Poniżej prezentujemy treść stanowiska Nowego Lubania (pisownia oryginalna).
CAŁA PRAWDA O KŁADCE..... RZETELNE, SPRAWDZONE INFORMACJE.... (na zdjęciu kładka w Nawojowie)
Kładka do rozbiórki. Troska o bezpieczeństwo, czy nieudolność burmistrza Słowińskiego ?
Mostek na Kwisie przeżył stalinizm, socjalizm i odzyskanie niepodległości w roku 1989. Doczekał XXI wieku. Dawali radę utrzymać sprawną kładkę socjalistyczni naczelnicy Lubania, poprzedni burmistrzowie, ale wydaje się, że nie przetrzyma „rządów” Arkadiusza Słowińskiego. Wszyscy poprzednicy potrafili jakoś kładkę remontować lub nawet odtwarzać, gdy uszkadzały ją powodzie. Dla burmistrza Arkadiusza Słowińskiego to zbyt trudne. On nie potrafi. Jego „rządów” mostek nie przetrwa.
Mostek był tam od zawsze. Starsi mieszkańcy pamiętają go już w latach 50 tych. Początkowo drewniany. Czasem znoszony i uszkadzany przez powodzie, ale z potrzeby mieszkańców, zawsze szybko odbudowywany. Chyba w połowie lat 90 – tych ubiegłego wieku, dotychczasowy drewniany, zamieniono na stalowy, wbetonowany w żelbetowe podpory. Ot kładka dla pieszych, przystosowana do niewielkich obciążeń, z której korzystają przechodnie.
Raptem, na lutowej sesji Rady Miasta okazuje się, że burmistrz wyłonił wykonawcę do jego rozbiórki. Wiadomość jak grom z jasnego nieba. Do tej pory Słowiński radnych w tej sprawie nie informował.
Wiemy doskonale, że burmistrz ze swoim komitetem ma większość w Radzie Lubania. Niewygodnych pytań z tej strony nie należy się więc spodziewać, bo Oni zaakceptują wszystko, co powie. My jednak podchodzimy do jego poczynań bardziej krytycznie.
Nas interesuje, dlaczego tak potrzebna mieszkańcom kładka zostanie przez Słowińskiego rozebrana. Zaczęliśmy więc pytać. Otóż okazało się, że burmistrz Słowiński we wrześniu 2017r. czyli 1,5 roku temu, jako osoba reprezentująca właściciela kładki czyli Miasto Lubań, do organu administracji budowlanej złożył wniosek o wyrażenie zgody na rozbiórkę kładki. Do wniosku dołączył projekt rozbiórki. Zgodę taką oczywiście otrzymał, bo przy zachowaniu ostrożności, każdy, jeżeli jest właścicielem jakiejś budowli ma prawo ją rozebrać lub wyburzyć nawet, gdy jest to zupełnie bez sensu. Decyzja administracyjna -pozwolenie na rozbiórkę- określa, jedynie środki ostrożności, jakich trzeba dochować, aby rozbiórka była bezpieczna. Decyzja zostaje wydana pod koniec września 2017 roku. Słowiński zrobił to w tajemnicy nie informując o tym radnych.
Mimo że mógł już w 2017 r rozebrać kładkę, Słowiński jednak tego nie robi. Jak chyba nie trudno się domyśleć, ze względu na zbliżające się wybory samorządowe. Przecież kandyduje na burmistrza a rozbiórka kładki, może się wyborcom nie spodobać. Zamiast przeznaczyć pieniądze na jej remont woli zbudować fontannę z kolorowymi światełkami, bo to efekt przedwyborczy lepszy.
Po wyborach pomysł rozbiórki kładki odżywa w jego głowie. W lutym tego roku, półtora roku po uzyskaniu decyzji Słowiński zabiera się do rozbiórki, bo stwierdza, że kładka stwarza zagrożenie. Z samą kładką, przez półtora roku nic się jakoś nie stało. Jest w złym stanie technicznym, ale nie została porwana przez powódź i trzeba przyznać, że widać brak dbałości o nią przez włodarza miasta.
