Opisał go przy okazji omawiania zwyczajów słowiańskich (Serbów łużyckich) na terenie Górnych Łużyc i Saksonii. Tradycja ta polegała na tym, iż mieszkańcy Starego Lubania budowali niewielkie konstrukcje pływające (Spielfahrzeuge), na których umieszczali świece. Następnie mieli je zapalać i puszczać na niewielkiej rzeczce „Lubań”. Oczywiście w tym przypadku chodziło o mieszkańców wsi Stary Lubań (a nie Starego Miasta wewnątrz murów miejskich, czasem tak mylnie zwanego w materiałach promocyjnych) i rzekę zwaną Potokiem Starolubańskim. Na marginesie, dzisiejsza jej nazwa brzmi nieciekawie - Siekierka od wsi Siekierczyn, przez którą przepływa. Niektórzy niemieccy językoznawcy, jeszcze w XIX wieku twierdzili, iż nazwa powinna brzmieć Lubana i wywodzili ją od słowa „lubiana, ulubiona woda”. Skłaniam się jednak do tezy, iż to nazwa potoku pochodzi od osady Lubań.
Wyburzony budynek przy ul. Armii Krajowej 21 (ryc. z 1935.)
Informacja o obrzędzie światła – ognia, pośrednio potwierdza moim zdaniem słowa wielu lubańskich przedwojennych historyków, iż przed lokacją Lubania na prawie niemieckim (data wciąż dyskutowana, od 1180 r., przez 1220 r., po 1264 r.), istniała wcześniej słowiańska wieś i gród Lubań, które dały swą nazwę nowemu miastu. Część historyków uważa, iż w miejscu tym nastąpiła powtórna lokacja wsi w układzie tzw. łańcuchowym, tyle że już na prawie niemieckim. Wtórna lokacja zapewne odbyła się z udziałem miejscowej ludności słowiańskiej i być może także osadników z Turyngii. Ma o tym świadczyć podział łanowy gruntów w tej wsi. Od nowa przeprowadzona lokacja spowodowała zagęszczenie osady i zintensyfikowanie uprawy roli, a więc zwiększenie wpływów dla jej właściciela. Była także korzystna dla jej mieszkańców poprzez okresowe zwolnienie z podatków. Miejscowy historyk Paul Berkel, w końcu XIX wieku, twierdził iż mieszkańcy Starego Lubania nie mogli się pomieścić wraz z niemieckimi kolonistami w kaplicy Św. Jerzego (na jej fundamentach rozbudowano w końcu XVI w. szkołę na dzisiejszym Pl. Lompy). Wówczas Słowianie mieli wznieść na swoje potrzeby kościół Św. Jakuba przy dzisiejszej ulicy Zgorzeleckiej (dzisiejszy tzw. skwer Św. Jakuba za InterMarche). Podobna sytuacja była także w innych miastach łużyckich, gdzie takie obiekty zwano „kościołami słowiańskimi” i nie chodziło o brak miejsca, lecz uprzedzenia narodowościowe. Teoria Berkela jednak ma poważną lukę, gdyż pomija kościół Św. Mikołaja (w rejonie dzisiejszego Placu Śląskiego), który powstał jeszcze przed lokacją nowego miasta i nowej wsi. W 1264 roku margrabia brandenburski Otto miał dodatkowo miastu nadać tereny wzdłuż ulicy Zgorzeleckiej, co spowodowało rozdzielenie wsi Lubań na dwie części - Stary Lubań i Półwieś – halben Dorf (nazwa z resztą sama sugeruje, iż powstała z podziału). Wieś Stary Lubań składała się z dwóch części, Dolnej – dzisiejsza ulica Łużycka oraz Górnej – dzisiejsza ulica Starolubańska. Pierwotnie główną drogą w kierunku Zawidowa była tylko ulica Starolubańska. Łącznik - dzisiejsza ulica Zawidowska pomiędzy ul. Łużycką a szpitalem, powstała dopiero w XIX wieku. Półwieś (niem. Halbes Dorf, łuż. Połpica, Połpojca) to rejon dzisiejszych ulic Emilii Plater i Młynarskiej, dawniej także rejonu dzisiejszego targowiska i niższej części ul. Garbarskiej. Osadnictwo słowiańskie w tym miejscu ciągnęło się zwartym pasem po wieś Radogoszcz (Windischdorf – dosłownie Wieś Słowian) oraz po drugiej stronie Kwisy – Łagów (część Nawojowa Śląskiego). Pierwsza wzmianka w zachowanych dokumentach o wsi Stary Lubań pochodzi dopiero z 1303 roku, gdy zmarł bezpotomnie jej właściciel z łużycko-śląskiego rodu Seidlitz, a miasto odkupiło ją od margrafa brandenburskiego Hermanna.
