Ledwo pojawiły się pierwsze banery wyborcze, a już dochodzi do ich niszczenia. Na ulicy Różanej w Lubaniu ktoś zamalował baner kandydata Platformy Obywatelskiej, malując sprejem symbole, które najprawdopodobniej miały przypominać swastykę i dwie litery „S”. To nie pierwszy i zapewne nie ostatni tego typu przypadek. Jednak warto zadać pytanie, dlaczego w czasie każdej kampanii wyborczej dochodzi do podobnych incydentów?
Podzielonymi łatwiej sterować
Słynna maksyma „dziel i rządź” od wieków pozostaje jednym z najskuteczniejszych narzędzi władzy. Podsycanie konfliktów społecznych, antagonizowanie grup i kreowanie wroga to sprawdzona metoda mobilizacji elektoratu. Im większy podział, tym mniej miejsca na merytoryczną debatę, a więcej na emocjonalne, często irracjonalne reakcje.
Politycy doskonale wiedzą, że społeczeństwo skłócone jest łatwiejsze do kontrolowania. Zamiast pytać o realne problemy – drożyznę, stan służby zdrowia, bezpieczeństwo – ludzie angażują się w wojnę na symbole, gesty i wzajemne oskarżenia. W ten sposób kampania wyborcza przestaje być rywalizacją na programy, a staje się walką na emocje.
Efekt politycznej gry
Niszczenie plakatów wyborczych nie jest przyczyną tych podziałów – jest ich skutkiem. To wynik atmosfery, którą tworzą politycy, przekonując swoich zwolenników, że przeciwnik nie jest po prostu rywalem, ale zagrożeniem. Gdy emocje sięgają zenitu, niektórzy zaczynają działać.
Takie incydenty służą obu stronom konfliktu. Jeden obóz może pokazywać się jako ofiara nienawiści, drugi jako strona walcząca z ekstremizmem. Efekt? Jeszcze głębszy podział społeczeństwa i jeszcze mniejsza przestrzeń do rozmowy o tym, co naprawdę istotne.
Nie dajmy sobą manipulować
Kampania wyborcza dopiero się rozpoczyna, a podobnych incydentów będzie coraz więcej. Nie warto jednak patrzeć na nie w oderwaniu, bo to tylko symptom większego problemu. Prawdziwym źródłem animozji są politycy i ich celowa strategia dzielenia społeczeństwa.
Zamiast dać się wciągnąć w spiralę wzajemnych oskarżeń, warto zadać sobie pytanie: kto na tym naprawdę korzysta? I czy chcemy brać udział w konflikcie, który został nam narzucony?
Napisz komentarz
Komentarze