Do drzwi proboszcza parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Węglińcu zapukał pan Paweł. Chciał z księdzem porozmawiać o pochowaniu babci. Kobieta zmarła w wieku 82 lat.
Na początku była normalna rozmowa, pytania o babcię. Na koniec ksiądz powiedział, że „ludzie za pogrzeb dają 800 zł”. Ale żona zapytała, czy to jest narzucony cennik, bo za bardzo nie mamy teraz przed świętami pieniędzy, czy to jest „co łaska”. Wtedy ksiądz zaczął na nas krzyczeć, a na koniec kazał wyjść – opowiada mężczyzna wp.pl.
Po kilku dniach wrócił z kopertą. Była szczuplejsza, niż oczekiwał ksiądz, bo było w niej „tylko” 400 złotych.
Na tyle było nas stać w tym momencie. Wszedłem na parafię, dałem księdzu kopertę, powiedział: „Bóg zapłać” i wyszedłem. Nagle za mną wyleciał, rzucił we mnie tą kopertą, powiedział, żebym sobie znalazł „innego idiotę, który pochowa babcię” za tyle pieniędzy – opowiada pan Paweł.
Negocjacje nic nie dały i w pewnym momencie proboszcz oświadczył, że „anuluje pogrzeb”.
Co łaska, czyli trzeba kalkulować koszty
Teraz duchowny tłumaczy, że w takich przypadkach musi także kalkulować koszty.
Ja im powiedziałem, że przygotowując pogrzeb, bierzemy ze sobą obsługę kościelną, bierzemy sprzęt na cmentarz, organizujemy całe przedsięwzięcie. Przecież tych ludzi też muszę opłacić – odpowiada ks. Andrzej Jarosiewicz.
Zagroził on wiernym, którzy nagłośnili sprawę, sądem.
Babcię pochował inny ksiądz
Babcia została pochowana 23 grudnia. Mszy jednak nie odprawił ksiądz z Węglińca. Rodzina zmarłej znalazła innego duchownego – z oddalonego o 25 km Lubania. I nie chciał za to pieniędzy.
Powiedział, że pieniądze nie grają roli, bo to nie o to chodzi. Ale nalegaliśmy, aby przyjął te 400 zł, więc się zgodził – mówi pan Paweł.
Napisz komentarz
Komentarze