Niestety już od kilku lat na okolicznych plażach spotykamy tabliczki informujące o zakazie kąpieli, co oczywiście nie zniechęca miłośników wodnych zabaw. Jak się okazuje w powiecie lubańskim nie znajdziemy nadzorowanego, bezpiecznego kąpieliska. Co więcej nie znajdziemy też takich kąpielisk w powiatach ościennych. Według danych Państwowej Inspekcji Sanitarnej, w 2016 roku w całej Polsce odnotowano jedynie 201 nadzorowanych kąpielisk, a w województwie dolnośląskim było ich jedynie 3. Najbliższe bezpieczne i nadzorowane kąpielisko znajduje się w Radkowie, 120 km od Lubania.
Jak dowiadujemy się w PSSE w Lubaniu już od kilku lat ani gminy, ani prywatni właściciele nie wnioskują o zbadanie jakości wody, ani utworzenie kąpieliska. Wynika to z faktu, iż w rozumieniu przepisów, kąpielisko wymaga nie tylko zbadania jakości wody przed uruchomieniem i w trakcie jego działania, ale również zatrudnienia odpowiedniej kadry - ratowników. Nikt nie chce ponosić kosztów i odpowiedzialności za życie i zdrowie miłośników wodnych kąpieli, dlatego tabliczka informująca o zakazie zamyka sprawę. Każdy wchodzi do wody na własną odpowiedzialność i ewentualne, niekorzystne konsekwencje kąpieli ponosi sam.
To że zapłacimy za wstęp na plażę, wyposażoną w przebieralnie, prysznice i zaplecze gastronomiczne wcale nie znaczy, że woda nadaje się do kąpieli. A zagrożeń, szczególnie dla najmłodszych, może być wiele. Kluczowe w ocenie przydatności wody do kąpieli są przede wszystkim wskaźniki mikrobiologiczne kałowego zanieczyszczenia wody oraz zakwity sinic. I o ile bakterii e.coli nie jesteśmy w stanie „dostrzec” to już zakwity sinic zauważymy bez trudu: woda może mieć zieloną, czerwoną lub pomarańczową barwę, dodatkowo zmienia się zapach wody i jej mętność. Kąpiel w wodzie, w której występują sinice może być przyczyną podrażnień skóry oraz dolegliwości ze strony układu pokarmowego i zaburzeń neurologicznych.
Pozostaje nam ostrożność i rozwaga w wyborze miejsca odpoczynku i nic dziwnego, że co raz częściej wybieramy pobliskie Berzdorfer See.
Teoretycznie badania wody na własne potrzeby mogliby wykonywać sami właściciele kąpielisk tylko po to aby ostrzec swoich klientów. Pytanie tylko, który z nich poinformuje gości o niebezpieczeństwie w sytuacji, gdy informację taką bezwzględnie wykorzysta konkurencja. W ten sposób za cichym przyzwoleniem władz wszyscy korzystają z dzikich kąpielisk bez nadzoru ratowników i badań jakości wody. Niestety ni jak ma się to do deklaracji rządzących, którzy ingerują w inne dziedziny życia Polaków mówiąc o trosce o zdrowie obywateli.
Napisz komentarz
Komentarze