Około 19. przyjechałyśmy z ciastami, wtedy zobaczyłyśmy, że płoną drzwi wejściowe do świetlicy. Koleżanka wyciągnęła z auta gaśnicę i próbowała to jeszcze gasić, bo ogień dopiero się rozwijał. Niestety na niewiele to się zdało – usłyszeliśmy od jednej z Pań, które tego wieczoru miały bawić się w świetlicy.
Lekka drewniana konstrukcja okrągłej świetlicy w ciągu kilku minut stanęła w ogniu. Świadkowie twierdzą, że łunę było widać z kilku kilometrów. Sytuację pogarszał fakt, że wewnątrz znajdowały się dwie butle z gazem. Gdy po kilkunastu minutach na miejsce dojechały pierwsze zastępy strażaków, właśnie zawalił się dach konstrukcji, przykrywając cały pożar blachą z poszycia. Po chwili eksplodowały również butle z gazem znajdujące się wewnątrz.
Świetlica znajdowała się w środku wsi i od paru dekad służyła mieszkańcom, Ci mówią dziś o podpaleniu. Trudno się dziwić, bo jak relacjonowali świadkowie, gdy płonęły drzwi ognia nie było jeszcze wewnątrz budynku.
Akcję gaśniczą skutecznie utrudniły zawalone arkusze blachy, które uniemożliwiały dotarcie z prądami wody do ognia. Ostatecznie na płonące jeszcze pogorzelisko przyjechał koparką jeden z mieszkańców i łyżką robił dostęp do ognia.
Szczęśliwie w pożarze nikt nie ucierpiał, bowiem osoby przygotowujące imieniny wcześniej rozjechały się do domów, aby przyjechać na umówioną godzinę.
Na miejscu pracowały: policja, pogotowie energetyczne, cztery zastępy PSP z Lubania oraz dwa zastępy OSP z Pobiednej, po jednym z Leśnej i Złotnik Lubańskich.
Napisz komentarz
Komentarze