Wielu Polaków nie wyobraża sobie grudniowego świętowania bez choinki, prezentów, kolacji wigilijnej, dzielenia się opłatkiem i kolędowania. Co oznacza kładzenie sianka pod obrus i dlaczego zostawiamy puste miejsce przy stole? Sprawdź!
Wigilia
W tradycji ludowej Boże Narodzenie, czyli Gody, to święto kościelne i symboliczny początek nowego roku. W Wigilię warto było wstać jak najwcześniej – poranek utożsamiano z witalnością. Gdy do izby jako pierwszy wszedł gospodarz, rodzinie zwiastowano szczęście. Jeśli uprzedziła go kobieta, przewidywano zgubę. Szczęśliwcem był też ten, który ugościł młodego, krzepkiego mężczyznę wędrującego z życzeniami od sąsiada do sąsiada.
Nasi przodkowie wierzyli, że w Wigilię domy są odwiedzane przez dusze zmarłych bliskich. Żeby przez nieuwagę nie zranić niewidzialnych gości, nie wolno było np. szyć. Należało dmuchnąć na ławę i krzesło i powiedzieć: posuń się, duszyczko. Po zakończeniu kolacji proszono ją, żeby wróciła do siebie.
Dzieci straszono, że gdy 24 grudnia zbiorą baty, w nadchodzącym roku nie unikną kar. To pokłosie przekonań, zgodnie z którymi przebieg Wigilii determinuje przyszłoroczny urodzaj.
Familijna wieczerza z 12 potrawami symbolizującymi 12 apostołów powinna się rozpocząć po pojawieniu się na niebie pierwszej gwiazdki.
Choinka i prezenty od św. Mikołaja
Ubieranie choinki ma długą tradycję. O drzewkach podobnych do współcześnie przyozdabianych na Boże Narodzenie wzmiankowano juz w XV- i XVI-wiecznych kazaniach. Choinki widywanej głównie w bogatszych domach nie akceptował Kościół, dopatrując się w niej wpływów pogańskich.
Niektórzy twierdzą, że historia drzewka sięga czasów antycznych. Jego pochodzenie łączą się z Rzymianami, którzy laurem ozdabiali drzewa liściaste w celu wkupienia się w łaski boga urodzaju.
Rozsławienie choinki jako wyjątkowego drzewka przypisywane jest św. Bonifacemu. Zgodnie z legendą, nawracając ludność na terenach dzisiejszych Niemiec, ściął on potężny dąb, uznawany przez pogan za święte drzewo. Ten, upadając, zniszczył wszystkie – oprócz jednego – drzewka w okolicy. Niewielką jodełkę, która ocalała, potraktowano jako przejaw mocy Chrystusa, a później zaadaptowano do bożonarodzeniowej tradycji.
Z czasem choinki – najczęściej sosnę, jodłę lub świerk – przyozdabiano łańcuchami z bibuły i słomy, orzechami i jabłkami. Jabłka i orzechy w czasach pogańskich oznaczały zdrowie, ozdoby ze słomy obfitość, a łańcuchy powodzenie.
To właśnie pod choinką grzecznym dzieciom (i dorosłym) prezenty zostawia święty Mikołaj, którego obecnie wyobrażamy sobie jako jowialnego staruszka w czerwonym stroju.
Święty Mikołaj
Mikołaj z Miry, znany również jako Mikołaj z Bari, jest – jak czytamy w Wikipedii – świętym katolickim i prawosławnym. Najstarsze przekazy o nim pochodzą z VI wieku.
Według średniowiecznej hagiografii żył na przełomie III i IV wieku (legendarne przekazy twierdzą, że urodził się około roku 270, a zmarł 6 grudnia między rokiem 345 a 352). Był biskupem Miry w Licji (dziś rejon w Turcji). Wsławił się cudami oraz pomocą biednym i potrzebującym.
Przez wieki był jednym z najbardziej czczonych świętych na Zachodzie i Wschodzie. Największe poświęcone mu sanktuarium jest we włoskim Bari.
Współczesna baśniowa postać Świętego Mikołaja, wzorowana na św. Mikołaju z Miry, jest wykorzystywana w kulturze popularnej w czasie Bożego Narodzenia. Tego dnia przynosi on dzieciom prezenty. Dodajmy – również niektórym dorosłym, bo ten zwyczaj jest chętnie kultywowany w każdym wieku.
