Zdjęcia wykonano na zwężeniu dwupasmówki na DK30 prowadzącej z Lubania w stronę Zgorzelca. W miejscu tym zaczyna się i kończy słynny „chodnik donikąd”, który biegnie od Lubania w stronę Pisarzowic i kończy się w polu, bez możliwości bezpiecznego przejścia na drugą stronę ruchliwej drogi. Już kilkukrotnie dochodziło tam do tragicznych w skutkach potrąceń. Dodatkowo chodnik kończy się na łuku drogi, gdzie samochody zwykle jadą o wiele szybciej niż pozwalają na to przepisy ruchu drogowego, a kierowcy koncentrują swoją uwagę na zwężeniu drogi.
Ostatnie śmiertelne potrącenie miało miejsce w połowie grudnia, wówczas zginął 67 – letni mężczyzna, który w ciemności przebiegał przez jezdnię. Ktoś nawet przy drodze ustawił krzyż mający przypominać o innym śmiertelnym wypadku z udziałem pieszego.
Nawet jeżeli to robi wrażenie na mieszkańcach Pisarzowic, niektórzy nadal ryzykują przechodząc w niezwykle niebezpiecznym miejscu, bo... jest to prosta droga do centrum miejscowości.
O wiele bezpieczniej byłoby skorzystać z „chodnika donikąd” po prawej stronie drogi, przechodząc DK30-kę przejściem dla pieszych przed skrzyżowaniem z DW296. Wówczas pieszy ryzykuje jedynie pokonanie skrzyżowania, na którym kierowcy i tak zwalniają chcąc wjechać na dwupasmówkę.
Niestety wielu nie decyduje się na takie rozwiązanie, bo wiąże się ono z nadłożeniem kilkudziesięciu metrów, na których przejście potrzeba dodatkowej minuty.
Do Pisarzowic można też dojść bezpiecznie korzystając z przejść dla pieszych i chodników - chodnikiem wzdłuż drogi DW 296 w stronę Henrykowa Lubańskiego. Jednak tu do nadłożenia jest 650 metrów, więc dla mieszkających w centrum wsi ta opcja z góry jest wykluczona.
Dlatego wygodniej podjąć ryzyko i „przeskoczyć” przez drogę w miejscu, gdzie ryzykuje się życie własne i kierowców. A w razie wypadku? Ponarzekać, że ktoś znowu został potrącony.
Napisz komentarz
Komentarze