Samo słowo danina oznacza świadczenie o charakterze przymusowym. Być może był to niefortunny dobór słów, jednak już samo to, zbulwersowało część mieszkańców Kościelnika.
W tym przypadku nie dziwi mnie użycie słowa "danina", ponieważ tak właśnie się poczułem. Przymuszony do wpłacenia pieniędzy na rzecz parafii w Kościelniku. Mam wrażenie, że księdzu proboszczowi zależy tylko na pieniądzach, a nie na parafianach - mówi pan Kanrad, mieszkaniec wsi. - Ksiądz proboszcz chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wiele osób zaczęło uczęszczać do innych kościołów w regionie, bo mieli dość tej pazerności. Coraz mniej osób przyjmuje też księdza po kolędzie. Wszystko przez jego słowa. Raz na pogrzebie zapytał rodzinę i przyjaciół zmarłego, po co kupują wieńce. "Przecież to wszystko będzie zaraz do wyrzucenia. Trzeba będzie opłacić wywóz śmieci. To lepiej dać na tacę" - dodaje nasz rozmówca.
Jak dodaje nasz rozmówca, proboszcz Parafii Ścięcia Jana Chrzciciela w Kościelniku od kilku lat zbiera pieniądze od parafian na remont zabytkowego kościoła, który wybudowany został w 1904 i to jest zrozumiałe. Jednak nie upublicznia informacji o tym, ile pieniędzy zostało już zebranych i przeznaczonych na remont. Czarę goryczy przelał jednak fakt, że parafianie mają podać swoje dane osobowe na karteczkach podpisanych "Dobrowolna danina kościelna". - Za rok będziemy wpisywali dochód przypadający na każdego domownika - dodaje pan Konrad.
Mimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować z księdzem proboszczem Czesławem Misiewiczem. W tej sprawie rozmawiali z nim jednak dziennikarze portalu Wirtualna Polska. Jak przyznał na łamach wp.pl ksiądz, jest zdziwiony obecnym oburzeniem niektórych parafian, ponieważ takie karteczki otrzymują już od trzech lat. A wielkość kwoty, jaką parafianie chcą wpłacić jest całkowicie dobrowolna. Proboszcz odniósł się także do kwestii danych osobowych, znajdujących się na wręczanej parafianom kartce.
- Trochę zakręciliśmy się na punkcie danych osobowych. Ja jestem proboszczem od 14 lat i wciąż nie wiem, ile osób jest w danej rodzinie, stąd właśnie takie zapytanie - mówi dla portalu wp.pl ksiądz Czesław Misiewicz. - Kto przychodzi do kościoła, pojawia się na mszach, ten wie, na co te pieniądze są przeznaczone. Co roku robię zestawienie całości zebranych pieniędzy. Do kościoła w naszej parafii chodzi zaledwie 14 proc. zapisanych parafian. To na barkach tych ludzi leży finansowanie remontów, opłacenia konserwatora - odpowiada ksiądz Misiewicz. Proboszcz potwierdził również, że dobrowolną wpłatę faktycznie zbiera podczas kolędy, ponieważ jest to najbardziej odpowiedni moment.
Szeroko w tej kwestii dla redakcji eLuban wypowiedział się natomiast ks. Waldemar Wesołowski, rzecznik prasowy Diecezji Legnickiej.
