"Nie ma to jak w letniej porze, można wysrać się na dworze, letni wietrzyk w pupę dmucha, a po kupie chodzi mucha" - pisał wieszcz nieznany. I dziś możemy odnaleźć ten obraz patrząc na wzrastająca tendencję publicznych wypróżnień zaobserwowaną przeze mnie w ostatnich tygodniach. I byłoby to nawet zabawne, gdyby nie coś bardzo niepokojącego, a mój list do redakcji ma na celu uzmysłowienie społeczeństwu w jakim obrzydliwym świecie przyszło nam żyć.
Przed kilkoma dniami mężczyzna - zaznaczam schludnie ubrany, ze złotym zegarkiem, w nienagannym stroju - szybkim krokiem udał się za śmietnik sklepu Biedronka przy ul. Robotniczej i przykucając wypróżnił się na chodniku, energicznie podcierając się suchą, skoszoną trawą.
I teoretycznie nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie fakt, że Pan po wszystkim otrzepał dłonie i udał się do sklepu. Skierowałam swe kroki za Panem zastanawiając się jakich produktów będzie dotykał. Ku mojemu zdziwieniu najpierw sprawdził dojrzałość cytryn, a następnie udał się na dział z akcesoriami i "obmacywał" butelki na wodę z wymiennymi filtrami, które zazwyczaj kupujemy naszym dzieciom do szkoły. Pan bawił się korkami, obracał butelki w rękach - tych samych, które jeszcze przed momentem tarły trawą po...Oczywiście takich przykładów jest dużo więcej - Panowie oddają mocz za sklepowymi śmietnikami, otrzepują narząd, a następnie udają się do sklepu na zakupy. Sprawdzają twardość pomidorów, przerzucają między palcami czereśnie po czym wcale ich nie kupują. Macają bułki nie zakładając rękawiczek i tendencyjnie gniotą chleby, aby sprawdzić ich świeżość.
Ale żeby nie było szowinistycznie - kobiety również nie pozostają w tyle. Najbardziej rzuca się w oczy choroba wszystkich warzyw i owoców, a mianowicie paznokcica. Jak zapewne Państwo zauważacie na 90% tych produktów są odciśnięte ślady paznokci, pod którymi również zbiera się cała masa brudu i oczywiście bakterie z toalety. Panie sprawdzają dojrzałość lub twardość produktów przypadkowo lub celowo wbijając w nie paznokcie...
Sprzedawcy truskawek również załatwiają swoje potrzeby gdzie popadnie po czym nawet nie przepłukują rąk butelką wody i wracają do pracy. To wszystko jest jakże ludzkie i wszystkim nam znane, ale jak bardzo niebezpieczne. Ile razy widzę w sklepie mamy, które dają dzieciom do rąk zabawki lub produkty ze sklepu, żeby dziecko uspokoić - zanim zdążą jeszcze produkt umyć i wyparzyć. Ilu jest dorosłych, którzy zajadają truskawki lub czereśnie prosto z worka, nie myjąc ich wcześniej?
Drodzy Państwo, ktoś te truskawki zbierał rękami i jak pokazuje życie, niekoniecznie czystymi. Niektórzy przecierają jabłko o koszulę i jedzą w drodze z zakupów. A później jesteśmy zdziwieni, dlaczego my i nasze dzieci mamy dziwne wysypki, gorączki, biegunki. Kobiety w ciąży szczególnie powinny uważać, bo bakterie kałowe są dla nich bardzo niebezpieczne. Ostrzegam wszystkich i proszę mieć na uwadze, że wszystko czego dotykamy w sklepie, czy straganie było już dotknięte przynajmniej kilkukrotnie przez inne osoby z niekoniecznie czystymi dłońmi.
Tyle czytelniczka, której trudno nie przyznać racji.
W całej historii najgorsze jest to, że czytelniczka dołączyła do listu dziś zrobione zdjęcie. Uwieczniła na nim panią obsługującą stragan z owocami, która wypróżnia się w krzakach opodal stoiska - No cóż, ma tak blisko, że nawet nie ściągnęła jednorazowych rękawiczek, którymi nakłada klientom owoce...! - opisała zdjęcie czytelniczka.
Masakra! Naiwny człowiek myśli, że rękawiczki są po to, by towar nie uległ zabrudzeniu. Nie! Jak się okazuje, są po to by sprzedawczyni nie "upaprała" sobie rąk, bo... "Nie ma to jak w letniej porze, można wysrać się na dworze, letni wietrzyk w pupę dmucha, a po kupie chodzi mucha".
Napisz komentarz
Komentarze