To co działo się od wczorajszego wieczora do godzin rannych na chodnikach i drogach można nazwać katastrofą. - W całym Lubaniu szklanka..nie da się iść ani jechać. Porażka – pisała Pani Sylwia. Padający deszcz i ujemna temperatura powodowały gołoledź jakiej nie było w naszym regionie od kilku lat. Mimo wytężonej pracy służb odpowiedzialnych za zimowe utrzymanie dróg i chodników w wielu przypadkach nie było widać efektów ich działań. Drogi na terenie Lubania z kilkoma wyjątkami nie były w najgorszym stanie. Niestety warstwa lodu jaka powstała na chodnikach uniemożliwiała normalne poruszanie się. Aby pokonać miasto, piesi chodzili po nieubitym śniegu na poboczach bądź przemieszczali się ulicami.
- Sytuacja była wyjątkowa, takie zjawiska nie zachodzą codziennie. Wczoraj od godziny 16.30 do 21 jednostki jeździły po chodnikach, które były posypane solą i piaskiem - usłyszeliśmy dziś w ZGiUK w Lubaniu, który odpowiedzialny jest za zimowe utrzymanie ulic należących do miasta oraz wszystkich chodników, nawet tych w ciągach dróg powiatowych i wojewódzkich. Jak nam tłumaczono prace nie przynosiły oczekiwanego efektu, bowiem padający do późnego wieczora deszcz spłukiwał z chodników piasek i solankę. Dziś od 5. rano pracownicy ZGiUK odpowiedzialni za „akcję zima” przywracali chodniki w mieście do stanu używalności. Sytuację udało się opanować około godziny 13.
Pamiętać tu trzeba, że w przypadku chodników i dróg służby potrzebują trochę czasu, aby "ogarnąć" sytuację. Według norm dotyczących utrzymania dróg w mieście służby mają obowiązek rozpocząć akcję w dwie godziny po ustaniu zjawiska. Drogi i chodniki w Lubaniu są podzielone na trzy standardy i trzecie w kolejności odśnieżane bądź posypywane są na końcu.
Tak jak wcześniej pisaliśmy główne drogi były w marę dobrze utrzymane. W Lubaniu najgorzej było na drodze wyjazdowej z miasta w kierunku Przylasku.
- Proszę o ostrzeżenie na temat drogi dojazdowej z Lubania na Przylasek. Istna katastrofa. Z kamiennej zjeżdża się jak po lodowisku. Nawet przy całkowitym zatrzymaniu auta ono sunie w dół – pisała wczoraj do nas Pani Katarzyna.
Kiedy udaliśmy się na miejsce na wysokości kortu tenisowego stało auto osobowe, które nie potrafiło poradzić sobie z wjechaniem pod górę.
Bez napędu na cztery koła nie wyjedzie, dalej też nie będzie łatwo, cała droga do schroniska jest w takim stanie – mówił nam kierowca Audi Quatro, który wracał od weterynarza przy schronisku dla zwierząt.
Inaczej ma się sprawa w przypadku dróg powiatowych i wojewódzkich utrzymywanych przez PZD - odśnieża się je według sześciostopniowego standardu zimowego utrzymania dróg. Niestety ul. Sybiraków, o której mowa znajduje się w szóstym, ostatnim standardzie. Jak dowiedzieliśmy się z dokumentu Zimowe utrzymanie dróg w sezonie zimowym 2016/2017 dostępnym na stronie Powiatowego Zarządu Dróg w przypadku dróg o szóstym standardzie utrzymania, czas reakcji to 48 godzin.
Ta sama czytelniczka, która wczoraj informowała nas o katastrofalnej sytuacji na drodze przed 8 rano raportowała - Sytuacja na drodze do Przylasku wciąż bez zmian. Do schroniska jedno wielkie lodowisko. Dalej podobno w rowie leżą dwa auta. Po godzinie 7 na drodze zrobił się korek. Droga powinna być solidnie posypana piachem – pisała Pani Katarzyna. Kiedy udaliśmy się na miejsce po godzinie 9 rano okazało się, że PZD zdążyło już posypać ulicę Sybiraków. - Od rana na drodze trwała akcja, sypali i zgarniali – pisał do nas po południu Pan Mateusz.
Droga ta od czasu jej wyremontowania w ubiegłym roku stała się mocno uczęszczana przez mieszkańców Grabiszyc, Zalipia, Platerówki, Włosienia i samego Przylasku. Dodatkowo przy drodze znajduje się schronisko dla zwierząt i przychodna weterynaryjna. Mieszkańcy ul. Sybiraków informują, że w ostatnim czasie na drodze tej codziennie w przydrożnych rowach lądują przynajmniej trzy auta. Ostatnio jedno z nich „zaparkowało” w bramie jednej z posesji.
Co gorsza synoptycy ostrzegają, że podobnie jak wczoraj i dziś mogą wystąpić na naszym terenie marznące opady.
Napisz komentarz
Komentarze