Podłaźnik (podłaźniczka), pająk i inne ozdoby
Zanim choinka stała się pełnoprawnym symbolem świątecznym, jako dekoracje służyły podłaźnik (gałązka lub wierzchołek drzewka iglastego) na końskim włosiu i pająki wieszane pod sufitem. Pająki przygotowywały gospodynie wraz z dziewczętami, wykorzystując do tego papier i kolorową bibułę. Oba zdobienia miały zapewnić domownikom dostatek i ustrzec ich przed nieszczęściami.
Unikatowymi ozdobami były te z opłatka. Nazywano je „światami” lub „wilijkami” i wykonywano poprzez wycięcie wzoru i sklejenie tak, żeby utworzyć przestrzenne kompozycje, np. gwiazdy i kule. Symboliczne znaczenie kuli jako wiecznego porządku w kosmosie przeniesiono na bombki.
Wiejskim rekwizytem świąt były również snopy zboża ustawiane w jednym lub we wszystkich kątach izby. Uschnięta słoma z życiodajnymi ziarnami symbolizowała umieranie oraz początek nowego życia.
Kolędowanie
Początków kolędniczego zwyczaju należy szukać w średniowieczu, kiedy to w okresie świątecznym przebierańcy wędrowali od wioski do wioski. Galeria postaci kolędniczych była ograniczona jedynie ludową wyobraźnią. W przedstawieniach nie brakowało postaci takich jak: dziad, śmierć, diabeł czy żołnierz.
Kolędnicy zachodzili do domów i śpiewem pozdrawiali gospodarzy, życząc im urodzaju w przyszłym roku. W zamian za teatralną oprawę prosili o drobny datek, którym najczęściej były pieniądze lub świąteczne jedzenie. Gdy gospodarz nie był hojny albo nie chciał wpuścić kolędników do izby, ci uciekali się do zgryźliwości, śpiewając pod jego adresem złośliwe piosenki.
Za najstarszą znaną polską kolędę uważany jest utwór „Zdrow bądź Krolu Anjelski” (pisownia oryginalna), choć dziś próżno szukać jej w standardowym bożonarodzeniowym repertuarze. Do kolęd, które cieszą się w Polsce największą popularnością, zaliczamy m.in.:
„Pójdźmy wszyscy do stajenki” ,
Szopkarstwo
Tradycja budowania szopek bożonarodzeniowych sięga XIII wieku. Za protoplastę tego zwyczaju uważany jest św. Franciszek z Asyżu, który na 24 grudnia 1223 roku w grocie w pobliżu włoskiego Greccio przygotował pierwszą żywą szopkę przedstawiającą wnętrze stajenki betlejemskiej. W Świętą Rodzinę wcielili się okoliczni mieszkańcy, a figurkę Jezuska wyrzeźbiono w drewnie. W szopce wypełnionej sianem pojawili się też żywy wół i osioł. Od tego momentu w okresie świąt Bożego Narodzenia szopki budowano w różnych częściach Włoch, a potem w całej Europie. Małe stajenki wykonane z drewna i stawiane pod choinką zaczęły pełnić funkcję ozdobną.
W Polsce popularny jest zwłaszcza konkurs bogato zdobionych i wielowieżowych szopek krakowskich.
Sianko pod obrusem
Kępka siana pod obrusem przykrywającym stół wigilijny to relikt dawnych wierzeń. W ten sposób starano się kiedyś zapewnić duchom wygodną wędrówkę do stołu. Różnicą było to, że ówcześnie siano rozkładano niemal w każdej izbie, natomiast dziś kładziemy je tylko symbolicznie.
Później znaczenie siana oderwało się od swej pierwotnej istoty. Zaczęto utożsamiać je ze stajenką, w której na świat przyszedł Jezus, i wiązać z powodzeniem. Wymyślono nawet zabawę polegającą na wyciąganiu źdźbeł spod obrusa. Im dłuższe źdźbło wyjęto, tym ktoś mógł liczyć na większą pomyślność w nadchodzącym roku.
Dzielenie się opłatkiem
Polska to kraj, w którym zwyczaj dzielenia się opłatkiem przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej jest bardzo mocno rozpowszechniony. Dzielą się nim także m.in. Litwini, Czesi, Słowacy i Ukraińcy. Przaśne ciasto z mąki pszennej i wody to symbol Eucharystii, nawiązujący do ewangelicznego dzielenia się chlebem przez Jezusa i jego uczniów. Słowo wywodzi się od łacińskiego „oblatum”, oznaczającego dar, ofiarę.
