Historia samej choroby, podobna jest do wielu innych. W listopadzie czy grudniu sytuacja epidemiologiczna osiągała szczyty dziennych zachorowań i zgonów, a system zdrowia po prostu nie dawał rady. Niejednokrotnie słyszeliśmy rozpaczliwe nagrania rozmów dyspozytorów z załogami karetek i szpitali, czy relacje lekarzy, że właściwie codziennie stają przed wyborem kogo ratować. Nagminnie słyszeliśmy o kłopotach z tworzeniem łóżek covidowych, kłopotami z dostawami tlenu, leków itd., jednym słowem ogólna sytuacja ocierała się o koszmar.
Podobnie było w przypadku Pana Tomka (imię zmienione-dop. red.). On też ciężko przechorował covid. Podobnie jak wielu pacjentów w kraju przetrwał godzinne oczekiwanie w karetce przed zamkniętymi drzwiami szpitala, zakończone gdy zespół ratowników zagroził wezwaniem policji. To co później się działo nadal budzi ogromne emocje, mimo że od tych zdarzeń minęło ponad pół roku. Nasz rozmówca w lubańskim szpitalu spędził osiem dni i jak mówi nie życzy nikomu takich przeżyć. Chodzi o wydawałoby się podstawową sprawę - dostęp do toalety i prysznica:
Załatwienie potrzeby fizjologicznej musiało odbywać się w obecności drugiej osoby na środku podłogi ze wszystkimi towarzyszącymi temu efektami nawet bez żadnej kotary. Po wszystkim jednorazowy basen zostawał umieszczany w foliowym worku i zawiązywany, aby zbytnio nie śmierdziało. Nie kąpałem się osiem dni, bo tak długo przebywałem w szpitalu. Baseny i kaczki były wynoszone rzadko, ponieważ ograniczano do minimum konieczność wchodzenia personelu do nas.
W tym samym czasie w szpitalu w Lubaniu leżała w podobnych warunkach mama (ok.70 lat) mojego kolegi tylko, że w pokoju czteroosobowym. I w świetle tego co napisałem wcześniej nie byłoby to nic odmiennego, gdyby nie fakt, że wśród kobiet, pewnie z powodu braku miejsc, znalazł się również mężczyzna. Tego nawet nie da się skomentować. - relacjonuje nasz rozmówca.
Ze szpitalnego punktu widzenia nie ma nic dziwnego w korzystaniu z rozwiązań typu kaczka czy basen. Wszyscy też doskonale zdają sobie sprawę, że rekordowe ilości zachorowań w listopadzie powodowały ogromny napływ pacjentów do szpitali. Na upartego można sobie tłumaczyć – Trudno, to wojna, sytuacja była dramatyczna, ale przeżyłem, dałem radę. Niestety zaskakujące jest to, że w kwietniu tego roku (po 6 miesiącach) sytuacja pacjentów w lubańskim szpitalu była dokładnie taka sama:
Od mojego wypisu minęło już pół roku i myślałem, że warunki w szpitalu uległy już poprawie. Ale niestety w tym tygodniu dowiedziałem się, że pacjenci nadal trzymani są w podobnych warunkach. Jeżeli coś się zmieniło, to tylko to, że były na oddziale takie tygodnie, w których zabrakło jednorazowych „kaczek” i „basenów”. Wtedy do załatwiania spraw fizjologicznych były dostępne tylko ok.50 litrowe worki foliowe. Do nich bezpośrednio trzeba było załatwiać swoje potrzeby, ewentualnie niektórzy wybierali umywalkę, która znajduje się w rogu sali.
Sądzę, że szpital w Lubaniu nie jest jedynym miejscem w Polsce, gdzie panują takie warunki bytowe dla pacjentów, ponieważ większość szpitali nie ma odpowiedniej infrastruktury dla oddziałów zakaźnych. Tak to wygląda oczami pacjenta i ten obraz jest zupełnie inny niż ten „malowany” przez telewizję. - pisze Pan Tomek i podkreśla - Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie mam żadnych pretensji do lekarzy i pielęgniarek. Oni robią naprawdę co mogą i robienie im jakichkolwiek zarzutów byłoby po prostu świństwem.
