- Oczekiwanie rzędu od kilkudziesięciu minut do nawet kilku godzin jest co raz częstsze. W zeszłym tygodniu miałem okazję przekonać się, że może skończyć się to tragicznie. Na szczęście u bliskiej mi osoby nie doszło do zgonu, a jedynie do mocnego pogorszenia stanu zdrowia. Przy dłuższym oczekiwaniu skutki byłyby tragiczne. Rozmawiam ze znajomymi i widzę, że ten problem dotyka wiele osób, nie chodzi tu z reguły o Covid-19 ale o dolegliwości, które nie mają z tym nic wspólnego - napisał do nas czytelnik.
- Nie winię ratowników, bo wiem, że mają ciężką pracę, ale ktoś odpowiada za to, że w Lubaniu od wielu lat jest tylko jedna karetka. Przecież w nowej siedzibie pogotowia ratunkowego przy PSP w Lubaniu miało być miejsce dla dwóch zespołów - dodaje nasz czytelnik.
Z prośbą o odpowiedź zwróciliśmy się do Piotra Archackiego, Rzecznika Pogotowia Ratunkowego w Jeleniej Górze.
- Czas dojazdów zespołów niestety się wydłuża. Dzieje się tak ze względu na sytuację, która nas dosięgnęła. Postoje na SOR-ze, ubieranie się w kombinezony, dezynfekcja karetki itd. Niejednokrotnie ze wsparciem przyjeżdżają do nas zespoły z ościennych miejscowości. Sytuacja jest trudna i musimy sobie to szczerze powiedzieć. Ludzie muszą być wyrozumiali. Zarówno my jak i czas nie jest z gumy. Pewne procedury musimy wykonać, aby pacjenci, do których jedziemy zaraz po wyjeździe związanym z koronawirusem czuli się bezpieczni.
Jak podkreśla rzecznik sytuacja związana z Lubaniem i okolicami nie jest odrębna. - Wszędzie jest podobnie - zaznacza Piotr Archacki i tłumaczy co spowodowałoby poprawę sytuacji.
- Byłoby prościej gdybyśmy nie stali na SOR-ach, a w szpitalach byłoby więcej miejsc. A tak czas przekazania pacjenta wydłuża się czasami do godziny czy dwóch, a wiemy, że w innych szpitalach nawet dłużej. Nie mamy możliwości pozostawienia na pastwę losu pacjenta na SOR-ze bo jest następne zlecenie. Ktoś tego pacjenta musi od nas przejąć - personel medyczny bądź lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego. Jedni czekają, drudzy czekają, a to wszystko dlatego, że przywiezionego wcześniej przez zespół pacjenta nie ma gdzie położyć - tłumaczy Piotr Archacki.
Napisz komentarz
Komentarze