W poprzedniej części artykułu (Skalny Sarb Lubania cz.1) omówiłem procesy geologiczne, które ukształtowały Kamienną Górę. W kolejnym odsłonięciu opowiem nieco więcej o bezpośrednim wykorzystaniu skał ją budujących, a więc górnictwie, ze wskazaniem na skalnictwo. Lubań w XIII wieku był uzależniony od Kamiennej Góry, jako głównego miejsca łamania kamienia na potrzeby świeżo założonego miasta. Mimo, że w kolejnych wiekach rada miasta zakupiła wiele wsi ze złożami skał dużo łatwiejszych w obróbce to nadal główne miejsce zajmował bazalt. Niestety jego wykorzystanie przez mieszkańców Lubania w zasadzie jest już zapomniane, a przecież jakże to odróżniający i promujący nasze miasto materiał. Można mieć już tylko nadzieję, iż ten charakterystyczny, piękny czarny kamień wróci kiedyś ponownie do łask mieszkańców naszego miasta. Kamienna Góra to także sztolnie pełne skarbów, choć oczywiście każdy będzie miał na myśli co innego mówiąc „my preciousss...”.
Kamienna Góra na rycinie z 1782 roku (N.G. Leske, 1785).
Kocioł z plastrami... bazaltu
W XIII wieku, gdy Lubań otrzymał nowe prawa niemieckie, doceniono miejscowy budulec, jakim były naturalne bloczki bazaltowe, zwane też plastrami. Jako, że był to drogi materiał, budowano z niego przede wszystkim obiekty publiczne oraz piwnice (fundamenty) budynków. Badania makroskopowe skał potwierdzają, iż budowle miejskie, jak mury obronne, Wieża Bracka, Dom Solny powstały z bazaltu z Kamiennej Góry. Przez kilkaset lat wykorzystywano i łupano fragmenty skał odsłonięte na zboczach Kamiennej lub na jej szczycie. 1 sierpnia 1782 roku Lubań odwiedził znany łużycki geolog i przyrodnik Nathanael Gottfried Leske. Opisał dokładnie wulkanity Lubania i okolic. Z jego słów wynika, iż jeszcze wtedy na Kamiennej Górze funkcjonowały dwa kamieniołomy. Jeden na jej północno-wschodnim zboczu, drugi w pobliżu ówczesnej owczarni miejskiej (Schäferei przy Kälbergasse – Cielęcej, dzisiejsza Dąbrowskiego).
Dwa kamieniołomy na Kamiennej Górze. Podkład z geoportalu.
W pierwszym z kamieniołomów eksploatacja została wstrzymana prawdopodobnie po budowie w 1824 roku Domu Górskiego. Jestem przekonany, że był to najstarszy lubański kamieniołom. Skrajną część kamieniołomu, znajdującą się poniżej Domu Górskiego, wyrównano i urządzono na plac rekreacyjny (dziś zajmuje ją amfiteatr, przed wojną zwano go Kanonen-Platz (od małej armatki stojącej na tarasie powyżej) lub Linden Platz (od szpaleru lip rosnących powyżej). Być może to właśnie dla skalników powstała niewielka murowana kapliczka stojąca obok dawnego łomu (nawet współcześnie skalnicy stawiają takie kapliczki dla ochrony przed niebezpieczeństwami w pracy np. na Bukowej Górze).
Odsłonięcie skałek po dawnym kamieniołomie. Fot. T.Bernacki
Kapliczka na Kamiennej Górze na rycinie G.Kaderscha z II ćwierci XIX wieku.
Kapliczka na Bukowej Górze. Fot. T.Bernacki.
Natomiast drugi łom, po którym do dziś pozostał tzw. Kocioł (niem. Kessel), prawdopodobnie założono dopiero w XVIII wieku, a eksploatację kontynuowano aż do początków XX wieku. Jeszcze w połowie XIX wieku kamieniołom zaledwie wciął się w zbocze, nie sięgając nawet dzisiejszych schodków. Przemysłowe łamanie kamienia spowodowało jednak, iż kamieniołom w ciągu 50 lat rozrósł się o ponad 150 metrów i zbliżył bardzo niebezpiecznie do Domu Górskiego. Pochłonął przy tym część parkowych alejek. Wówczas władze miasta, a zwłaszcza burmistrz Laschke (pełnił urząd od 1886 aż do 1920 roku) zdecydowały o jego stopniowej rekultywacji. Zachowane plany ukazują, iż jeszcze w końcu XIX wieku nie było Kotła (ze stawem), a miejsce to zajmowała urządzona część parku przed głównym wejściem do Domu Górskiego. Wnętrze Kotła obsadzono drzewami i połączono ścieżkami z resztą parku. Na sztucznej hałdzie powyżej dzisiejszej ulicy Parkowej w latach 20. XX wieku zbudowano dwa korty tenisowe i kolejny, służący wyłącznie gościom Domu Górskiego (powyżej pizzerii Vezuvio).
