Jak donosi Portal Radia Wrocław firma Pri-Bazalt, która zarządza kilkoma kamieniołomami, chce sprowadzać w Góry Izerskie do 400 tysięcy ton żużlu rocznie by go przesiewać. Zdaniem mieszkańców takie rozwiązanie wiązałoby się z katastrofą ekologiczną w niemal całej gminie Mirsk.
- Te 400 tysięcy ton to góra trucizny pochodząca ze składowiska odpadów toksycznych w Chemnitz w Niemczech - mówi dla prw.pl Rzeczoznawca Naczelnej Organizacji technicznej inżynier i audytor systemów zarządzania środowiskiem EMAS, Roman Farański.
Żużle sprowadzone w te okolice zdaniem protestujących mają zawierać niebezpieczne metale ciężkie – rakotwórczy kadm i ołów. Według szacunków przesiewanie pozostawiałoby każdego dnia do 15 ton tych materiałów. To prowadzić miałoby do skażenia wody i ekologicznej katastrofy.
Zupełnie innego zdania jest natomiast firma Pri-Bazalt, która całym zamieszaniem jest zaskoczona. Przy okazji podkreśla, że kruszywa z żużli zostały dopuszczone do obrotu i mają odpowiednie certyfikaty, a ilość trujących substancji w nich zawartych jest o wiele niższa.
-Poza tym żadne trucizny nie będą u nas zostawać, bo naszym zadaniem jest tylko przesianie materiału, rozdzielenie go na poszczególne frakcje i odesłanie naszemu partnerowi – mówi dla prw.pl Izabela Sawicka, dyrektor kopalni Pri-Bazalt.
Również władze Miasta i Gminy Mirsk twierdzą, że protest mieszkańców jest nieuzasadniony. Jak podkreślają, samorząd zgodził się na przywóz odpadów, a Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu nie zażądał nawet raportu oddziaływania przedsięwzięcia na przyrodę.
Te zapewnienia nie przekonują jednak protestujących, którzy starają się zrobić wszystko co w ich mocy, aby całemu przedsięwzięciu zapobiec.
Więcej na ten temat przeczytacie na stronie prw.pl
Napisz komentarz
Komentarze