Poprosiliśmy Łużyckie Centrum Medyczne w Lubaniu o komentarz do opisywanych sytuacji. Po kilku tygodniach oczekiwania otrzymaliśmy odpowiedź. Wprawdzie nikt jej nie podpisał, ale otrzymaliśmy ją na papierze firmowym i dlatego traktujemy jako stanowisko szpitala (dokument w galerii). W pierwszej części pisma czytamy o przebiegu zamiany części szpitala w oddziały dla pacjentów covidowych i opis sytuacji szpitala w październiku i listopadzie:
Biorąc pod uwagę dotychczasowy zakres świadczonych usług, które nie wymagały izolowania pacjentów na tak dużą skalę oraz biorąc pod uwagę ograniczoną infrastrukturę wodno-kanalizacyjną Oddziału Chorób Wewnętrznych, NZOZ ŁCM w Lubaniu zapewniło kilkanaście sal izolacyjnych z pełnym węzłem sanitarnym, natomiast pozostałe sale chorych były dostosowane do izolowania pacjentów bez zapewnienia węzła sanitarnego(...)
Zgadzamy się z twierdzeniem pacjenta, że nasz szpital nie jest dostosowany do leczenia pacjentów chorych zakaźnie na tak dużą skalę, a utworzenie kolejnych sal z pełnym węzłem sanitarnym było i jest niemożliwe ze względu na ograniczenia architektoniczne. Ponadto ze względu na dużą zachorowalność i stałe obłożenie oddziału pacjentami przeprowadzenie jakichkolwiek prac modernizacyjnych, było po prostu niemożliwe.
Stanowisko szpitala jest jasne – taka była sytuacja, więc należało postępować skutecznie, tak aby leczyć jak największą ilość pacjentów. Jednak w świetle relacji pacjentów, że nic się nie zmieniło na przestrzeni pół roku zapytaliśmy również - dlaczego po roku pandemii nie można zorganizować pracy oddziałów tak, aby pacjenci mieli dostęp do sanitariatów, które jak wiemy są elementarne i niezbędne w prawidłowym funkcjonowaniu zdrowych ludzi, a co dopiero w trakcie choroby. Szpital odpowiedział nam dokładnie tak:
Odnosząc się natomiast to zapytania pana dziennikarza pragnę jednoznacznie stwierdzić, że nieprawdziwe i krzywdzące jest stwierdzenie, że przez rok czasu trwania pandemii nic nie zrobiliśmy dla naszych pacjentów wręcz przeciwnie stworzyliśmy im sale z dostępem do tlenoterapii ratującej im życie, zakupiliśmy niezbędny sprzęt medyczny w postaci respiratorów i urządzeń do tlenoterapii ratujących im życie zapewniliśmy personel medyczny niezbędny do ratowania ich zdrowia i życia, niestety zabrakło nam możliwości i czasu ze względu na nieprzerwanie trwającą dla nas do dnia dzisiejszego walkę z pandemią na stworzenie „pryszniców i toalet”, które niestety stanowią brak komfortu pobytu, ale nikomu nie uratują życia.
Można by się czepiać, że to trochę tak jakby piekarz chwalił się, że piecze chleb, a nauczyciel, że uczy. Bezwzględnie trzeba przyznać rację, że z taką sytuacją epidemiczną spotykamy się po raz pierwszy. Natomiast z tył głowy mamy myśl, że jesienią zderzymy się z kolejną falą pandemii i covidowy koszmar powróci. Dlatego zadajemy sobie pytanie, czy wtedy nadal brak pryszniców i toalet będzie jedynie brakiem komfortu, który nikomu nie uratuje życia, czy raczej szpital nauczony doświadczeniem i zgodnie ze swoim hasłem „Po pierwsze pacjent” wykorzysta wakacyjny czas na przygotowania.
Napisz komentarz
Komentarze