Obecnie najstarszy zachowny budynek Starego Lubania - gospodarstwo przy u. Zawidowskiej 13 z 1708 roku, pamiętające czasy puszczania ogni na Siekierce (fot. T. Bernacki)
Na marginesie spotkałem się z hipotezą historyczną, iż miasto Lubań lokowano właśnie na włościach rodu Zajdliców, teza ta nie jest jednak potwierdzona w żadnych źródłach. Ród ten posiadał także i później ziemie w pobliżu Lubania, choćby w 1321 roku książę Henryk Jaworski nadał Henrykowi von Seidlitz prawobrzeżny Kościelnik – Cunnersdorf (później Holzkirch). Mieszkańcom Starego Lubania oraz Półwsi mieszczanie lubańscy nie nadali pełnych praw miejskich, traktując ich nadal jako wieśniaków. Ich mieszkańcy byli ponoć w 1578 roku „pozbawieni praw obywatelskich a nadzwyczajnie opodatkowani”. Już w 1294 roku Otto Długi, zanim jeszcze wieś stała się własnością Lubania, przyznał mieszczanom m.in. prawo połowu ryb w Siekierce „w obrębie jednej godziny”. W 1576 roku obie wsie posiadały łącznie 42 domostwa. Lubań posiadał tą wieś na własność do 1547 roku, po czym utracił w okresie tzw. Pőnfall. Wieś stała się częścią Lubania dopiero po utracie tych ziem przez Saksonię i reorganizacji administracji przez Prusy w roku 1832. Rok później zwiększono ilość rajców miejskich z 9 do 11 (w tym burmistrz, syndyk zarządzający majątkiem i kameriusz – skarbnik), a więc na Stary Lubań przypadły dwa z ośmiu mandatów. Mimo zmiany organizacyjnej, wiejski charakter tej części Lubania widoczny jest właściwie do dziś. Wiele wiejskich zabudowań zachowało się zwłaszcza w dawnym Ober Alt Lauban (ul. Starolubańska). Natomiast w Nieder Alt Lauban (ul. Łużycka) wiele ciekawych budynków, jeszcze często drewniano-szachulcowych, zostało wyburzonych po 1945 roku (ostatni kilka lat temu przy moście na Armii Krajowej nr 21, uznawany niegdyś jako piękny przykład architektury ludowej).
W chrześcijaństwie Wielki Czwartek jest bardzo ważnym dniem w obchodach Wielkiego Tygodnia, Wielkiego Postu, poprzedzającego Wielkanoc. To dzień Wielkiej Wieczerzy, dzień pojednania z grzesznikami. W początkach chrześcijaństwa Wielki Post obejmował dwa dni – Wielką Środę i Wielki Piątek, a więc bez wspomnianego Czwartku. Post sam w sobie miał na celu oczyszczenie duszy, by przygotować ją na wielkie wydarzenie, przyjęcie zmartwychwstałego Chrystusa. Dla ludu była też bardziej prozaiczna przyczyna postu - tzw. przednówek, moment kończenia się zapasów zimowych i konieczność wyrzeczeń do pierwszych nowalijek. Scena pasyjna na XVIII-wiecznym obrazie z klasztoru magdalenek. W scenie tej obok Chrystusa jest właśnie lubańska siostra magdalenka (źródło - P.Stefaniak, 2011). ukazana W kościele katolickim w ten dzień odbywa się, przeważnie w kościołach parafialnych, jedna msza wieczorna, po której m.in. zdejmuje się świece z ołtarza, gasi Wieczną lampkę, a święty sakrament umieszcza się w specjalnej kapliczce czy ołtarzu zw. Ciemnicą (na znak zamknięcia Chrystusa), jako przygotowanie do ukrzyżowania Chrystusa (Wielki Piątek). Nazwa niemiecka Wielkiego Czwartku - Grűner Donnerstag jest niejasnego pochodzenia. Istnieje kilka wersji jej tłumaczenia. Według jednej - od wówczas, w średniowieczu, stosowanej w niektórych regionach zielonej szaty liturgicznej kapłana (później białej). Częściej jednak nazwę wyprowadza się od tradycji przedchrześcijańskich – rozpoczęcia okresu wiosennego, spożywania pierwszych zielonych pędów (stąd Grűner), odprawiania wiosennych obrzędów płodności, a także od niemieckiego słowa greinen czyli żałośnie jęczeć, skowytać, płakać (obrzęd zaduszny). W Wielkanoc natomiast odwrotnie, jako święto radości po zmartwychwstaniu Chrystusa mamy do czynienia z symboliką świetlną - Świecą Paschalną i liturgią ognia – obrzędem poświęcenia ognia, symbolizującym Zmartwychwstanie Chrystusa. Litery alfa i omega wyryte na paschale oznaczają, iż Chrystus jest początkiem i końcem zarazem.