Chcę przypomnieć, że Kościół w Polsce utrzymuje się wyłącznie z ofiar wiernych (rzadkie przypadki, kiedy ma dodatkowe źródła np. z prowadzonej działalności, na którą musi mieć zgodę biskupa). Zwłaszcza parafie wiejskie i ich duszpasterze utrzymywani są z ofiar wiernych. Coraz rzadziej proboszczowie małych parafii uczą w szkole, z czego mogą mieć dodatkowy dochód. Utrzymanie parafii związane jest z kosztami, nie licząc utrzymania księdza i plebanii, trzeba płacić za prąd, wywóz śmieci, ścieki, podatki gruntowe i od nieruchomości (zwolnione są cmentarze i budynki kościelne, za plebanię i inne obiekty jest naliczany podatek), ksiądz musi się ubezpieczyć w ZUS. Ponadto każda parafia płaci podatek ryczałtowy na rzecz diecezji (kuria, seminarium, caritas). Każda parafia płaci również podatek do Urzędu Skarbowego - i tutaj mamy błędne przekonanie wielu osób, że Kościół nie płaci podatków - to jest kłamstwo! Co więcej, podatek ryczałtowy, płacony kwartalnie, naliczany jest przez Urząd Skarbowy, nie od ilości wiernych chodzących do kościoła, ale od ilości mieszkańców zameldowanych na terenie parafii. W tym są również osoby niewierzące, innych wyznań czy religii, osoby zameldowane ale przebywające gdzie indziej... Wielkim obciążeniem finansowym parafii, zwłaszcza wiejskich, jest obowiązek dbania o obiekty zabytkowe. I tutaj nasza diecezja posiada kilkaset kościołów, z których większość jest wpisana do rejestru zabytków. W parafii Kościelnik takich obiektów jest 4, ostatni z nich, romański kościółek na cmentarzu, to jeden z najstarszych obiektów w naszej diecezji, który wymagał natychmiastowej interwencji ze względu na bardzo zły stan techniczny. Na utrzymanie, renowację i konserwację takich obiektów można pozyskiwać środki zewnętrzne (nie zawsze jednak to się udaje), ponieważ są to kwoty sięgające setek tysięcy złotych, prace są planowane na kilka lat. Żeby móc ubiegać się o dotacje celowe, musi być wkład własny parafii - i tutaj docieramy do tego, skąd proboszcz może wiedzieć, jak zaplanować działania, skoro nie wie na czym stoi? W parafii Kościelnik w ostatnich latach przeprowadzono wiele prac budowlanych, remontowych i restauratorskich na kilkaset tysięcy złotych. Kwestia określenia się przez parafian co do ofiary na cele kościelne nie jest nowością, w wielu parafiach taka praktyka istnieje, co pozwala proboszczom zaplanować prace, ale też starać się o dotacje zewnętrzne. Bez takiego wsparcia nie byłyby możliwe żadne prace. Są to kwoty deklarowane przez daną rodzinę, co pozwala na zaplanowanie działań. Ksiądz proboszcz wyraźnie zaznaczył, że nie jest to obowiązkowe, że ofiary są dobrowolne a kwota ustalana przez konkretną rodzinę. Nikt nie powinien czuć się zmuszony. Przypomnę jednak, że troska o parafię leży w rękach parafian.
Ksiądz Wesołowski odniósł się również do danych osobowych, które powinni wpisać parafianie z Kościelnika. Jak podkreślił, każda parafia ma prawo posiadania, przechowywania i zarządzania danymi osobowymi. - W każdej diecezji jest powołany inspektor danych osobowych, który czuwa nad bezpieczeństwem tych danych. Każdy ksiądz i każda osoba świecka pracująca w kancelarii są przeszkoleni w tej kwestii, również co do zabezpieczenia takich danych - dodał.
Sami parafianie w Kościelniku są w tej kwestii podzieleni. Jedni poczuli się dotknięci otrzymując kartki na "Dobrowolną daninę kościelną" inni nie widzą w tym nic złego.
- Rozumiem, że obowiązkiem parafian jest utrzymać swój kościół jednak to jest dla mnie przesada. Wolałabym po prostu włożyć jakąś kwotę do koperty dla księdza i tyle. Po prostu, anonimowo. Dla mnie to po prostu próba wymuszenia wyższych kwot. No bo jak włożę 20 zł do koperty i podpiszę się imieniem i nazwiskiem, to ksiądz może pomyśleć, że żałuję na kościół. A może mnie po prostu na więcej nie stać - mówi pani Małgorzata, mieszkanka wsi.
Inna wierna nie widzi w tym nic zdrożnego i jak przyznaje, co roku deklaruje jakąś kwotę, którą przeznaczy na parafię Ścięcia św. Jana Chrzciciela.
- Naprawdę nie rozumiem tej afery. Podczas weekendu przeczytałam pierwszy artykuł na ten temat i to wówczas poczułam się urażona. Nie wiem jak ktoś może robić z tego problem. Przecież nawet tej kartki nie musi wkładać do koperty, nie musi się podpisywać i nie musi deklarować ani wpłacać jeśli nie chce. Przecież ksiądz nie zrobi z tego powodu jakiejś afery. Jest nas po prostu mało, a kościół wymaga stałych nakładów finansowych, dlatego ksiądz proboszcz Misiewicz zbiera pieniądze. Co ma innego zrobić? Pozwolić by zabytek popadł w ruinę? Ja płacę i nie narzekam. W końcu to parafia, do której należę - mówi pani Janina.
Pozostaje jednak pytanie, czy jeśli do kościoła w Kościelniku faktycznie uczęszcza tak mało parafian to czy nie warto połączyć jej z inną, pobliską? Jak mówił pan Konrad, i tak wiele osób uczęszcza już do innych kościołów w okolicy. Można również pomóc księdzu w kwestiach formalnych przy pozyskiwaniu dotacji zewnętrznych na remont kościoła. Jedno jest pewne, zabytki, niezależnie od tego czy mają charakter sakralny czy świecki, warto zachować w dobrym stanie.
Napisz komentarz
Komentarze