Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarki
niedziela, 24 listopada 2024 07:39
Reklama dotacje rpo
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaNeoPunkt Lubań sprawdź na Allegro

Nawiedzony dom w samym centrum miasta

Dwie dekady temu wiele publikacji w lokalnej prasie poświęconych było zjawiskom paranormalnym. O duchach, zjawach i niewytłumaczalnych zjawiskach donosił niemal każdy numer ukazującej się wówczas gazety. Jedna z takich historii dotyczy budynku położonego w samym centrum naszego miasta. 
Nawiedzony dom w samym centrum miasta

Budynek niczym specjalnym się nie wyróżniał. Osoby, które patrzyły na niego z zewnątrz nie podejrzewały, że kryje niesamowite, straszne historie, które szczegółowo opisywała jedna z jego mieszkanek, która żyła tam wraz z rodziną w latach 1949-50. 

- Mieszkanie nasze składało się z czterech pokoi. Jeden zajmowała sublokatorka, która często skarżyła się mamie, że coś ją dusi. Bała się tak bardzo, że pewnego dnia wyprowadziła się mówiąc, że dłużej tego nie zniesie. My nie wiedzieliśmy jeszcze co nas czeka.relacjonowała swoją historię.

Wszystko zaczęło się, gdy była ona jeszcze bardzo mała. To właśnie wtedy po raz pierwszy ujrzała „to coś” po raz pierwszy. - Wstałam w nocy, żeby napić się wody. Widzę, że w kuchni pali się ogień, w garnkach coś się gotuje, tak, że… aż podskakują pokrywki, ale… nikogo tam nie ma. Wtem mija mnie człowiek w kapeluszu i wychodzi na taras. Będąc w drzwiach nagle odwrócił się i zobaczyłam, że nie ma twarzy. Z przeraźliwym krzykiem wpadłam do pokoju rodziców, schowałam się pod pierzyną i trzęsąc się okropnie nie mogłam wydusić żadnego słowa. Rodzice bali się, że już nigdy nie będę mówić. Mama pobiegła do kuchni, żeby zobaczyć co mnie tak przeraziło, a tam cisza i spokój.opowiadała mieszkanka tajemniczego domostwa. 

Nie było to jednak jedyne objawienie lokatora z zaświatów. Podobne historie powtarzały się, a wszystkie miały jeden wspólny element – widmo bez twarzy noszące kapelusz. Kolejny thriller wydarzył się przy okazji porządkowania piwnicy. To właśnie tam łaknący zabawy, wszędobylski brzdąc wypatrzył wspaniałą górkę porośniętą zielonym i mięciutkim mchem. 

- Podczas zabawy nagle wpadłam nogą w jakąś maź znajdującą się pod ową górką mchu. Poczuliśmy straszny smród. – opisywała po latach kobieta, która przeżyła horror we własnym domu – Jak się okazało, leżało tam rozkładające się ciało. Było już w takim stanie, że trzeba było je wynosić szuflami. Na ścianie powyżej była widoczna krew i ślad po kuli. Resztki rozpadających się zwłok miały na sobie w takim samym stanie niemiecki mundur. Sąsiedzi mówili, że to był ktoś zamordowany po wojnie.opowiadała kobieta. 

W domu tym jednak nie tylko jej spokój był zagrożony. Historie o odwiedzającym go mężczyźnie w kapeluszu opowiadał także jej młodszy brat. Nikt jednak nie traktował poważnie wymysłów brzdąca. Według relacji kolejna część opowieści wydarzyła się dopiero kilka lat później.     

- Byłam już dorastającą panienką i sama zamieszkiwałam w pokoju, do którego – jak mówił mój brat – często przychodzi mężczyzna bez twarzy. Pewnego wieczoru wróciłam z zabawy, brat leżał bardzo chory. Biegałam więc koło niego przynosząc mu to miskę, to ręcznik, z którego robiłam okłady… Aż tu nagle braciszek wyciąga rękę i mówi, że ktoś wszedł do mojego pokoju. Myślałam, że bredzi w gorączce. On jednak upierał się przy swoim, dokładnie opisując snujące się widmo. Kiedy po raz kolejny zmieniałam bratu okład zobaczyłam go sama.zwierzała się kobieta zamieszkująca dom w centrum miasta.  

Był to wysoki, szczupły mężczyzna bez twarzy, w kapeluszu na głowie. Kiedy pokonując własny strach kobieta postanowiła pobiec za zjawą do swojego pokoju… widmo nagle rozpłynęło się w powietrzu. - Boże jak ja się wtedy przeraziłam. Całe szczęście, że jest w naszej świadomości coś takiego, co nie pozwala nam na traktowanie podobnych przeżyć tak do końca poważnie. Ta pojawiająca się blokada nie pozwala oszaleć ze strachu.opowiadała. 

Podobno to właśnie młodszemu bratu niesamowity sublokator ukazywał się najczęściej i czasami w środku nocy próbował wyciągnąć go z domu. Chłopaka zwykle w drzwiach zatrzymywał ojciec. Raz jednak postanowił on sprawdzić, gdzie duch chce zaciągnąć jego syna. Okazało się, że podąża on za widmem po murze biegnącym wzdłuż ulicy Granicznej i doszedł aż do samego kościoła. 

- Do dziś nurtuje nas pytanie – po co? I dokąd? Ducha widywali także sąsiedzi. Aby pozbyć się go mama poprosiła o pomoc księdza. Poświęcenie mieszkania nie pomogło. mówiła 20 lat temu mieszkanka. 

Podobno nietypowego mieszkańca widywała jedynie trójka z piątki mieszkającego w domu rodzeństwa. Duch pojawiał się jeszcze wiele lat później. – Dziś myślę, że to mój brat był tym, który ściągał ducha do naszego domu.mówiła kobieta

Zjawa rzeczywiście zniknęła dopiero po jego wyprowadzeniu się z tego miejsca. Tylko czy na zawsze?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ernest M 03.02.2015 11:20
– opowiadała mieszkanka tajemniczego domostwa. +++++++++++No w tamtych latach nie funkcjonowały tak powszechnie poradnie zdrowia psychicznego jak również szamani nie kultywowali tak powszechnie zabiegów egzorcyzmowania, czyli wypędzania złych duchów.Zjawa się zestarzała to i chyba pomarła. Bogowie też żyją tylko tak długo jak długo mają wyznawców.

rvvv 02.02.2015 20:40
Zamknąć japy padalce! Który to dom, namiary poproszę....

eM 02.02.2015 19:37
składniowo też średnio...

brzdąc z tajemniczego domostwa 02.02.2015 16:48
Matko, co to za stylistyka? Co za infantylna panienka to pisała?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
manukultura
Jarmark Radogoszcz
Andrzejki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaPizzeria Marezo Lubań
Reklama