Dawniej życie mieszkańców toczyło się frontem do Potoku Starolubańskiego, a nie jak dziś plecami. (pocztówka ze zbiorów J. Kulczyckiego)
Biedny, choć tętiący życiem Dolny Stary Lubań (obecna ul. Łużycka) (zb. J.Kulczyckiego)
Jak więc wyglądało wiosenne święto zaduszkowe na naszym terenie przed X-XI wiekiem? Należy na wstępie zaznaczyć, iż obchodzenie święta wiosennego było powszechne i podobne w całej przedchrześcijańskiej Europie, w tym wśród ludów germańskich i słowiańskich. Natomiast późniejsze uwarunkowania, czas przyjęcia chrześcijaństwa, późniejsze przejście na protestantyzm, powodowały, iż relikty tych zwyczajów zachowały się tylko w niektórych kulturach, zwłaszcza bogatej w tradycje ludowe, kulturze słowiańskiej, w tym polskiej czy serbołużyckiej.
W Wielki Czwartek przypadało w kulturze Słowian święto zmarłych, zapadał czas mroku, duchów. W kulturze słowiańskiej były dwa takie święta – jedno na przełomie zimy i wiosny, drugie na koniec jesieni i nadejścia zimy (listopadowe dziady, zaduszki). Jednym z jego elementów było właśnie palenie ogni za dusze zmarłych. W tradycji polskiej, już po przyjęciu chrześcijaństwa, przez wieki w dniu wiosennych zaduszek wokół wsi palono ognie, aby dusze bliskich mogły przyjść i się przy nim ogrzać, a Wielki Czwartek nazywano Wielkanocą umarłych. W opisanym lubańskim zwyczaju zapalane ogniki puszczane w dół rzeki symbolizowały dusze umarłych. Na Łużycach widziane duchy nazywano błędnymi ognikami (błudnički lub błudne swečki) i wyobrażano sobie jako małe stworzonka ze świecami lub palącą się pochodnią (miotłą). Były to dusze, które szukają zbawienia. W przejściu na drugą stronę miał im pomagać ognisty mąż, jaśniejący jako kula ognista lub snop ognia.
W rytuale lubańskim przewijają się dwa odwieczne symbole – woda i ogień. W tradycji słowiańskiej woda w okresie wiosennym służyła do obmycia i oporządzenia domostwa, a ogień do okadzenia ze złych duchów. Obmywanie na następny dzień (Wielki Piątek) w strumyku, rzeczce miało służyć wygonieniu złych mocy oraz chorób. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy, iż tradycja ta, zupełnie już bez podtekstu religijnego, przetrwała do dziś w postaci przedświątecznych porządków domowych. Święto to przechodziło następnie w kończące okres zimy i mroku – święto witalności, wiosny, w naszym kręgu kulturowym na cześć Jarowita lub Jaryły ( dawniej koniec marca, dziś koniec kwietnia), którego czasem z niemiecka zwano także na Łużycach Flinsem (od nazwy skały kwarcowej, na której były często jego miejsca kultu). Miejsca takie znane są także z Łużyc Wschodnich – okolic Zgorzelca, Świeradowa i Mirska.