Fragment planu Lubania z końca XIX wieku. Czerwoną linią oznaczyłem orientacyjny przebieg kamieniołomu ukazując jak w ciągu ćwierćwiecza zbliżył się do Domu Górskiego.
Fragment planu z 1857 roku, gdy kamieniołom zachodni dopiero wrzynał się w zbocze. Zbiory AP Oddział Bolesławiec.
Eksploatacja kamienia w Kotle na początku XX wieku. Zbiory J.Kulczyckiego.
Na starych pocztówkach możemy ujrzeć kilka budynków technicznych (narzędziowych) wewnątrz Kotła związanych z eksploatacją skały. W pewnej odległości od nich, połączony ścieżką z wnętrzem Kotła, znajdował się jeszcze jeden budyneczek tzw. Pulverhaus czyli Prochownia, jak nazwa wskazuje służył do magazynowania ładunków wybuchowych. Do dziś pozostała po niej tylko ceglana ściana oporowa. Od prochowni wzięło nazwę całe zachodnie zbocze Kamiennej Góry – Pulverbusch (Prochowe Zarośla), stąd powstała w latach 20. XX wieku przyległa ulica otrzymała nazwę Am Pulverbusch (dzisiejsza ul. Parkowa). Powstałe wówczas osiedle mieszkaniowe (Parkowa-Polna-Gajowa) założono na pastwiskach zwanych malowniczo Łąkami Górskimi (Wiesenberg).
Dawna prochownia, RuL 4, 1939.
Magnetyczna Góra
W okresie międzywojennym, w 1939 roku, lubański rektor gimnazjalny Paul Plűschke nadmienił krótko, iż księgowy nazwiskiem Rűhle wykrył na Kamiennej Górze bardzo silny magnetyzm. Badania prowadził po prawej stronie stromej drogi do restauracji w Domu Górskim. Czy to zaskakująca informacja? Zasadniczo nie. Skały bazaltowe zawierają wśród podstawowych minerałów, które je budują (plagioklazy, pirokseny, amfibole), także minerały towarzyszące (akcesoryczne). Wśród nich znajdują się ilmenit, piryt, hematyt, ulvospinel oraz co ważniejsze, współwystępujące z nimi magnetyt oraz pirotyn. Oba ostatnie stwierdzono w bazaltach Lubania i okolic, oba są jedynymi naturalnymi substancjami magnetycznymi występującymi na Ziemi. Dzięki własnościom magnetycznym kryształy magnetytu podczas zastygania lawy ustawiają się zgodnie z kierunkami biegunów magnetycznych. Naukowcy badając ich ułożenie mogą określić ustawienie dawnych biegunów magnetycznych (mają inne położenie niż geograficzne) w konkretnym czasie (epoki magnetyczne) i na tej podstawie chociażby dopasować dane wulkanity do określonej epoki, a więc pośrednio określić ich wiek. Bardziej praktycznie wykorzystali to Chińczycy budując pierwszy kompas. Zwiększony udział minerałów żelaza czy ogólnie ferromagnetyków w bazaltach, w połączeniu z wypreparowaniem wzgórz ponad otoczenie może niestety przyciągać także wyładowania elektryczne (pioruny).
Kocioł w okresie międzywojennym. Widoczne budynki gospodarcze (narzędziowe).
