Pana odejście z Leśnika Osiecznica po tak świetnym sezonie była dużym zaskoczeniem. Skąd decyzja o przeprowadzce do Lubania?
- Szczerze mówiąc decyzja była przeze mnie bardzo dobrze przemyślana. Decyzję podjąłem w ciągu trzech dni. Kilka razy spotkałem się z zarządem klubu z Lubania. Głównym celem, który przyciągnął mnie do Łużyc, to rozwój. Myślę troszeczkę o sobie i chcę iść do przodu. Na tym polega świat piłkarski. W profesji trenera decyzję trzeba podejmować szybko. Widzę tutaj wielką szansę by stać się jeszcze lepszym trenerem. Jest bardzo dobra baza, utalentowana młodzież. To są duże rzeczy.
Zapewne liczy Pan, że w Lubaniu czwarta liga zagości na dłużej niż jeden sezon.
- Po to tutaj przyszedłem. Chcę zrobić dobrą piłkę w Lubaniu, mam na to pomysł, w czym pomocna może okazać się zdobyta wcześniej wiedza i doświadczenie. Z drugiej strony nie czuję się osobą, która wszystko wie. Dużo uczę się od zawodników. Wydaje mi się, że w tym momencie swojego życia, po pięknej przygodzie w Osiecznicy, gdzie udało mi się stworzyć zespół, który zdobył piąte równorzędne miejsce jako beniaminek. Były nawet apetyty na coś więcej. Zabrakło nam troszeczkę doświadczenia, ale i tak zrobiliśmy fajną historię. Temat jest jednak dla mnie zamknięty. Teraz przede mną coś nowego. Jest wiele rzeczy do zrobienia, ale jestem pozytywnie nakręcony i lubię wyzwania.
W pierwszym sparingu w spotkaniu z Mewą Kunice w zespole wystąpiło wielu zawodników, którzy są przymierzani do gry w Łużycach. Ulegliście rywalowi, ale w wielu momentach wyglądaliście naprawdę dobrze.
- Wynik w sparingach jest sprawą drugorzędną. Mam założenia, które starałem się chłopakom na odprawie przedmeczowej omówić. Jesteśmy w okresie kiedy pracujemy nad wytrzymałością, a także nad pracą swojego ciała. Z piłką nie robiliśmy jeszcze wiele rzeczy. Jeśli chodzi o taktykę sparing pokazał to, że chłopcy słuchają i jeśli chodzi o taktykę starają się to wykonywać co jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Graliśmy z dobrym przeciwnikiem. Mimo że sparing dogrywaliśmy na ostatnią chwilę zgodzili się przyjechać z Kunic. Chłopcy wiedzą mniej więcej gdzie są, gdzie są deficyty. Uczymy się i budujemy. Cały czas powtarzam, że awans do czwartej ligi dla Łużyc był skutkiem gry przez cały sezon, a nie cel. A to duża różnica.
Na jakich pozycjach chciałby Pan szczególnie wzmocnić zespół?
- Trzeba zacząć od tego, że Łużyce awansowały do czwartej ligi z dużą pomocą zawodników, którzy normalnie powinni występować w zespole juniorów. Młodzi chłopcy dopiero wchodzą w wiek seniora. Rozwój klubu polega na tym, że juniorzy także awansowali do ligi wojewódzkiej. Tutaj już nie będą grali w dziewięciu, jechali na boisko drużyny przeciwnej i wygrywali 5 czy 9 do zera. Mamy z zarządem jedną myśl, że oni mają grać w swojej kategorii wiekowej. Jeżeli oczywiście będzie zawodnik, który się mentalnie wyróżnia i pasuje do drużyny, to oczywiście będzie miał w niej miejsce. Podobnie jak Mario Goetze w wieku 17 lat grał w Borusii Dortmund. Nie widzę żadnych przeszkód, ale muszą na to zapracować. Od samego początku wprowadzamy zasady, musi być hierarchia, tak się buduje zespół. Potrzebujemy więc do seniorów dużo zawodników. Poinformowałem zarząd, że potrzebujemy 21 ludzi do gry, a seniorów w Lubaniu jest niestety mało. Cały czas szukamy ludzi, którzy będą pasowali do drużyny mentalnie i posiadali odpowiednie umiejętności. Będą zatem roszady, mam nadzieję fajne nazwiska oraz transfery „last minute”. Póki co poznaję zespół i trenujemy.
Cel na nadchodzący sezon będzie równie ambitny co w Osiecznicy?
- Z autopsji wiem, że cele trzeba sobie windować w górę. To jeszcze nie jest jednak moment by się nad nimi zastanawiać. O celach na nowy sezon za jakiś czas porozmawiamy sobie w szatni. Ale to dopiero za jakiś czas.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze