- Myślałem, że to już koniec woda mieliła mnie z kajakami i wiosłami, co chwilę wciągało mnie pod wodę i obijało, raz o dno, raz o kajaki – mówił jeden z uczestników spływu, który walczył w wodzie o życie. Do zdarzenia doszło, kiedy pasażerowie jednego z kajaków postanowili pokonać największy wodospad w Lubaniu. Pasażerowie kolejnych dwóch kajaków nadto zbliżyli się do wodospadu i ściągnął ich silny nurt wody. - Na początku myślałem, że wypłyniemy i nawet nie puściłem wiosła, kiedy je rzuciłem, wróciło do mnie, wtedy zrozumiałem, że woda nie wypuści nas spod wodospadu.
W sumie w spływie udział brało około 30 osób, kiedy pozostali uczestnicy zobaczyli co się dzieje ruszyli z pomocą. - Próbowaliśmy do nich dopłynąć, ale kiedy poczuliśmy, że woda wciąga i nas wycofaliśmy się na brzeg – opowiada Rafał, uczestnik spływu.
Na szczęście przy wodospadzie znajduje się budowa elektrowni wodnej, na której znaleźli długie na kilka metrów pręty zbrojeniowe i nimi wyciągnęli z wody kolegów walczących o życie.
- W ubiegłym roku robiliśmy to samo i nic nikomu się nie stało, dlatego zdecydowaliśmy się pokonać wodospad w kajakach, tym razem woda była zbyt duża i nie wzięliśmy tego pod uwagę – mówi pasażer pierwszego z kajaków.
Zwykle takie wyprawy kończą się dobrze jednak trzeba pamiętać, że z wodą nie ma żartów w szczególności, gdy jej poziom jest wysoki, a tak było tym razem. - Przez dwanaście lat pływałem wyczynowo i nie dałem rady się uwolnić z wciąż cofającej się wody – opowiadał rosły mężczyzna, którego sylwetka poświadcza pływackie doświadczenie.
O tym jak groźny potrafi być lubański wodospad mówi nam człowiek, który stróżuje na budowie elektrowni. - To już trzeci przypadek w tym roku, kiedy topią się tu kajakarze, przy takim stanie wody są bez szans na samodzielne wydostanie się. Tych dzisiaj ostrzegałem, ale nie posłuchali.
Co w takich sytuacjach powinni robić amatorzy kajakarstwa zapytaliśmy instruktora kajakarstwa turystycznego Jacka Juraka – przede wszystkim nie wypływać na rzekę bez doświadczonego instruktora, to były osoby które już kilkukrotnie pływały Kwisą i mimo to omal nie utonęły. Zabrakło doświadczenia i wyobraźni, doświadczeni kajakarze przy takim stanie wody nie wpływają na wodospad. Podstawą bezpieczeństwa są prawidłowo zapięte kamizelki ratunkowe, oraz posiadanie podstawowych środków ratunkowych typu rzutka, którą można wyciągnąć kogoś z wody bez narażania własnego życia. Na profesjonalnie organizowanych spływach powinien być ratownik i instruktor.
Na szczęście tym razem skończyło się na strachu i 10 śmiertelnie niebezpiecznych minutach, tyle bowiem trwała akcja ratunkowa. Na miejsce przybyły dwie Jednostki Ratunkowo Gaśnicze, policja i pogotowie. Jeden z uczestników zajścia został ukarany 200 zł mandatem, bowiem w wydychanym powietrzu alkomat wykazał 0,07 promila alkoholu.
Napisz komentarz
Komentarze