Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się urzędom pracy i okazuje się, że działania przez nie podejmowane nie przynoszą odpowiednich skutków. Bezrobotni, którzy pracy szukają w pośredniakach często ją znajdują, ale tylko na chwilę, bo zatrudnienie kończy się zazwyczaj w momencie, w którym kończy się pomoc finansowa państwa. W wyliczeniach aktywizację uznaje się za skuteczną, jeśli osoba bezrobotna znalazła zatrudnienie na wolnym rynku w ciągu trzech miesięcy od zakończenia aktywizacji i nie powróciła w tym czasie do rejestru bezrobotnych. Brak jest natomiast długotrwałych wytycznych.
W statystykach wszystko gra
Teoretycznie, według wyliczeń Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wszystko wygląda nie najgorzej, ale kontrolerzy NIK wyliczyli, że np. ministerialny wskaźnik efektywności szkoleń i staży zawyża ich skuteczność o niemal 1/3 (od ok. 17 do 27 proc.). Podobnie zawyżone są dane dotyczące skuteczności poszczególnych form aktywizacji zatrudnieniowej, m.in. tworzenia stanowisk pracy oraz jednorazowych dotacji na podjęcie działalności gospodarczej, a w mniejszym zakresie - również robót publicznych i prac interwencyjnych. Te formy aktywizacji zawodowej traktowane są bowiem jako efektywne już w chwili przekazania środków, niezależnie od tego, ile osób i na jak długo otrzymało pracę. W efekcie za wskaźnik skuteczności przyjmuje się liczbę utworzonych lub doposażonych stanowisk, nie zaś rzeczywistą liczbę bezrobotnych, którzy dzięki aktywizacji uzyskali zatrudnienie. Tymczasem praktyka pokazuje, że „zatrudnione” w ten sposób osoby wracają do rejestru bezrobotnych nawet już po kilku dniach. Na zwolnione miejsce kierowane są - niekiedy kilkakrotnie - inne osoby. I biznes się kręci.
Stażysta, czyli darmowy pracownik
NIK zauważył także to o co wszyscy wiedzą. Stażyści w firmach częściej traktowani są jako darmowa siła robocza a nie osoby, które przyuczają się do zawodu i w przyszłości mogą stać się pełnoprawnymi pracownikami. Pracodawcy, nie ponosząc kosztów staży (które pokrywane są ze środków Funduszu Pracy),chętnie angażowali się w taką formę aktywizacji. Raport NIK pokazuje jednak wyraźnie, że kierowali się przy tym głównie własnym interesem ekonomicznym. Wielu pracodawców organizowało we współpracy z urzędami nawet po kilkadziesiąt staży, przyjmując na nie nawet po kilkudziesięciu bezrobotnych. Po zakończeniu aktywizacji w tej formie nie zatrudniali najczęściej ani jednego bezrobotnego stażysty, bądź zatrudniali tylko pojedyncze osoby. Urzędy pracy tolerowały to w trosce o doraźne zapewnienie bezrobotnym i ich rodzinom środków do życia.
Co potem?
Urzędy pracy nie monitorowały losów osób aktywizowanych w dłuższej perspektywie czasowej – wynika z raportu. Z tego powodu nie znają rzeczywistych efektów aktywizacji osób, które same nie zgłosiły się ponownie do rejestru bezrobotnych. Część tylko urzędów sporadycznie i z własnej inicjatywy sporządzała analizy efektywności wybranych form aktywizacji. NIK wskazuje, że monitorowanie pozwoliłoby określić skuteczność poszczególnych działań aktywizacyjnych, ocenić solidność pracodawców, a także poprawić wiarygodność danych statystycznych.
Napisz komentarz
Komentarze