Na widocznym powyżej zdjęciu, jedyną wprowadzoną przez nas zmianą jest zamazanie czterech znaków tablicy rejestracyjnej. Reszta to oryginał. Numery rejestracyjne widać było jedynie na „odbiciu” samochodu w tafli jezdni. Co może dziwić cały samochód nie odbija się lustrzanie. Rejestracja i karoseria wygląda identycznie jak w rzeczywistości. Otrzymanie takiego zdjęcia, bez ingerencji programu graficznego wydaje się niemożliwa.
Warto tutaj dodać, że Straż Miejska nie może wprowadzać w zdjęciach żadnych zmian, bowiem dowodem może być jedynie zdjęcie oryginalne i niemodyfikowane. Możliwe jest jedynie wyostrzenie, rozjaśnienie lub przyciemnienie tablic rejestracyjnych, by poprawić ich czytelność. Jak w takim razie nasz czytelnik mógł otrzymać tego typu fotografię? Odpowiedź jest mniej sensacyjna niż mogłoby się wydawać.
W olszyńskim fotoradarze, tak jak w wielu tego typu urządzeniach zamontowany jest specjalny filtr, który ułatwia odczytywanie odblaskowych tablic rejestracyjnych. Niestety jednocześnie tak jak w tym przypadku mogą wprowadzić błąd, obraz tablicy jest bowiem przesunięty. Jak dowiedzieliśmy się od funkcjonariuszy olszyńskiej Straży Miejskiej takie zjawisko nie zawsze zachodzi, wpływ na to mają m.in. warunki atmosferyczne. Szczegółowy opis działania takiego filtru zobaczyć możecie np. tutaj.
Nie znaczy to, że każde zdjęcie z fotoradaru jest podstawą do wystawienia mandatu. Może się zdarzyć, że numer tablicy rejestracyjnej jest bardzo niewyraźny albo przysłonięty hakiem holowniczym. W takiej sytuacji nietrudno o błąd w postaci pomylenia np. trójki z ósemką. Takie zdjęcie trafia do bazy fotografii wybrakowanych. Na ich podstawie nie wystawia się mandatów.
Napisz komentarz
Komentarze