Tym razem jednak bardziej dał się ponieść emocjom i odczuciom wobec otaczającej go przyrody i krajobrazów. Ten tekst na tyle mi się spodobał, iż kilkanaście lat temu, na moją prośbę przetłumaczył mi go w głównych zarysach Ś.P. Andrzej Pietrzykowski, miłośnik lubańskiej przyrody i historii. Po pewnych redakcjach, głównie od strony nazewniczej, przedstawiam go także i Państwu.
„ O Kamiennej Górze nic nowego nikt mi nie powie! Wszystko wiem, bardziej niż dokładnie!”
Tak powie większość Czytelników gdy tylko zobaczy ten tytuł. Wyrok szybki, a powolny będzie wywód przeciwny, jaki ten w formie spaceru przez naszą bliską Ojczyznę wywiodę.
Czy szedłeś już wczesnym rankiem lipową aleją na Kamienną Górę, gdy las się budzi, gdy koguty śpią jeszcze, w bladym, wapiennobiałym świcie? Czy słuchałeś cichego oddechu zielonolistnych lipowych wierzchołków w porannym powiewie? Słuchałeś przy pierwszym blasku dnia cichutkich ptasich głosów witających wschodzące słońce? Czy widziałeś pierwszy poranny promień, który jak świetlisty cud wpada, wbija się jak błyszczący złoty miecz w cicho umykające cienie nocy?
Jeśli nie, to radzę Ci poświęcić kilka godzin snu. Kamienna Góra wygląda inaczej wczesnym rankiem niż jasnym popołudniem.
A gdy słońce stoi pionowo nad wieżą Zameczku, wtedy szumią łany kłosów na zboczu Kamiennej Góry, w palących promieniach południa. Na kamiennogórskiej łące wśród łodyg traw – drżączki, perłówki, łomki, stoją szerokim kwiatem promienne chryzantemy [zapewne chodzi o złocienie], otwierają się niebieskie dzwonki, wytrzeszczają swe leniwe kwiatowe oczy kamiennogórskie przetaczniki, bielą się delikatnie wycinane kwiatki gwiazdnicy.
Także wieczorny spacer na Górę opłaca się ze wszech miar. Złoty Krąg Księżyca w pełni stoi nadal nad Lubańskim Lasem. Jak ciężkie krople spadają z lubańskich wież uderzenia zegarów. Po kolacji gasną światła w dole i daleko w dolinie. Za to ponad Kamienną Górą na namiocie nieba zapalają się promienne gwiazdy nocy.
„Spoglądam często o północy, gdy prace swe skończyłem, a w domu nie czuwa już nikt, na rozgwieżdżone niebo. Wszystkie lasy spoczywają, zwierz i człowiek, gród i pole – zasnął cały świat!”
Przemiana i bieg pór roku dodają spacerom na Kamiennej Górze swoje specjalne uroki. Gdy w jasnych dniach wiosennych krzaki tarniny ubierają się kwiatami w białe szaty narzeczonej, gdy brzozy przy ścieżkach powiewają zasłonami wiosennych listków, gdy krzewy w parku pachną pączkami, gdy skowronek zadzwoni i kos zakrzyknie do Ciebie, samotnego wędrowca – wtedy trzeba pójść na spacer na tę Górę, która bardziej z historią naszego Hexapolis [Sześciogród, nazwa używana dla krainy obejmującej Związek Sześciu Miast] jest związana niż nam się zdaje, więcej niż dziejopisarze w kronikach miejskich zapisali.
Na pewno byłeś w Noc Walpurgii [noc z 30 kwietnia na 1 maja, święto pogańskie, wiosenne zaduszki, noc zmarłych i powrót panowania Słońca, w kulturze słowiańskiej przypadało 24 kwietnia] albo w Noc Sobótkową na Kamiennej Górze. Ognie płonęły na górach blisko i daleko. Wpierw pojawił się świetlisty punkt, hen daleko. Potem dwa. Potem zabłysło więcej niż tuzin ogni w górach. Jak świetliki przelatywały dziewczęta i chłopcy trzymając płonące miotły i zapalali ogniska. Wesoło wykrzykując młodzi z wiosek i z miasta przeskakiwali przez wysoko strzelające płomienie. Noc Przesilenia! Wierzchołek roku!
A jesień wyciska na Górze swe własne piętno. Dalekie góry leżą otulone w mgły chłodnego dnia. Poniżej, w dolinie palą się ogniska z kartoflanych łątów i perzu, ścieląc długie wstążki dymu. Płoną jesienną wielobarwnością ogniste klony, żółtoświetliste brzozy, krwiste buki. Spadające liście bezsilnie spływają na ziemię, to pożegnanie jakie nam śle jesienny chłodzik. A jesienny deszcz zakończy je nagle.
Potem cudem natury jest jasny dzień zimowy, gdy późnym popołudniem przynosi cichutko śnieżny puch. Potem wesołe nawoływania dzieci dolecą do Ciebie od strony ślizgawki, w którą zamieniła się lipowa aleja. Z wysokich brzóz i wiązów pozdrawiają Cię czerwonopierśne gile, zręczne krzywodzioby, kolorowe jemiołuszki, nasi stali goście z dalekiej północy. Na zaśnieżonych łąkach majątku Pohla [majątek przy dzisiejszej Chopina 4a] podobne do czarnych punktów siedzą setki wron. W chłodzie kończącego się dnia lecą kracząc i pokrzykując do swych odległych gniazd w Klasztornym Lesie.
