Jak się wydaje, przedsięwzięcie to może z powodzeniem kandydować do bubla ostatnich lat. I to nie bez przyczyny. Znaczny poślizg z ukończeniem tej inwestycji to jedynie drobnostka. Podstawowa sprawa to jakość wykonywanych robót. Woła ona o pomstę do nieba.
Drogi Sulikowa, Mikułowej, Studnisk, Włosienia i innych miejscowości zaznały wielokrotnego rozkopywania tych samych miejsc, co wiązało się z niekończącym się poprawianiem ułożenia rur, studzienek, czy przebudową postawionych już przepompowni. Sąsiad jednego z takich feralnych punktów w Studniskach Dolnych zauważył, że zainstalowaną tam infrastrukturę poprawiano bodajże 8 lub 9 razy. Nie jest w stanie podać dokładnej liczby, bo z tego wszystkiego stracił już rachubę. I wcale nie jest to rekord takich interwencji.
Kiedy wreszcie uporano się jakoś z tymi syzyfowymi pracami okazało się, że gros funduszy inwestycyjnych poszedł na poprawki i z tego właśnie powodu zabrakło na dokończenie zadania. Tak stało się w Studniskach Dolnych, które nie zostały skanalizowane i muszą czekać na lepsze czasy. Nie wiadomo jeszcze co na taką niegospodarność powie Unia Europejska, wszak w sporej części to ona wyłożyła środki na to przedsięwzięcie.
Ale to nie koniec problemów związanych ze wspomnianą inwestycją. Właśnie teraz okazało się, że z takim „trudem” zbudowana kanalizacja… nie działa. Na razie wykryto na rozległych terenach gminy Sulików cztery miejsca, gdzie spływające grawitacyjnie ścieki tamują się, bowiem rury zostały położone… pod górę, czyli jak mówią fachowcy są to tzw. przeciwspadki.
Znowu więc przyjdzie nam oglądać dobrze znany rytuał. Po raz „enty” będą ryte drogi, przekładane rury, pogłębiane studzienki i coś tam pewnie jeszcze. Wszystko ponoć na koszt generalnego wykonawcy.
Patrząc na to wszystko trudno nie zapytać, gdzie był cały nadzór, cała ta „czapa administracyjna”. Przypomnijmy pokrótce, że zarząd nad tym zadaniem sprawowała specjalnie powołana spółka „Suplaz”, w której obok kierownictwa funkcjonowały zespoły do spraw technicznych i finansowo-księgowych. Był też oczywiście wykonawca – konsorcjum firm i ich specjalistyczne służby. Wyłoniono również inżyniera kontraktu, który miał zarządzać, wspierać i kontrolować. Jakby było mało ludzi do pasożytowania na tym zadaniu, zawarto umowę z firmą z Krakowa na promocję tego projektu. Ciekawe co teraz robi? Czy promuje te niedoróbki, których jesteśmy świadkami? W sumie zarządzających dużo, tylko jakoś dziwnym trafem efektów brak.
Napisz komentarz
Komentarze