Postaram się pokrótce opisać zjawisko, jakim jest próba zarejestrowania się jako osoba bezrobotna z mojego punktu widzenia. Jak wiadomo interesanci są obsługiwani w godzinach 8.00 - 14.00. Również każdy, kto miał "przyjemność" zaglądać do PUP w ciągu ostatnich lat, wie doskonale, że działa tam nowoczesny system obsługi, jakim są numerki, drukowane każdemu przez automat. Lecz, czy ma on jakikolwiek sens?
Pierwsza moja nieudana próba - w tym roku, miała miejsce w połowie lipca. Chcąc zarejestrować się, po zakończonej umowie o pracę, przyszedłem około godziny 11.00 i znając zasady i godziny przyjmowania, byłem pewien, że będzie to skuteczne przedsięwzięcie. Niestety, myliłem się... Wydrukowałem numerek, a w przypadku rejestracji ma on początek "R...". Na dole każdego bileciku znajduje się informacja: "Oczekuje: ... osób", w moim przypadku oczekiwało 5 osób. Cóż od 11.00 do 14.00, przez 3 godziny, zostały obsłużone z trudem 3 osoby. Nie tylko ja nie zostałem w żaden sposób obsłużony. Fakt, był to lipiec, sezon urlopowy. Pani w rejestracji była sama, a zazwyczaj są dwie osoby rejestrujące. Wytłumaczyłem sobie to w ten sposób, ale do Urzędu nie powróciłem, postanowiłem szukać pracy na własną rękę. Lepsze to niż marnować codziennie czas w kolejkach z bilecikiem w ręku. Skutecznie udało mi się znaleźć pracę, co prawda na czas określony, ale w obecnym kryzysie trzeba szanować każdą pracę.
W momencie wygaśnięcia wyżej wspomnianej umowy, dokładnie dzisiaj - 20 października, rozpoczyna się moja druga nieudana próba rejestracji, jako osoba bezrobotna. Sezon urlopowy skończył się na dobre, stąd zakładałem obecność 2 pań w rejestracji. Nie do końca miałem rację, bo jedna z pań wyszła około 13:15, ale to nie ma większego znaczenia. Ja nie powinienem mieć pretensji, że nie zostałem obsłużony, bo przyszedłem dopiero o 13.00. Dokładnie o 13:03, godzina drukuje się na bileciku. Przede mną oczekiwało 8 osób = zero szans na załatwienie czegokolwiek. Jednak nie wyszedłem od razu, byłem zdumiony zjawiskiem jakie tam udało mi się zaobserwować. Poddenerwowani ludzie, z numerkami w ręku, wypowiadali się mocno negatywnie o panującym systemie przyjmowania. Podzielam w pełni ich zdanie. Zadajmy sobie pytanie:
1. Czy normalne jest to, że wchodzi osoba z ulicy, drukuje numerek i natychmiast jest przyjmowana przez pracownika, który siedział do tej pory za komputerem i nudził się zwyczajnie, bo nie było nikogo w kolejce do niego, a dzieje się to na oczach osób "do rejestracji", które czekają nawet po 5 godzin w kolejce do dwóch pań?
2. Czy normalne jest to, że rejestracja osoby, która nie jest odnotowywana po raz pierwszy tylko po raz kolejny, trwa 50 minut, po czym Pani wychodzi na konsultację na 1. piętro, wraca po 10 minutach, co daje nam już ponad godzinę na jednego interesanta, a po powrocie oznajmia mu, że bardzo jej przykro, ale okazało się, ze nie minęło jeszcze 180 dni nałożonej kary, niepotrzebnie przyjechał, bo nie zostanie zarejestrowany? Ponad godzinę zajęło dochodzenie "systemowi" do wniosku, że Pan musi zaczekać jeszcze kilka dni, bo ma karę?
3. Czy normalne jest, że dwie panie mają kolejkę od początku do końca dnia i są z tym same, a reszta pracowników ma możliwość oczekiwania na interesanta "z jego literką w numerku"? Pragnę zaznaczyć, że w żaden sposób nie obwiniam tych Pań, bo to nie one są za to odpowiedzialne i wiem, że robią co mogą, a często gniew nieustannie oczekujących jest kierowany właśnie do nich...
