AKTUALIZACJA
Jak się okazuje, sprawa nie jest tak oczywista jak początkowo wydało się dziennikarzom z zaprzyjaźnionej redakcji Zinfo.pl.
Rodzice mają ograniczone prawa rodzicielskie, dodatkowo wobec obojga toczą się postępowania w innych sprawach. W piątek o 9:00 w lubańskim Sądzie Rejonowym odbyła się sprawa dotycząca ustalenia opieki nad odebranym dzieckiem. Niestety, sędzina nie wpuściła dziennikarzy na salę rozpraw i ta odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Sytuację na swoim portalu skomentowali również dziennikarze Zinfo.pl:
Sprawa jest wielowątkowa i skomplikowana. Żałujemy, że obecna na miejscu podczas odbierania dziecka kurator nie chciała z nami rozmawiać. Wobec tego wciąż nie znamy stanowiska sądu i przyczyny decyzji o zabraniu malucha. Kto ma rację? Czy ta sprawa ma "drugie dno"? Niestety ustalenie tego wydaje się oddalać.
***
Wczoraj około 10:00 zadzwonił zrozpaczony mężczyzna, któremu siłą próbowano odebrać dziecko. Niespełna 3-letni chłopiec przebywał w mieszkaniu z babcią. Ojciec nie chciał wpuścić kurator z Lubania, która zjawiła się na miejscu w celu odebrania mu syna, w związku z tym ta wezwała na miejsce policję, straż i pogotowie. Ulica Wyspiańskiego w Zgorzelcu wyglądała, jakby działa się tam "nagonka" na groźnego przestępcę — początkowo stały tam dwa pojazdy straży pożarnej, radiowozów policyjnych w pewnym momencie naliczyliśmy pięć. Czy tak odbiera się dzieci? Czy to było potrzebne?
Ojciec twierdzi, że kuratorka się "uwzięła" i absolutnie nie ma podstaw, by odbierać mu dziecko. Na miejscu rozmawialiśmy z wieloma sąsiadami, żaden z nich nie twierdził, że pojawiały się jakiekolwiek przesłanki, które miałyby świadczyć o tym, że dziecku w tym domu działa się krzywda. Pani kurator nie przeprowadziła żadnego wywiadu wśród sąsiadów. MOPS w Zgorzelcu miał wydać pozytywną opinię na temat warunków, w których przebywa dziecko.
Widzimy go tu często, to taki fajny chłopiec, na rowerku jeździ. I babcia się nim tu opiekuje i na spacery chodzi, i wujek. Wszystko było dobrze.
Tak to państwo działa. Zamiast pomagać, to od razu zabierają dzieci, bo tak najłatwiej. Niech ktoś, ta pani, tu do nas wyjdzie i z nami porozmawia! - mówią sąsiedzi.
Kurator nie chciała z nami rozmawiać, więc jej stanowiska niestety nie poznaliśmy.
Po czterech godzinach, około 12:00 ojcu dziecka pokazano nakaz przeszukania mieszkania. Policja twierdziła, że muszą sprawdzić, czy dziecko jest w mieszkaniu. Faktem jednak jest, że policja wiedziała, że dziecko tam przebywa, ponieważ wcześniej pokazywało się w oknie balkonowym i radośnie machało, nieświadome tego, co miało nastąpić.
W tym momencie rodzic podjął niełatwą, acz wydaje się, najrozsądniejszą decyzję — dobrowolnie wpuścił policję i kurator do mieszkania. Zrobił to z miłości, nie chciał narażać synka na traumę, jaką niewątpliwie byłoby wyważanie drzwi przez straż i policję. Matka dziecka odeszła od rodziny w sierpniu, od tego czasu ojciec sam wychowuje syna. Pomaga mu babcia, z którą mieszka. Kocha syna, pracuje, chce dla niego jak najlepiej, o czym bez wątpienia świadczą łzy, które wylewał w momencie wyprowadzania dziecka z domu.
Dziecko prawdopodobnie zostanie umieszczone w pieczy zastępczej w Lubaniu.
Czy naprawdę to było konieczne? Czy nie można inaczej? Czy dyskryminuje się ojców i ich prawa? Czy zamiast wydzierać dziecko z domu, nie można pomóc? Ta sprawa na pewno nie kończy się w tym momencie. Ojciec zapowiada walkę o syna.
Napisz komentarz
Komentarze