Takich kładek na Kwisie w okolicy jest wiele. Na przykład w Radogoszczy, Kościelniku, Nawojowie Łużyckim. Gdy zostają uszkodzone przez powódź, wójtowie zaraz je odbudowują, bo kładki są potrzebne mieszkańcom. Przy tym korzystają często ze środków wojewody dolnośląskiego przeznaczonych na usuwanie skutków powodzi. Modelowym przykładem może być miasto Olszyna gdzie te środki wykorzystano do maksimum. W okolicznych miastach i gminach można naprawiać, remontować, konserwować, utrzymywać w należytym stanie, a gdy zajdzie taka potrzeba odtwarzać. U nas się nie da!!! W Lubaniu jedyne, co przychodzi do głowy Burmistrzowi to rozebrać i pozbyć się kłopotu. Nie robią na nim wrażenia petycje mieszkańców z kilkuset podpisami. On się nie martwi, wybory dopiero za 5 lat i do tej pory ludzie na pewno zapomną, że taka kładka w ogóle kiedykolwiek istniała.
Tam można. U nas bezradność burmistrza, ale tam wójtowie i burmistrzowie to prawdziwi gospodarze, rozumiejący potrzeby mieszkańców. Czego nie można, w tym przypadku , powiedzieć o Burmistrzu Arkadiuszu Słowińskim. A co z przejściem na drugą stronę rzeki ? Oczywiście nie jest potrzebne, bo Słowiński tamtędy nie chodzi.
Swoje stanowisko na temat kładki opublikowało także ugrupowanie Łączy Nas Lubań (pisownia oryginalna).
Kilka słów radnego Wiesława Wydry na temat kładki nad Kwisą pomiędzy ul. Warszawską a ul. Robotniczą na wysokości dawnego POM-u.
Rozebrać ją, remontować czy pozostawić jak jest? Skoro tyle lat służyła, to niech próbuje posłużyć nadal? W przestrzeni miejskiej trwa burzliwa dyskusja na ten temat.
Ja natomiast odniosę się do stanu technicznego, usytuowania jej, jak również pomysłu na wyjście z tej sytuacji. Kładka służyła przez wiele lat wszystkim, którzy potrzebowali przejść z jednego brzegu rzeki na drugi. Jest to jej pozytywna rola, ale tu niestety na dzień dzisiejszy kończą się pozytywy. Budowla ta musi być w stu procentach bezpieczna.
Stan techniczny jest daleki od poprawnego z powodu czasu, ale również ze złego wykonawstwa czy projektu, jeśli w ogóle taki istniał.
Konstrukcja kładki wsparta jest na dwóch podporach betonowych w rozstawie ok. 30 - 35 m. Na pierwszy rzut oka, kładka posiada konstrukcję samonośną w formie dwóch kratownic. Niestety kratownic tych nie wykonano z myślą przenoszenia obciążeń, tylko jako poręcze. Źle dobrane przekroje elementów stalowych stwarzają ciągłe niebezpieczeństwo powstania katastrofy budowlanej, narażając potencjalnych użytkowników na utratę życia lub zdrowia. Chyba tylko "cudem" jeszcze to nie nastąpiło. Jest to swoista "tykająca bomba". Elementem utrzymującym kładkę są dwa dwuteowniki stalowe o wysokości tylko 14 cm, które samodzielnie załamały by się nawet pod własnym ciężarem, podtrzymywane są przez poręcze (kratownice), poprzez słupki połączone spawem do krawędzi dwuteownika tylko na krawędzi stopki górnej i dolnej dwuteownika. Aż się nie chce wierzyć, że to jeszcze się trzyma. Górny pas "kratownicy" wykonany jest z ceownika ekonomicznego (pocienione ścianki) o szerokości 8 cm. Przy ciężarze przekraczającym nośność kładki, część dolna załamie się w połowie kładki a górny pas zostanie ściśnięty i zmiażdżony. Nie musi być to duże obciążenie, wystarczy ze pęknie kilka spawów pomiędzy słupkami a dwuteownikiem. Może to nastąpić w każdej chwili.
