Lokale wyborcze zostaną otwarte o godz. 7, a głosowanie potrwa do 21. Chyba że w niedzielę wydarzy się coś, co sprawi, że głosowanie trzeba będzie wydłużyć. Zdecyduje PKW.
Jedna albo dwie tury
W niedzielę wybierzemy ponad 46 tys. radnych. Blisko 40 tysięcy z nich to szczebel gminny i miejski. 6,3 tys. to radni powiatowi, a 552 osoby mają podejmować decyzje na poziomie sejmików wojewódzkich.
Do tego trzeba dodać jeszcze 400 osób w radach dzielnic Warszawy oraz 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. To wszystko będzie się działo w 31 456 obwodach głosowania.
W niedzielę 7 kwietnia nie rozstrzygniemy wszystkiego. W gminach i miastach, w których żaden kandydat nie otrzyma ponad 50 procent głosów (na wójta, burmistrza, prezydenta) potrzebna będzie druga tura wyborów, która odbędzie się 21 kwietnia. W 2018 roku było tak w 649 miejscowościach.
Kolorowe karty
To skomplikowane wybory, bo wskazuje się radnych kilku szczebli samorządu. To sprawia, że wyborca otrzymuje kilka kart do głosowania – 3 lub 4. W gminach wiejskich wybiera się (oprócz wójta) także rady gminy, powiatu i sejmik województwa.
Dla uporządkowania tych kwestii, każda z kart będzie miała inny kolor:
- gmina – szary,
- powiat – żółty,
- sejmik – niebieski,
- wójt, burmistrz, prezydent – różowy.
Jeden albo więcej
W wyborach gminnych w gminach do 20 tys. mieszkańców są jednomandatowe okręgi wyborcze, tak jak w przypadku Lubania. Oznacza to, że na danym ternie radnym zostanie tylko jedna osoba.
W większych miejscowościach w każdym okręgu wybiera się więcej radnych – od 5 do 8. Mandaty zdobędą osoby, które otrzymają największą liczbę głosów.
Tylko X
Wróćmy do kart do głosowania. W komisji nie można sobie wybrać karty, nie można odmówić przyjęcia jednej z nich, a wziąć inne. Albo bierze się udział w wyborach, albo się z tego prawa rezygnuje.
Kiedy już się ktoś wylegitymuje przed członkiem komisji i pobierze karty, to powinien sprawdzić, czy na druku znajdują się wymagane pieczęcie. Bo bez nich głos będzie nieważny.
Na kartach będą znajdowały się imiona i nazwiska kandydatów z konkretnych komitetów (według wcześniej wylosowanej kolejności). Układ listy kandydatów wynika ze zgłoszenia do PKW. To komitet ustala, kto jest na pozycji nr 1, a kto niżej.
Na każdej z kart można wskazać tylko jedną osobę z jednego komitetu. Należy przy jej nazwisku postawić znak X. Formalnie muszą to być to dwie linie przecinające się w obrębie kratki przy nazwisku.
Inne oznaczenie np. tzw. ptaszki nie będą brane pod uwagę przy liczeniu głosów. Nie powinno się też zamazywać kratki, bo mogą być z tym problemy.
Bez zamazywania
„Tzw. zamazanie kratki w sposób, w rezultacie którego da się wyróżnić przecinające się linie, także wypełnia definicję znaku X (co najmniej dwie linie przecinające się w obrębie kratki).
Jednolite zamazanie kratki może powodować niepewność, czy pod nim znajduje się znak X, co stwarza ryzyko uznania głosu za nieważny. Dlatego Państwowa Komisja Wyborcza apeluje, żeby wyborcy nie zamazywali kratek, a jedynie stawiali znak X przy nazwisku kandydata, na którego chcą zagłosować” – wyjaśnia PKW.
Jeżeli ktoś prawidłowo wskaże swojego kandydata, a na karcie coś dopisze, to nie ma to znaczenie dla ważności głosu.
Głos będzie nieważny przez:
- postawienie znaku „X” w kratce przy nazwisku więcej niż jednego kandydata (w gminach do 20 tys. mieszkańców i w wyborach wójta, burmistrza, prezydenta),
- niepostawienie znaku „X” w żadnej kratce,
- postawienie znaku „X” w kratce wyłącznie przy nazwisku kandydata skreślonego przez gminną komisję wyborczą,
- postawienie znaku „X” w kratkach obok nazwisk kandydatów umieszczonych na więcej niż jednej liście (w gminach powyżej 20 tys. mieszkańców).
Oznacza to, że jeżeli ktoś postawi „X” nawet przy wszystkich kandydatach jednego komitetu, to głos będzie ważny. Ale przypadnie pierwszej osobie na liście.
Napisz komentarz
Komentarze