Na początek garść liczb. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że z końcem 2020 roku na polskim rynku było niemal 43,7 mln kart płatniczych. 87,8 proc. z nich działały metodą zbliżeniową. Tylko w trzech ostatnich miesiącach ubiegłego roku Polacy takimi kartami wykonali 1,56 mld transakcji bezgotówkowych. Samych terminali w kraju jest około miliona.
30 lat minęło
Karty płatnicze w sumie mają już ponad 50 lat, ale do Polski dotarły znacznie później. W tym roku obchodzimy 30. rocznicę ich obecności nad Wisłą. Zaczęło się od zmian ustrojowych po 1989 roku, kiedy do Polski zaczęły wchodzić zachodnie instytucje finansowe. Firma VISA zaczęła z bankami podpisywać umowy na wydawanie kart. Z kolei Polskie Biura Podróży ORBIS i Bank Inicjatyw Gospodarczych BIG S.A zaczęły budować wspólne centrum finansowe, co zaowocowało powstaniem w 1991 roku POLCARD.
„Pionierami na rynku wydawnictwa kart w Polsce były odpowiednio: w segmencie klienta biznesowego – Bank Inicjatyw Gospodarczych S.A., który już w 1991r. wydał pierwszą międzynarodową kartę płatnicza VISA Business, w segmencie klienta detalicznego – Bank Pekao S.A., który w 1993r. jako pierwszy wprowadził do swojej oferty kartę VISA Classic. W roku 1992r. POLCARD uruchomił pierwszy w Polsce terminal POS, a rok później wydał pierwszą krajową kartę płatniczą – kartę POLCARD.” – przypomina serwis pyarto.com.
Na początku z taką kartą niewiele można było zrobić, bo nie było miejsc, które akceptowały takie płatności. Brakowało terminali i bankomatów. Ale już dekadę później sytuacja się zmieniła. W 1996r. wydano milionową kartę płatniczą na polskim rynku, a w 2000 r., w Polsce było już ponad 10 milionów kart.
„Kluczowe dla dalszego rozwoju rynku płatności bezgotówkowych, w tym dla rynku kartowego, było uruchomienie systemów bankowości internetowej, które wprowadziły bankowość w kraju na zupełnie nowe tory. To właśnie boom technologiczny początku XXI wieku spowodował, że prawie wszystkie polskie banki wydawały karty swoim klientom, a pieniądz elektroniczny zaczął odgrywać kluczową rolę w polskiej gospodarce. W 2002r. wyemitowano w Polsce ponad 16 mln kart, natomiast wartość transakcji zrealizowanych za pomocą „plastików” przekraczała już 100 mln złotych.” – dodaje portal.
Implant pod skórą
Pytanie, co dalej? Żywot kart będzie jeszcze trwał, chociaż obecnie można w sklepach śmiało płacić, zbliżając do terminala telefon. Umożliwiają to odpowiednie aplikacje. Ale prawdziwy przełom już stoi u drzwi. Można płacić ręką, a dokładnie chipem znajdującym się pod skórą.
„Naszego implantu płatniczego nie można zapomnieć ani zgubić. Nie wypadnie nam z portfela, nikt go też stamtąd nie zabierze. Implantu nie da się zeskanować, sfotografować ani zhakować, jak karty kredytowej czy debetowej, aby później użyć wydrukowanych na niej danych.” – tak swój pomysł w mediach zachwala Wojciech Paprota, szef polsko-brytyjskiego startupa.
Urządzenie jest wielkości małej agrafki, ma około pół milimetra grubości. Działa dzięki układowi scalonemu i krzemowej otoczce, która zastępuje antenę. Wszystko to znajduje się w hermetycznej obudowie z biopolimeru. Implant został przebadany i nie stwierdzono, żeby wywoływał choroby czy alergie. Jego wszczepienie (w konkretnych placówkach w Polsce) trwa kwadrans.
Od połowy czerwca tak za zakupy może płacić pan Bartosz z Białej Podlaskiej. „To bardzo ciekawa rzecz, która ułatwi mi życie. Na co dzień nie używam gotówki, wolę płacić kartą lub telefonem. Implant sprawi, że będzie to jeszcze łatwiejsze.” – mówił dziennikarzom po zabiegu.
Napisz komentarz
Komentarze