Czas działa na niekorzyść tej konstrukcji, w wyniku postępującej korozji elementów stalowych i spawów, następuje powolna utrata wytrzymałości mechanicznej, doprowadzająca do utraty stabilności.
Prawdopodobieństwo załamania się kładki jest bardzo duże i zależne od obciążenia użytkowego i wibracji.
Luźno położona konstrukcja kładki w okresie powodzi zostanie zepchnięta z podpór w dół rzeki. Stało się to już dwa razy w latach ubiegłych w czasie przepływu wysokich wód powodziowych. Właśnie wszelkie budowle mostowe mają za zadanie umożliwić komunikację pomiędzy brzegami w okresach powodziowych. Niestety opisywana kładka takiej roli nie pełni, gdyż jej zakończenie znajduje się w terenie zalewowym brzegu prawego Kwisy.
W konstrukcjach inżynieryjnych rządzą twarde prawa mechaniki budowli i nie pomoże demagogia polityczna czy wartości sentymentalne. Jest to system zero-jedynkowy. Ci co twierdzą, że kładkę można używać bez zagrożenia dla użytkowników, prawdopodobnie posiadają zdolności jasnowidztwa. Ja wolę jednak opierać się na wiedzy inżynierskiej.
Remont istniejącej kładki związany byłby z wymianą całej konstrukcji stalowej i drewnianej. Formalnie wymagałoby to uzyskania decyzji budowlanej i oczywiście decyzji wodnoprawnej. Obecna lokalizacja kładki nie uzyskałaby takich decyzji, gdyż stanowi ograniczenie dla przepływu wód powodziowych.
Z kolei rozebranie i zlikwidowanie kładki nie rozwiązuje problemu komunikacyjnego. Zabezpiecza jedynie użytkowników przed potencjalną katastrofą kładki.
Jednakże w przypadku rozbiórki kładki, na osoby próbujące pieszo przedostać się z jednego brzegu Kwisy na drugi, niebezpieczeństwo czyha także podczas przejścia przez most nad rzeką w ciągu drogi krajowej nr 30. Na tym moście powinien być zabroniony ruch pieszy ze względu na zbyt wąskie pobocza, bo trudno je nazwać chodnikami. Niezbędnym jest więc umożliwienie wszystkim użytkownikom mostu bezpiecznej przeprawy pomiędzy dwoma brzegami rzeki.
Myślę, że najszybszym i najtańszym rozwiązaniem jest budowa podwieszonego pomostu wzdłuż mostu od strony miasta i rozpatrywanej kładki.
Innym rozwiązaniem tego komunikacyjnego problemu jest zaplanowanie budowy nowej kładki, łączącej ulice Warszawską z ulicą Robotniczą, nad rzeką Kwisą i terenem zalewowym o długości ok. 60 m. Kładka, która w okresach powodzi służyłaby do bezpiecznej komunikacji pomiędzy terenami po obu brzegach Kwisy. Jest to rozwiązanie długotrwałe i kosztowne. Wymagane jest przeanalizowanie potrzeby budowy w tym miejscu przejścia nad rzeką. W tym przypadku odpowiedzią na szereg pytań i wątpliwości mógłby być tzw. Program funkcjonalno-użytkowy, zlecony przez Urząd Miasta.
Pozostawienie tego tematu bez dalszych działań ze strony Miasta po rozebraniu kładki, byłoby niedopuszczalne, narażając mieszkańców na niebezpieczeństwa utraty zdrowia i życia.
Napisz komentarz
Komentarze