Po lewej Flins jalo młody, muskularny mężczyzna- symbol wielu żyć . Rycina z 1714 roku. Z prawj niemieckie wyobrażenie Flinsa w swoim drugim obliczu, jako symbol śmierci, końca zimy. Ryc. 1714r.
Symbolizował on dwoistość przyrody - odrodzenie – życie i odchodzenie - śmierć, nawiązujące do wiecznie trwającego cyklu w przyrodzie. Ta dwoistość powodowała, iż często jego dwa oblicza rozdzielane są na odrębne bóstwa – wiosennego, żywego, witalnego Jarowita i zimowego, starego Flinsa. W kulturze serbołużyckiej w dzień ten gotowano i malowano jajka, spożywane dopiero w Wielkanoc. W noc z Wielkiej Soboty na Wielką Niedzielę nabierano ze źródeł wodę tzw. jutrowną, zwaną później święconą, wierząc, iż posiada leczniczą i odmładzającą moc. W legendzie z Gór Izerskich, ranny w bojach z Niemcami (Wandalami) wojownik imieniem Gerowit (Jarowit) miał odzyskać zdrowie po obmyciu wodą z takiego źródła. Zarówno w Polsce, jak i na Łużycach w Wielką Sobotę (jutrowna sobota) wynoszono śmierć za granicę wsi i palono jej kukły – nadano temu świętu nazwę „palenia Judasza” (czasem je również topiono). Nierzadko wywoływało to konflikty i bijatyki z mieszkańcami sąsiednich wsi. Ogień z wielkoczwartkowego elementu zaduszkowego stawał się w Wielką Sobotę elementem odnowienia sił, przywołania światła, energii, Słońca, a więc było to proszenie o zwiększenie przyszłych plonów, bogactwa.
Okolice Lubania w późnym średniowieczu - XIII-XIV w. - T. Bernacki, 209
Opisany rytuał puszczania wodą ogni, który miał miejsce na Siekierce w Wielki Czwartek, świadczy o wciąż żywym jeszcze w XVIII wieku pradawnym zwyczaju dawnych mieszkańców wsi Stary Lubań. Jest to ciekawy przykład, jak przez setki lat utrzymały się piękne tradycje ludowe, w których przeplatały się zwyczaje przedchrześcijańskie i chrześcijańskie. Musiał być to wyjątek na terenach wschodnich Łużyc, skoro został podany za przykład utrzymania się tego obyczaju. Do dziś w literaturze omawiającej zwyczaje ludowe Niemiec wspominany jest zwyczaj obrzędu ognia z Lubania, jako wyjątkowy i bardzo specyficzny. Podobne święto ma miejsce w Bawarii w mieście Fürstenfeldbruck , jednakże w dniu 13 grudnia (przesilenie zimowe wg kalendarza gregoriańskiego), zwane jest Lucien- Häuschen-Schwimme (dawniej Lichterschwemmen). Jego nazwa wywodzi się od Św. Łucji z Syrakuz (Lucine – łac. niosąca światło). Święto to ma także początki w dawnych tradycjach, związanych z nadejściem zimy, choć odrodziło się w tym mieście w 1785 roku, gdy wizerunek Św. Łucji wyniesiono aby zatrzymać wielką powódź. Z czasem przeobraziło się bardziej w zabawę i stało elementem promocji miasta. Na ten dzień mieszkańcy przygotowują różne miniaturowe budowle, w ich środek wkładają światło i puszczają jak niegdyś na rzece. Tak jak w Bawarii puszczanie ogni na wodę było zwiastunem nadejścia zimy, tak w Lubaniu ognie na wodzie puszczano już na odchodne zimy. Przypomnę, iż przed reorganizacją kalendarza gregoriańskiego święto Wielkiej Nocy przypadało właśnie na moment równonocy wiosennej (21 marca). Puszczanie ogni na wodzie było więc również symbolicznym pożegnaniem zimy. Warto więc, aby zachowała się wiedza i pamięć o starym, ludowym lubańskim święcie światła, także wśród współczesnych lubanian.
Dawny Dolny Stary Lubań (Nieder Alt Lauban) czyli dzisiejsza ul. Łużycka na najstarszym planie Lubania z 1857roku. (zb. Archiwum Państwowe)
1. J.Hortschansky, Von der Sitten und Gerbrauchen der heutigen Wenden, 1782.
Napisz komentarz
Komentarze