informatorka, w swoim liście napisała, że pacjentka została znaleziona martwa kilka godzin po zgonie. Lak informuje szpital, zlecono sekcję zwłok zgorzelczanki. Przyczyną zgonu mógł być tętniak.
Napisz komentarz
Komentarze