„Gdzież się podziały wiosenne śpiewy, letnie ozdoby, twe świąteczna szaty?” Przeminęły, odpłynęły, odleciały! Ale te małe pączki w węzłach gałązek na parkowych krzewach, to są pierwsi posłańcy wiosny, one pozwalają w najcięższej zimie żywić nadzieją w złotą jasność dnia nadchodzącej wiosny. „Każdy rok dostanie swą wiosnę kwitnącą i jasną radosną, miłą, bądź pewien – nie ominie Cię! Oczekuje Ciebie na końcu Twej drogi Spodziewasz się jej tu, a przyjdzie dopiero tam”
Chodząc po Kamiennej Górze w różnych porach dnia i roku korzystaliśmy z sieci dróżek. Pokrywają one park jakby siecią w kształcie wydłużonego owalu, z którego środka rozchodzą się dłuższe i krótsze promienie. Obejmują one także teren dawnego kamieniołomu. Z wysokiej zachodniej krawędzi możemy spojrzeć w dół na jeziorko i jego bajkowe amfiteatralne kulisy. Wyjątkowo piękny jest widok w jasny dzień z wieży widokowej. Kto nie chce piąć się po wijących schodach może oglądać widoki z zewnętrznych dróżek parkowych, będzie jednak miał widok podzielony. Tam na wieży wystarczy małe obejście by przed oczyma mieć całą panoramę. Rozpoczynajmy od tego co blisko! Lubań sam wyciąga ramiona do Kamiennej Góry swoimi ulicami, szeregami willi, osiedlem. Czy mamy się dziwić starodawnemu miastu ? Przecież twarde kamienie jego ulic, ciosy jego domów i kościołów stąd pochodzą. W tym kamieniołomie były łamane. Swoje dąży do swego! Kamień nie wyprze się kamienia!
Z wierzchołków wieży rozciąga się szeroki widok. Od zachodu włosieńska Czubatka i Landeskrone na południe od Gőrlitz. Na północnym zachodzie leży Stary Lubań ze swoją szeregową zabudową. Na północy widać Kapliczne Wzgórze [niem. Kapellenberg, wcześniej Kapel Berg, wzniesienie przy ul.Klasztornej], samo miasto z jego licznymi kominami i wieżami, Radogoszcz, Nawojów, Ołdrzychów aż do Nowogrodźca. Jeszcze dalej widzimy dymy zakładów w Zebrzydowej. Na wschodzie rozciąga się górzysty teren między Lwówkiem i Bolesławcem, po prawej ruina zamku Podskale a u jego podnóża swojskie Rząsiny. Bliżej widać Krzyżową Górę (Harcerską Górę) i Ostróżek w Uniegoszczy i Koźlak. Dalej wzgórza w Mściszowie i Krzewiu Małym. Najwspanialszy jest widok na południe. Ponad wieżami Gryfowa wznosi się Gryf, a za nim masyw Karkonoszy i Izerów. Czy mam zanudzać Czytelnika wyliczaniem wszystkich dobrze znanych szczytów ? Oszczędzę – każdy może je z Kamiennej Góry w jasny dzień zobaczyć sam. Nie zapomnijmy też spojrzeć na południowy wschód na kolejowe tereny manewrowe w Księginkach i wielkie Zakłady Naprawcze. Swoimi pracowitymi lokomotywami i pociągami dodają do obrazu elementy ruchu.
Tylko zaznaczyłem w zarysach ważne punkty widokowe. Każdy wędrowiec może rozpoznać szczegóły pomagając sobie mapą okolic do kupienia za grosze w każdej księgarni. Dlaczego studiów krajoznawczych nie mielibyśmy dodać do spacerów ? Jest to na czasie, wyostrza zmysły i rozumienie!
Rektor Plűschke napisał trzy artykuły o Kamiennej Górze, w kolejnych dwóch już więcej uwagi poświęcił wydarzeniom historycznym jakie miały miejsce na jej stokach bądź u jej podnóża. Jednak chyba każdy przyzna, iż nieczęsto dziś w przewodnikach czy opisach tras turystycznych używa się tak pięknych, czasem wręcz literackich sformułowań, raczej osadzają się na suchych faktach i opisach. No ale cóż, może dziś po prostu stan utrzymania naszego parku nie powoduje takich pozytywnych westchnięć...
W pamięci wciąż kołacze mi się pewne określenie jakim obdarzono Kamienną Górę w 1930 roku - Śląska Riwiera. I co dziwnego, tym śródziemnomorskim mianem obdarzono naszą górę, jeszcze zanim posiadała przepiękny kompleks basenów położonych najwyżej na Śląsku. Na to miano wystarczył piękny park krajobrazowy i restauracja widokowa, która przyciągała rocznie tysiące gości. Ale ten wątek jest na tyle obszerny, iż wypełni kolejny artykuł.
Napisz komentarz
Komentarze