Miłośnicy komiksów i wschodnich sztuk walk wiedzą, że na cztery żółwie przypada jeden szczur. Te dane statystyczne odchodzą do lamusa. We Wrocławiu np. na jednego mieszkańca przypada od trzech do czterech gryzoni. Szacuje się, że w stolicy Dolnego Śląska jest ich już ponad 2 miliony. Potrafią się pojawić w miejscach, w których nikt by się nie spodziewał. Jeden wyszedł np. z sedesu... na czwartym piętrze.
Lubań nie pozostaje w tyle i na ulicach centrum też dostrzec można niecieszące się zbytnią sympatią gryzonie. Miasta są dla szczurów miejscem wręcz idealnym – mogą w nich znaleźć dużo kryjówek i jedzenia. A jak gdzieś się pojawią to zostają na zawsze. Kiedy na dobre rozgoszczą się w danym miejscu to przejmują terytorium dla siebie i wypierają z okolicy inne gryzonie i ptaki.
Ciężko też z nimi walczyć, bo zwierzęta te są wyjątkowo sprytne i mądre. Kiedy na terytorium dostrzegą nieznany przedmiot, nie podchodzą do niego, tylko obserwują z dystansu przez kilka dni, a nawet tygodni. Gdy się już upewnią, że nic im nie grozi, dopiero zaczynają go badać. Dlatego kiedy zobaczą trutkę najpierw wyślą zwiadowców i będą ich bacznie obserwować. Kiedy coś im się stanie reszta stada już na taki pokarm się nie pokusi.
Duże miasta regularnie wypowiadają wojnę szczurom i przeprowadzają systematyczne deratyzacje. Te jednak niewiele dają, bo szczury rozmnażają się wyjątkowo szybko.
Podobno w dzień zauważyć możemy tylko te najsłabsze osobniki, dla których nie starczyło pożywienia po nocnych żerach. Najsilniejsi grasują, bowiem po zmroku, więc może to i lepiej, że nasze miasto nie należy do grupy tych, które nigdy nie zasypiają.
Napisz komentarz
Komentarze