Z końcem października prywatny przewoźnik autobusowy „Bieleccy” likwiduje linię autobusową łączącą Grodnicę, Bożkowice, Zapustę i Kałużną z Olszyną i Lubaniem. Mimo że żyjemy w czasach, gdy w niemal każdej rodzinie jest samochód, brak komunikacji publicznej stanowi problem. Szczególnie dla ludzi starszych, którzy czasem mają potrzebę, nie angażując bliskich, pojechać do lekarza bądź na zakupy.
- Jesteśmy odcięci od świata. Wiadomo dużo uczniów tu nie ma, bo pokupowali samochody i razem jadą. - mówi nam sołtys Grodnicy, Barbara Kosakowska. - Ja sama mam samochód, ale przychodzi taki dzień, że nie ma nikogo i trzeba jechać autobusem. Rozumiem też właściciela busów, bo nie ma ludzi. Ostatnio jechałam z Grodnicy do Lubania i w obydwie strony jechałam sama. W tych czasach, żebyśmy nie mieli tu autobusu, to jest tragedia. Staramy się, aby chociaż dwa razy w tygodniu ludzie mogli dojechać do Olszyny czy Lubania. Chociaż tyle.
Niestety na tej linii tendencja jest spadkowa. Na chwilę obecną na tym odcinku sprzedajemy cztery bilety miesięczne i przewozimy 90 osób w skali miesiąca. Po prostu ta linia nie jest w stanie sama się utrzymać – mówi nam Krzysztof Bielecki, właściciel firmy przewozowej.
Jak się dowiadujemy, linia od trzech lat była nierentowna i cały czas miała tendencję spadkową. Największy problem będą miały dzieci, które jeździły do szkoły na bilecie miesięcznym i osoby starsze.
Mieszkańcy, za pośrednictwem Pani sołtys i radnego Romana Grubizny, zwrócili się do Urzędu Miasta i Gminy Olszyna z prośbą o pomoc w utrzymaniu linii bądź zorganizowanie transportu publicznego dwa razy w tygodniu.
Po otrzymaniu pisma od mieszkańców Grodnicy, Bożkowic i Zapusty podjąłem rozmowy z PKS Voyager i jestem z prezesem umówiony w przyszłym tygodniu - usłyszeliśmy od burmistrza Olszyny, Leszka Leśko.
Zaskakująca jest polityka urzędu w tej kwestii. Tu potrzebne jest kilka słów wyjaśnienia. Transport publiczny odbywa się na podstawie specjalnych licencji i zezwoleń. Te ostatnie wydawane są zależnie od własności dróg, po których odbywają się kursy. Nawet licencjonowany przewoźnik jakim jest lubański Voyager na uruchomienie linii Lubań - Grodnica – Lubań musi mieć zezwolenie, którego w tej chwili nie posiada.
- W dobie zamieszania wokół ustawy o transporcie zbiorowym, które trwa od dwóch lat, odtworzenie tej linii będzie ani szybkie, ani możliwe. W tej chwili nie mamy też potrzebnych na to ludzi ani środków transportu – usłyszeliśmy od kierownika działu przewozów PKS Voyager, Bogusława Borowskiego.
Dlatego też prowadzenie rozmów z przewoźnikiem, który nie ma zezwolenia na linii Lubań - Grodnica – Lubań jest niczym zdobywanie na nowo, dawno zdobytej góry. Przecież takie zezwolenie do końca października posiada jeszcze firma Bieleccy, która ze względów ekonomicznych zamierza je dopiero wypowiedzieć.
Nikt z nami dotychczas nie rozmawiał, ale jesteśmy jak najbardziej otwarci na rozmowy, jeżeli gmina chciałaby dotować tą linię będziemy nadal ją utrzymywać – mówi Krzysztof Bielecki - Burmistrz Olszyny zawsze był za tym abyśmy ją jak najdłużej utrzymywali, co robiliśmy, ale w ten sposób już się nie da – podsumował przedsiębiorca.
To się wiąże oczywiście z środkami, jakie warunki oni chcą nam zaproponować. Przyjadą, usiądą, będą rozmawiać – usłyszeliśmy od burmistrza Olszyny.
Pocieszające w tej sprawie jest jedynie to, że prywatny przewoźnik, który w tym regionie obsługuje więcej linii na dzień dzisiejszy nie widzi zagrożenia dla innych kursów, mimo tendencji spadkowej w przewozach osobowych.
Napisz komentarz
Komentarze