Wszyscy wiemy, że od istnienia pola magnetycznego Ziemi zależy życie na naszej planecie. Różnorodne badania wykazały, iż jego natężenie ma wpływ na wiele aspektów zdrowotnych człowieka. Również coraz więcej badań dowodzi, iż długotrwałe przebywanie w sztucznie wytworzonych polach elektromagnetycznych powoduje różnego rodzaju zaburzenia, przeważnie w układzie nerwowym. Współczesny człowiek poddany jest zmianom naturalnego pola magnetycznego permanentnie, choćby przez fale radiowe (radio, telewizja) czy mikrofale (telefony, bezprzewodowy internet). Magnetyzm wykorzystują ptaki czy ssaki morskie do bardzo odległych migracji, wystarczy sztuczne zaburzenia pola magnetycznego, by gubiły drogę i ginęły. Tyle fakty, ale pokuszę się jeszcze o trochę kontrowersyjnych sformułowań oraz mitów, ale czego się nie robi dla naszej Góry. Zwolennicy terapii magnetycznych udowadniają, iż ten tzw. smog elektromagnetyczny powoduje również zaburzenia ludzkiego pola magnetycznego objawiający się brakiem energii życiowej, częstym bólami głowy, ramion, pleców, bezsennością, a także wzmożonym napięciem nerwowym. W dzisiejszej dobie możemy dość często spotkać się z pojęciem magnetoterapii, zarówno jako stymulacji polem elektromagnetycznym, jak i używania substancji magnetycznych (ot choćby popularne magnetyczne opaski, bransoletki, wisiorki). Trwa burzliwa dyskusja pomiędzy lekarzami czy naukowcami na temat jej skuteczności, jedni zaprzeczają, inni udowadniają skuteczność. Trudno mi ocenić prawdziwość tych badań, choć większość oficjalnych publikacji używa tutaj określenia „paramedycyna”. Fascynacja substancjami magnetycznymi nie jest z resztą nowa w historii, gdyż magnetyt od tysiącleci był uważany za cudowną substancję, w Grecji zwano go kamieniem życia, w Chinach kamieniem zdrowia, a w Egipcie nosiła go królowa Kleopatra dla zachowania młodości i urody. O ile więc dalsze badania potwierdzą kojący wpływ substancji magnetycznych na człowieka, a tym bardziej poprawę zdrowia i urody oraz przedłużenie życia to wówczas magnetyzm naszej Góry byłby jej niewątpliwym atutem i magnesem przyciągającym spacerowiczów. Ze swej strony nie mam żadnych wątpliwości i nie potrzeba mi żadnych badań, by stwierdzić, że nasza Kamienna Góra posiada właściwości magnetyczne, mnie bynajmniej przyciąga zawsze swą tajemniczością, przyrodą i historią, a spacer jej ścieżkami uspokaja i dodaje sił witalnych.
Magnetyt i piryt w formie bezpostaciowej i krystalicznej. Zbiory własne.
Niestety jest jeden szkopuł. Do pozytywnego wpływu magnetyzmu naszej Góry musi być podjęta także odważna decyzja – pozbycie się nadajnika telefonii komórkowej oraz radiostacji z Domu Górskiego. Nawet jeśli ktoś nie wierzy w negatywne oddziaływanie fal radiowych na człowieka to musi się zgodzić, że są to instalacje, które uniemożliwiają rewitalizację tego zabytkowego obiektu, a zwłaszcza przywrócenia funkcji gastronomicznej na tarasie.
Lubańska gorączka złota
W wielu miejscowościach podgórskich Sudetów i Rudaw od średniowiecza wydobywano różnorodne metale i kamienie półszlachetne. Niejeden poszukiwacz czy mieszkańcy miejscowości mieli nadzieję na znalezienie takich skarbów. Także i do Lubania w XVI wieku dotarła „gorączka złota”. Otóż w 1577 roku jeden z lubańskich mieszczan uzyskał od cesarza przywilej na założenie kopalni na zboczu góry. Próby znalezienia cennych rud metali były jednak daremne. Tymczasem w połowie XVII wieku kilkanaście kilometrów od Lubania, również nad Kwisą, odkryto złoto, które dało początek osadzie górniczej Neustädtel (późniejsze Goldentraum – Złoty Sen, Złotniki). Ten sukces ponownie rozbudził nadzieje mieszkańców Lubania. W 1701 roku na przeciwnym zboczu Kamiennej Góry (a więc pierwsze poszukiwania w 1577 roku miały raczej miejsce od ul. Strzeleckiej, zapewne w łupkach kwarcytowo-serycytowych, które mogą zawierać srebro i złoto) od strony Bramy Brackiej zaobserwowano, iż obok źródła ziemia mieniła się wieloma barwami. Przypuszczano, iż może być to ślad rud metali. Mieszkańcy postanowili na stoku Kamiennej założyć sztolnię. Pobrano próby i wysłano delegację z nimi do Urzędu Górniczego we Freibergu. W Bautzen spotkano jednakże Ehrenfrieda von Tschirnhaus ze Sławnikowic, słynnego saksońskiego chemika i hutnika. Jego chemik przebadał próbki i orzekł, iż zawiera co prawda wykwity miedzi, jednak zbyt mało, by eksploatacja była opłacalna. Tak na marginesie, tego typu rudy mogły się znajdować jedynie w soczewce łupków graptolitowych w rejonie ul. Sikorskiego. Mieszkańcy jednakże już zbyt rozbudzili swoją wyobraźnię aby przestać kopać. Doszło do tego, iż zaczął się zapadać dom powyżej wykopu, dosypywanie ziemi nie przyniosło skutku, w końcu doszło do wypadku, w nocy wszyscy górnicy stracili w wykopie życie. W 1704 roku podjęto kolejne poszukiwania, wykonano sztolnię poszukiwawczą, jednak źle prowadzony wykop sprawił, iż dwóch gwarków - mieszczan (niem. Kűrbrűder) zginęło. W ten sposób marzenia lubanian zostały gwałtownie pogrzebane.
