Było to trochę zaskakujące, z jednej strony imię najbardziej znanej na świecie myszki - bohaterki setek filmów rysunkowych obok jej wizerunku jednoznacznie wskazującego, że nie może chodzić o żadną inną myszkę, a z drugiej Giebułtowska Fabryka Zabawek. Czyżby Myszka Miki pochodziła z Giebułtowa?
Poszukując informacji o filmowej postaci myszki Miki natknąłem się na datę premiery pierwszego filmu z tą postacią. Miki, a w zasadzie Mickey, pojawił się w filmie Plane Crazy 15 maja 1928 r. Głosu postaci myszki użyczył sam Walt Disney, który w 1931/1932 otrzymał za jej stworzenie Oscara.
Gdyby okazało się, że giebułtowska zabawka jest starsza niż pochodzący z 1928 roku film Disneya, to mogłoby dojść do niemałej sensacji. Niestety odpowiedź na to pytanie nie jest dla mnie prosta i nie odpowiem na nie w tym artykule. Dodam tylko, że tropiąc ewentualną datę powstania tej drewnianej gry, sprawdziłem między innymi akronim D.R.G.M. widoczny na pudełku. Znaczenie tego skrótu to „Deutsches Reichsgebrauchsmuster”, który oznaczał niemieckie biuro rejestrujące wygląd i przeznaczenie (funkcje) danego przedmiotu. D.R.G.M. nie obejmował niestety ochrony patentowej, działał na terenie państw niemieckich od roku 1891. Sygnaturę tego rejestru można znaleźć na artykułach wyprodukowanych aż do roku 1952. Okazało się, że również ten trop zaprowadził mnie donikąd, bo przedział czasowy 1891-1952 nie pozwoli rozstrzygnąć która z myszek, giebułtowska czy amerykańska, jest starsza.
Wspomnianej na początku artykułu aukcji internetowej nie udało się wygrać, ponieważ ceny takich oryginalnych przedmiotów, bardzo cenionych przez wszelkiej maści kolekcjonerów, są dość wysokie. Od tej pory śledziłem regularnie rubrykę, w której oferowano stare gry. Moja cierpliwość została wynagrodzona, bo znalazłem po pewnym czasie ofertę z kolejną giebułtowską grą z myszką na okładce. I tu ponownie niespodzianka. Obie wersje różnią się dość ważnym szczegółem, mianowicie myszka na okładce nie przypomina filmowej bohaterki, lecz zwykłego polnego gryzonia. Hasło zachęcające do zabawy też brzmi inaczej. „Micki Maus” zostało zastąpione przez „Lustige Maus” - wesołą myszkę. Cena wywoławcza też inna - tym razem przystępna dla mojej kieszeni. W końcu udało się i jestem właścicielem giebułtowskiej gry z wesołą myszką.
Kara pieniężna wskazuje, że zabawka była skierowana raczej do dorosłego odbiorcy, choć przecież dość łatwo zastąpić ją innym bardziej przystępnym dla dzieci elementem zabawy.
Gra wygląda na emocjonującą i śmiało można założyć, że musiała być w tamtych czasach dość popularna, skoro do dnia dzisiejszego można ją gdzieniegdzie zobaczyć, a nawet kupić.
Dowodem niesłabnącego uznania właśnie tej zabawki jest fakt, że można ją nabyć również we współczesnej plastikowej wersji. Zupełnie przypadkiem kupiłem na wyprzedaży na mirskim targowisku w cenie 2 złotych kolejne wydanie tej starej zabawki. Zasady zabawy pozostały niezmienione, jedynie karne punkty i kara pieniężna zostały zastąpione okrągłymi żetonami.
Idea gry pozostała, ale widok plastikowych pionków zamiast wykonanych z drewna postaci myszek, przynajmniej u mnie, wywołuje uczucie tęsknoty do czasów, gdzie wszystko było może trochę mniej kolorowe, ale za to z całą pewnością bardziej autentyczne. I nie chodzi mi tylko o drewniane zabawki.
Napisz komentarz
Komentarze