Gdzieniegdzie w Polsce po wigilijnej kolacji gospodarze do dziś „dzielą” się opłatkiem (kolorowym) ze zwierzętami gospodarskimi, mając nadzieję, że w ten sposób ochronią je przed chorobami.
Puste miejsce przy stole
Kiedyś puste miejsce przy stole przypominało o duszach zmarłych krewnych, bo wierzono, że to właśnie one tam siadają. Dziś dodatkowe nakrycie zostawiamy dla zbłąkanego wędrowca lub osoby samotnej, która zechce spędzić święta w towarzystwie. Współczesny wydźwięk dodatkowego nakrycia świątecznego narodził się prawdopodobnie w czasach zaborów. Puste miejsce było przeznaczone dla członka rodziny, który w wyniku represji przebywał na zesłańczej tułaczce po syberyjskich bezdrożach.
Wróżby
Jedna z najbardziej rozpowszechnionych świątecznych wróżb to kładzenie kawałka opłatka pod każdą miską z potrawą wigilijną i sprawdzanie, czy przykleił się do dna. Jeśli tak, zapowiadano, że roślina, z której wykonano danie, będzie urodzajna. Przyjemności w nadchodzącym roku mogły ominąć osobę, która nie spróbowała każdej z potraw na wigilijnym stole.
Parzysta liczba kołków w płocie oznaczała dla dziewczyny zamążpójście, tak samo jak zielone źdźbło wyciągnięte spod obrusa. Urodzaj miały zapewnić również pasma słomy wyrzucane pod sufit. Do dziś znana jest przepowiednia, że o północy w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, jednak ich rozmowy może usłyszeć jedynie człowiek bezgrzeszny.
Pierwszy i drugi dzień świąt
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia tradycyjnie spędzano w domu w eleganckim anturażu, rodzinnie i z suto zastawionymi stołami. 25 grudnia traktowano jako dzień wolny od sprzątania i gotowania; jedzono przyrządzone wcześniej potrawy.
Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia związany z pamiątką św. Szczepana był znany z huczniejszej zabawy, odwiedzania dalszych krewnych i kawalerskich zalotów. Od rana po wsi chodzili tzw. śmieciarze, którzy słomą zanieczyszczali obejścia panien na wydaniu. Na ich wizytę dziewczęta przygotowywały wódkę i zakąski.
Drugiego dnia świąt rozpoczynało się również chodzenie po kolędzie. Gospodarze wyczekiwali kolędników, którzy przynosili im dobre wróżby i życzenia. Goście w podzięce otrzymywali szynkę, ciasto, a nawet drobną zapłatę.
Regionalne tradycje świąteczne
W Polsce w zależności od regionu możemy spotkać unikatowe tradycje bożonarodzeniowe. I tak np. w Poznaniu, a nawet w całej Wielkopolsce, znana jest legenda o Gwiazdorze, który – zanim zostawi prezenty pod choinką – sprawdza stan czystości butów domowników.
Na Podhalu stół wigilijny obwiązuje się łańcuchem, co ma sprawić, że żaden z domowników nie opuści rodziny. Każdy musi mocno pilnować, żeby łyżka nie wypadła mu z dłoni – jej upadek zwiastuje śmierć bliskiego.
Z kolei na Podlasiu tradycją jest, że na wigilię gospodarz serwuje kisiel z mąki owsianej, a gospodyni kutię. Siadając do stołu, trzeba zachować odpowiednią kolejność: od najstarszego do najmłodszego, żeby w tej samej kolejności umierać.
Na Śląsku znany jest radośnik, czyli opłatek posmarowany miodem, zarezerwowany dla najmłodszych.
Na Podkarpaciu w dawnych czasach podczas świąt wyjście z domu ograniczano jedynie do pójścia do kościoła. „Zakaz” opuszczania gospodarstwa był podyktowany wiarą w to, że w Boże Narodzenie po kolędzie chodzi Jezus, a nie chciano przegapić jego wizyty. Aby wskazać drogę Chrystusowi, w oknach stawiano zapalone lampy.
Napisz komentarz
Komentarze