Nie ma chyba bardziej pienistego napoju niż piwo. W każdej epoce, na wszystkich kontynentach znane było już od czasów najdawniejszych. Lubań w historii tego trunku odegrał również niebagatelną rolę. Dostatek lokalnego jęczmienia na słód, umiejętna technologia, a przede wszystkim wspaniała woda płynąca z Gór Izerskich sprawiły, że nasze piwo zyskało sławę daleko poza Górnymi Łużycami.
W średniowieczu warzeniem piwa zajmowały się głównie klasztory. Zakony, które zasłynęły z produkcji piwa to augustianie, benedyktyni, paulini i franciszkanie. Właśnie tym ostatnim zawdzięcza miasto założenie pierwszego browaru. Powstał on pod koniec XIII w., tuż przy klasztorze zakonnym, przy dzisiejszej ulicy Brackiej. Nazwa tej ulicy wywodzi się również od „Pobożnych Braci” (tak nazywano „synów” św. Franciszka). Mnisi mogli pić piwo nawet w okresie postu. Było pożywne, dodawało sił i nie naruszało jego zasad. Warzono je na użytek własny i na sprzedaż w celu zasilenia budżetu klasztoru. Piwo klasztorne produkowano do roku 1554, kiedy to w czasie wielkiego pożaru klasztor spłonął. Szacownej budowli nigdy już nie odbudowano, a franciszkanie niedługo po tym opuścili Lubań.
Na pamiątkę wspaniałego piwa, warzonego przez miejskich braciszków, nazwano w XIX w. jeden z lokalnych browarów - Browarem Klasztornym (Klosterbrauerei). U zbiegu ulic Mikołaja i Szkolnej istniała przed wojną również nawiązująca do dawnej tradycji piwiarnia, zwana „Mönchshof” („Gospoda Mnichów”). Sztuka warzenia piwa rozpowszechniła się szybko poza murami klasztoru.
Pojawiły się browary prywatne i po obłożeniu podatkiem stały się głównym źródłem dochodów dla miasta. Każdy z mieszczan mógł sporządzać piwo dla siebie, natomiast liczba uprawnionych do warzenia złotego trunku na sprzedaż była ograniczona. Przywilej ten należał się kupiectwu i szlachcie, posiadających tzw. „domy piwne”, a w późniejszym okresie karczmy. Pierwsza wzmianka o lubańskim piwie pochodzi z roku 1350. Wiemy to z rodzinnego dokumentu Zeidlerów, informującego o sprzedaży domu stojącego „koło szynku”.
W rzemiośle browarniczym organizację pracy regulowały statuty cechowe, a produkcję piwa urbarz piwny, na podstawie którego producentami tego napoju byli karczmarze, a współpracowały z nimi cechy bednarzy i słodowników.
Lubańskie piwowarstwo przeżywało szczyt rozkwitu w XV i XVI wieku. Spośród trzech głównych źródeł dochodów mieszczaństwa lubańskiego: rzemiosła, handlu i piwowarstwa, ostatnie dostarczało najwięcej wpływów. Gęsty, ciemny napój z jęczmienia lub pszenicy (zaw. alkoholu do 2 proc.) stał się w średniowieczu podstawowym obok chleba artykułem spożywczym, zwanym zresztą „płynnym chlebem”. Pili bogaci i biedni, zdrowi i chorzy, nawet dzieci. Szacuje się, że dzienne średnio spożywano około 2-3 litrów piwa. Każdy obywatel przez całe swoje życie, od niemowlęctwa aż do śmierci był więc ciągle „na bani”.
Stan taki na pewno pozwolił przeżyć wszelkie mroki średniowiecza. Masowe picie piwa w miastach uchroniło z resztą średniowieczne cywilizacje przed zagładą. Piwo w przeciwieństwie do wody gwarantowało bezpieczeństwo, nie przenosiło groźnych chorób zakaźnych, bo w procesie produkcji (pasteryzacji) było odkażone. Woda praktycznie w każdym mieście była zatruta z uwagi na brak kanalizacji.
W Lubaniu produkowano dwa rodzaje piwa. Zimą warzono jasne pszeniczne, latem zaś ciemne jęczmienne, zwane czerwonym. Piwa ówczesne były nietrwałe i musiały być konsumowane tuż po uwarzeniu. Nieco dłużej zachowywały trwałość piwa o większym dodatku chmielu, tzw. piwa marcowe, przygotowane z reguły w marcu. Piwo to mogło stać nawet kilka tygodni. Domy piwne (później karczmy) prowadzące wyszynk piwa jęczmiennego, wystawiały przez okno w dachu - na znak jego sprzedaży - czterograniasty, zwisający kufel. Wyszynk piwa pszenicznego oznajmiany był dwoma wyciętymi w drewnie i pomalowanymi kuflami, umieszczanymi na belce wysuwanej ze świetlika dachowego. Oba szyldy piwne umieszczano jeszcze w latach 70-tych XIX wieku.
W średniowieczu Lubań otrzymał specjalny przywilej piwowarski, tzw. „prawo mili”, na mocy którego zabroniono produkcji piwa w promieniu mili od murów miejskich. Zakazano również pod surowymi karami przywozu piwa z sąsiednich miejscowości oraz odwiedzania okolicznych wiosek w celu spożywania tam tego napoju. Tylko w czasie klęsk zakaz ten nie obowiązywał.
Na początku XVI w. warzono w mieście 666 warów rocznie w 200 domach piwnych. Około 1531 r. zapasy piwa obliczono na około 396.198 litrów. W 1670 r. piwo w Lubaniu warzyło już tylko 93 mieszczan. Lubańskie piwo cieszyło się na Śląsku i Łużycach bardzo dużą sławą, szczególnie popularne było we Wrocławiu, gdzie szynkowano je w Piwnicy Świdnickiej.
Jako ciekawostkę kroniki lubańskie przytaczają fakt, iż pisarz miejski, niejaki Knemiander, podczas podróży do Wirtembergii w roku 1538 zawiózł ćwierć beczki ciemnego piwa w darze Marcinowi Lutrowi i Filipowi Melanchtonowi. Obaj reformatorzy bardzo go sobie chwalili, a wieść o tym została szeroko rozgłoszona. Luter w podzięce ofiarował miastu fragment swego rękopisu, a dokładnie czternastą kartę z tłumaczenia Biblii: „Jesus Sirah”, zwaną przed wojną jako „Laubaner Blatt” („Lubańska Karta”). Dokument ten przechowywany był do końca wojny w lubańskim muzeum (Heimatmuseum), mieszczącym się w budynku zajmowanym obecnie przez urząd skarbowy. Jego wartość wyceniono w 1945 r. na 500 tysięcy złotych w złocie.
Ciąg dalszy wkrótce...
Napisz komentarz
Komentarze