Osoby mieszkające przy drodze krajowej nr 30 w Lubaniu mają już dość wypadków tuż pod ich domami. Jak tłumaczą kierowcy jadący z lub w kierunku Jeleniej Góry często jadą zbyt szybko i na jednym z zakrętów notorycznie rozbijają swoje samochody. Wypadki w tym miejscu kończyły się już tragicznie, a pomiar prędkości mógłby zapobiec takim sytuacjom w przyszłości.
Złożono już nawet wnioski do odpowiednich instytucji i cała sprawa nabrała rozpędu. Głos w dyskusji zabrał także komendant straży miejskiej w Lubaniu, Jan Baniak, który w rozmowie z dziennikarzami Radia Wrocław stwierdził, że funkcjonariusze powinni otrzymać urządzenie mobilne a nie stacjonarne, by można było je używać także w innych, ogłaszanych wcześniej miejscach, choćby przy szkołach.
Takie rozwiązanie nie wydaje się jednak mieć nic wspólnego z postulatami samych zainteresowanych. Wyrywkowe kontrole prędkości przecież już teraz prowadzić może policja, a kolejna skrzynka w rękach miejskich strażników, jak pokazują przykłady z całego kraju, raczej nie poprawi sytuacji. O problemach związanych z takim rozwiązaniem alarmowała m.in. Najwyższa Izba Kontroli, która badała bezpieczeństwo na polskich drogach.
Zdaniem NIK zaangażowanie strażników gminnych i miejskich w obsługę fotoradarów, zwłaszcza przenośnych, jest podyktowane w wielu wypadkach nie tyle służbą na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, co przede wszystkim chęcią pozyskiwania pieniędzy do gminnej kasy. W kolejnej już kontroli NIK stwierdziła, m.in. że strażnicy kontrolują, jak tego prawo wymaga - w miejscach uzgodnionych z policją, ale dzieje się tak tylko na początku i na końcu służby. W trakcie wykonywania zadań strażnicy z fotoradarem mobilnym przenoszą się w miejsca nieuzgodnione z policją, za to przynoszące większe wpływy do budżetu gminy. Aktywność prewencyjna i represyjna niektórych straży gminnych czy miejskich niemal w całości koncentruje się na obsłudze fotoradarów.
Co ważne w naszej dyskusji zastrzeżeń NIK nie budziła lokalizacja większości samorządowych fotoradarów stacjonarnych. Ich maszty stanęły najczęściej w miejscach, gdzie wcześniej dochodziło do niebezpiecznych wypadków.
Czy nasi włodarze zrealizują wniosek mieszkańców i pomogą poprawić bezpieczeństwo na newralgicznym odcinku drogi czy może tylko wykorzystają prośby do zakupienia strażnikom urządzenia, które skutecznie zarabia pieniądze? Przekonamy się wkrótce.
Napisz komentarz
Komentarze