"Jeden z dziesięciu" to najdłużej emitowany teleturniej w historii polskiej telewizji, który wciąż jest na antenie: liczba odcinków już dawno przekroczyła dwa tysiące, a program cieszy się popularnością wśród widzów niezmiennie od 21 lat. Od wielu lat zmaganiom uczestników przyglądał się także Paweł Giezek, który od dawna myślał o występie w programie. - Jeszcze będąc studentem bardzo chciałem się do tego programu wybrać. Zostałem nawet zaproszony na eliminację, ale z różnych przyczyn do Warszawy nie trafiłem. - mówi Paweł Giezek.
Minęło 15 lat a pomysł ten wciąż krążył po głowie mieszkańca Lubania. - Pod koniec ubiegłego roku zaaplikowałem. Pojechałem na eliminacje, które odbyły się w kwietniu w stolicy. W ich trakcie odpowiada się na 20 pytań. Należy prawidłowo odpowiedzieć na co najmniej 15. Mi udało się na 18. - tłumaczy uczestnik. Tak właśnie udało się Panu Pawłowi stanąć w szranki z pozostałą dziewiątką kandydatów w jednym z odcinków.
- To mój pierwszy udział. Raczej nie można mówić stricte o przygotowaniach, bo do tego programu nie ma właściwie jak się przygotować – bazuje on na wiedzy ogólnej. Ciężko jest nauczyć się całej encyklopedii.- opowiada lubański policjant.
Program nagrywany jest w Lublinie. Podróż do stolicy województwa lubelskiego z Lubania to już nie lada eskapada. - Program nagrywany był 10 września. W pociągu spędziłem całą noc. Dzięki temu miałem jednak okazję zawrzeć nowe znajomości. Dojeżdżając do celu, z kuszetki obok wyszedł mężczyzna, który w rozmowie z Panią konduktor przyznał, że jedzie na nagranie „1 z 10”. Od razu było mi raźniej. - opowiada pan Paweł.
To przydało się kiedy przyszło stanąć przed kamerą. - Bardzo duże emocje, ogromny stres. To mój pierwszy występ w telewizji. Zdenerwowanie widać było także po innych uczestnikach. Ja miałem trochę szczęścia, bo miałem przy sobie kompana z pociągu. Pożartowaliśmy nawet, że załatwimy to szybko – wygrywamy i wracamy. Niektórzy konkurenci po tych słowach spoglądali na nas podejrzliwie czy aby nie jesteśmy w jakimś układzie. - relacjonuje uczestnik z Lubania. Zdradza także, że nagranie 40-minutowego programu zajęło ponad dwie godziny.
Mimo, że program w telewizji emitowany jest od ponad dwóch dekad to nie często zdarza się zobaczyć w nim mieszkańca Lubania. - Śledzę program od 20 lat i słyszałem tylko o jednej osobie z Lubania, która wzięła w nim udział. Było to pod koniec lat 90. Historia ta znana jest w lubańskiej komendzie policji. Było to bowiem pierwsze miejsce, w którym pojawił się ówczesny zwycięzca, wracając z nagrania. W pociągu został mu bowiem ukradziony zegarek, który był nagrodą. - opowiada Paweł Giezek, który na co dzień jest funkcjonariuszem policji. - Ja na szczęście wróciłem cały i zdrowy. - żartuje. Jak mówi nie wyklucza, że swoich sił spróbuje ponownie. Regulamin programu wymaga od niego odczekania czterech lat przed ponownym startem. - Obiecaliśmy sobie z nowo poznanym kolegą, że jeśli będzie możliwość, zdrowie dopisze nam i Panu redaktorowi Tadeuszowi, a program będzie wciąż na antenie to spróbujemy. - mówi.
My już wiemy czy żarty opowiadane przed programem stały się faktem. Wiedzą także rodzina i znajomi Pawła Giezka. Pozostali przekonać będą mogli się w czasie emisji programu. Ta już 2-ego października o 18:50 w TVP2. A ponieważ teleturniej wciąż opiera się zmianie formatu i stylu, zobaczyć można go tylko i wyłącznie w telewizji. Za pośrednictwem internetu publikowane są tylko "Wywiady", więc nie pozostaje nic innego jak w pierwszy piątkowy wieczór października zasiąść przed odbiornikiem.
Napisz komentarz
Komentarze