Wśród lubańskich legend spisanych w XIX wieku znajduje się opowieść o skarbie pod Kamienną Górą. Otóż w średniowieczu miano zbudować tunel prowadzący od kaplicy Św. Jerzego (dziś pozostały jej fragmenty w piwnicach dawnego liceum na Pl. Lompy) w kierunku Kamiennej Góry, którym można było iść aż godzinę. Opowiadano sobie wówczas „jeszcze dziś znajduje się na Kamiennej Górze zapadlisko, pod którym coś dźwięczy. W miejscu tym ponoć leży skarb”. W domyśle były to kosztowności zgromadzone lub ukryte przez proboszcza tej kaplicy. Autor lubańskiej kroniki z 1846 roku, J.G.Grűndner przypuszczał, iż w legendzie połączono dwa różne fakty, a mianowicie średniowieczny tunel pomiędzy klasztorem magdalenek a klasztorem franciszkańskim (osobiście wątpię by istniał) oraz właśnie dawne poszukiwania rud na Kamiennej Górze, po których mogły pozostać jakieś zapadliska.
Legenda ta, choć w innych realiach, odżyła latem 2011 roku, gdy do Lubania znów powróciła gorączka złota. Wówczas miałem przyjemność natrafić w lubańskim Archiwum Państwowym na plan budowy sztolni pod Kamienną Górą. Jej budowa rozpoczęła się w 1944 roku, z opisu planu wynika, iż miała służyć ochronie przeciwlotniczej mieszkańców, choć jest to do dziś przedmiotem dyskusji. W sumie z planowanej długości prawie kilometra tuneli wykonano co najmniej 200 metrów, szybko zbliżający się front uniemożliwił zakończenie jej drążenia. Niejeden z eksploratorów miał nadzieję, iż uda się w jej wnętrzach odnaleźć skarby, dla jednych miały być to drogocenne zabytki, dla innych archiwalia, jeszcze dla innych zdobycze ówczesnej techniki. Z raportów powojennych wiemy jedynie, iż z nie zasypanej części sztolni wyciągnięto zabytkowe działo nabijane od przodu, maszyny do pisania i jakiś sprzęt wojskowy. Może to świadczyć, iż faktycznie próbowano w nich ukryć przed nalotami cenne przedmioty oraz zapasy amunicji i broni.
Armatka stojąca do I wojny światowej na tarasie Domu Górskiego (po wojnie zastąpiona inną).
Sztolnie są jednakże ciekawe także z górniczego powodu. Otóż musiały być wykonywane zróżnicowaną techniką. Początkowo, przez kilkadziesiąt metrów, tunel był kopany we wspomnianych miękkich, plastycznych, białych iłach trzeciorzędowych. Stąd na tych odcinkach wykonano je zaledwie na szerokość około 1,5 metra i wysokość do 2 metrów, oszalowano po bokach i na stropie deskami. Był to mało stabilny odcinek, deski podlegały silnym naciskom oraz oddziaływaniu wody. Kolejny fragment sztolni przebiegał już jednakże w skałach łupkowych oraz bazaltowych, tunel można było poszerzyć do 3 metrów szerokości i wysokości. Jego wykonanie nie było jednak łatwe (cięższe prace wykonywali więźniowie lubańskich obozów pracy). W odróżnieniu od różnorodnych skał metamorficznych czy osadowych, w których przeważnie drążono sztolnie górnicze, w bazaltach tego nie robiono – skałę tą wydobywano tylko odkrywkowo. W skałach metamorficznych wykorzystywano ich warstwową łupliwość, tutaj właściwości bazaltów tylko spowalniały roboty górnicze, choć i tak znacznie odróżniają się od tych znanych nam z powierzchni, gdyż posiadają drobne słupy (wskazuje to na szybsze stygnięcie). Nic dziwnego więc, iż tunele nie zdołano ukończyć do nadejścia wojsk radzieckich.
Przodek sztolni pod Kamienną Górą. Fot. D.Wójcik
Czarna bazaltowa sztolnia. Fot. D.Wójcik
Jest to jedyna sztolnia w bazalcie w całej Polsce. W jej wnętrzu możemy poczuć się jak w czarnej kosmicznej otchłani i obserwować widoki zapierające dech w piersiach. Choć nie są to długie korytarze, mogą jednak z pewnością wspaniale uzupełnić ofertę dla spacerowiczów po Kamiennej Górze, ukazując wnętrze góry z ciekawymi skałami, zasady drążenia sztolni górniczych oraz jeden z aspektów walk o Lubań w 1945 roku.
Tomasz Bernacki, 19 styczeń 2017 - Stowarzyszenie Miłośników Górnych Łużyc
Napisz komentarz
Komentarze