Kilka dni temu dotarła do nas informacja, że lubański magistrat zmienia politykę dotyczącą wykaszania miasta.
Tereny zielone w mieście są koszone według pewnego harmonogramu. Najpierw parki, a później poszczególne ulice - usłyszeliśmy od Arkadiusza Słowińskiego, burmistrza miasta, który od razu dodaje – Jeżeli o mnie chodzi uważam, że można byłoby zmienić filozofię tego koszenia. Niekoniecznie wykaszać całe tereny zielone, których nikt nie używa, a wykaszać jedynie wzdłuż miejskich traktów metr do półtora, a w miejscach gdzie jest naturalny zieleniec powinna rosnąć.
Jednym z argumentów jaki pada są oszczędności na paliwie i mniejsze zanieczyszczenie środowiska. Burmistrz wyjaśnia też, że obserwuje co robi się w cywilizowanym świecie.
Trawa ma to do siebie, że niestety do pewnej wysokości rośnie. Ja podpatruję co dzieje się w tak zwanym cywilizowanym świecie. Proszę mi wierzyć, że w wielu krajach jest koszone do półtora metra (dop. red. od granicy drogi), a dalej trawa rośnie w sposób naturalny. Tam gdzie trzeba, czyli w parkach i na placach zabaw trawa powinna być skoszona, ale nie wymagajmy aby wszędzie była koszona dwa czy trzy razy w roku. - tłumaczył burmistrz. - Za te pieniądze ZGiUK mógłby dokupić wyposażenie placów zabaw czy wprowadzić kolejne innowacje na przykład na cmentarzach, a tak palimy całą masę litrów benzyny na koszenie, którego po dwóch tygodniach już nie widać. - dodaje włodarz.
Jak się wydaje i sądząc po komentarzach w mediach społecznościowych, plan wprowadzany jest już w życie. Jednak nie jest tak źle jak początkowo mogłoby się wydawać. Okazuje się, że inicjatywę przejęły wspólnoty mieszkaniowe, do których należy wiele gruntów w centrum miasta. Dziś chcąc sfotografować bujnie zarośnięte okolice pl. Piramowicza natknęliśmy się na prywatną firmę, która wykaszała teren na zlecenie wspólnoty mieszkaniowej.
Napisz komentarz
Komentarze