4. Czy normalne jest, że w rejestracji są wyspecjalizowane tylko 2 osoby, a reszta pracowników nie ma szans na przyuczenie się w tej dziedzinie? Czy to aż tak skomplikowane lub wymagające nie wiadomo jakich uprawnień? Jeśli tak, to co będzie gdy obie panie odejdą z pracy? Bo patrząc na sytuację Urząd Pracy bez wątpliwości upadnie - zostanie zamknięty.
5. Czy normalne jest, że nie ma znaczenia czy rejestrujemy się po raz pierwszy czy już byliśmy wcześniej w bazie? Bo tak właśnie jest, gdy jeden z Panów niecierpliwiących się zapytał, czy zdąży, bo on już był w bazie - usłyszał odpowiedź: "to nie ma znaczenia, czy pierwszy czy kolejny raz, rejestracja trwa tyle samo".
Może tylko ja nie rozumiem tego systemu, bo to oznacza około 1 godziny na 1 osobę.
NAJLEPSZE! Nadające się do kabaretu:
6.! Czy normalne jest, że oczekujący biją brawo komuś, kto został akurat wyczytany do rejestracji?! Tak. To właśnie miało dzisiaj miejsce. Pan z żoną i dzieckiem czekał od kilku godzin. Gdy został wyczytany jego numer - podskoczył z krzesła z rękoma w górze w akcie tryumfu, bo już nie wierzył, że dzisiaj mu się uda. A w odpowiedzi na jego reakcje, zebrani w korytarzu ludzie zaczęli się śmiać i bić brawo, sam również klaskałem, bo to co się wyrabia w tym Urzędzie jest poniżej krytyki. Jedynie śmiech pozwala na odnalezienie się w tych okolicznościach. Jak się później dowiedziałem to triumfującemu Panu nie było do śmiechu przy poprzedniej próbie, po rozmowie z jego żoną, uspokajającą dziecko, okazało się, że w piątek czekali całą rodziną od 10.00 do 14.00 - 4 godziny! Do tego - nikt ich nie obsłużył. Pan tak tego nie zostawił - udał się do Pani dyrektor na skargę, został oczywiście przyjęty, napisał skargę a ona trafiła do szuflady i na tym postępowanie się zakończyło.
Z humorystycznych zdarzeń dodam jeszcze jedno:
Pan, który wszedł za 10 druga i szczęśliwy, że zdążył wydrukować numerek - zapytany czy "do rejestracji?", odpowiedział, że tak - rozbawił oczekujących niemal do łez.
Czy naprawdę nic się nie da poradzić? Rozumiem, że osoby bezrobotne mają czas, bo nie pracują, ale czy normalne jest gardzenie nimi? Jeśli w ten sposób zmniejsza się w Polsce bezrobocie to zwracam honor, metoda jest niewątpliwie skuteczna. Jak ma mi pomóc znaleźć pracę ktoś, kto nie potrafi sobie poradzić nawet z zarejestrowaniem? System, który miał usprawnić oczekiwanie, totalnie je sparaliżował... Proszę przyjrzeć się oczekiwaniu w Urzędzie Skarbowym. Tam nie ma drogiego systemu, ani bilecików, system jaki tam panuje jest niesamowicie prosty. Jeśli robi się kolejka i oczekuje kilka osób - pani z okienka lub ochroniarz wykonują jeden telefon "na górę", a po niespełna chwili zjawiają się osoby do pomocy - kolejka jest rozładowana w parę minut, klienci są zadowoleni, załatwiają swoje sprawy najczęściej od ręki, wdzięczni petenci wywołują uśmiech również na ustach pracowników, atmosfera jest niezwykle przyjemna i wszyscy są zadowoleni, nikt nie zostaje odprawiony z kwitkiem, NIKT! Nie ma czegoś takiego jak kilkugodzinne czekanie, czekanie nie przekracza 10 minut.
Serdecznie pozdrawiam.
Niedoszły bezrobotny.
O komentarz w tej sprawie zgłosiliśmy się Powiatowego Urzędu Pracy w Lubaniu. Gdy tylko otrzymamy odpowiedź opublikujemy ją na łamach naszego portalu.
Napisz komentarz
Komentarze