Do zdarzenia doszło w sobotę o godzinie 15.50 na ulicy Wąskiej w Lubaniu. 60-letni mężczyzna stracił przytomność i padając na chodnik rozbił nos i głowę. Mimo że krwawił, nikt z przechodniów nie reagował.
- Narzeczony przejeżdżając samochodem zobaczył leżącego na ziemi człowieka, choć na początku nie był pewien, bo ludzie przechodzili obok jakby leżały tam śmieci – pisze do nas Pani Natalia.
Mężczyzna mimo wątpliwości, zawrócił, zadzwonił pod numer 112 i udzielił leżącemu człowiekowi pomocy.
Nieprzytomny starszy Pan krwawił z nosa i głowy. Pani dyspozytorka wysłała pogotowie i udzielała wskazówek jak postępować. Narzeczony ułożył mężczyznę w pozycji bocznej bezpiecznej cały czas tamując krwotok z głowy... W czasie, gdy udzielał pomocy, ludzie przechodzili nie pytając czy mu pomóc tylko komentując, że na pewno pijany – relacjonuje Pani Natalia. - To jest okropne, że w dzisiejszych czasach tyle ludzi przechodziło i nikt nie sprawdził czy człowiek żyje nie wezwali pogotowia... nic. Przed przyjazdem karetki tylko jeden mężczyzna się zatrzymał i pomógł okryć starszego Pana...
Tu trzeba dodać, że karetka jechała aż z Gryfowa Śląskiego, bo w Lubaniu wszyscy ratownicy byli zajęci, więc chwilę to trwało.
Naprawdę w takiej sytuacji liczy się każda chwila i jestem strasznie dumna, że mój narzeczony uratował zdrowie, a może i nawet życie starszemu Panu, który nie był pod wpływem alkoholu, a zasłabł uderzając głową o beton i stracił przytomność – podsumowuje czytelniczka.
Na szczęście tym razem mężczyźnie na czas została udzielona pomoc. A co by było, gdyby to trwało dłużej?
Pan Mirosław zachował się tak jak wydawałoby się powinien zachować się każdy. Niestety tak nie jest. Znieczulica społeczna to zjawisko szeroko opisywane przez socjologów i nazywana jest chorobą XXI wieku. Badacze już dawno zauważyli, że ludzie, zwłaszcza w tłumie, wstrzymują się z udzielaniem pomocy myśląc: „na pewno pijany”, „nie mam czasu” bądź „niech pomoże ktoś inny”. Co raz częściej zdarza się też, że świadkowie zdarzenia udają sami przed sobą, że nic się nie stało i odcinają się od niewygodnej rzeczywistości.
Często też brak reakcji tłumaczymy sobie strachem, że reagując coś może się stać również i nam. Niestety często nie reagujemy gdy nic nam nie grozi. Przykład? W grudniu 2016 roku opisywaliśmy sytuację, kiedy dwóch mężczyzn zatrzymało się aby pomóc kobiecie, która miała dachowanie, na łączniku do autostrady. Niestety, aby przewrócić auto potrzebowali pomocy. To co działo się później jeden z nich opisywał na portalu społecznościowym.
- Najlepszy był pan, który zwolnił, z dezaprobatą pokręcił głową i pojechał dalej... „Co się z nami stało? - pytał później mężczyzna. - Czy naprawdę jesteśmy już tak odczłowieczeni, że nie interesuje nas nic więcej niż czubek własnego nosa? Przecież za chwilę to my możemy potrzebować pomocy innych. Nie ma w nas tej świadomości?„
Napisz komentarz
Komentarze