Zdzisław Bykowski, mieszkaniec Lubania i były pracownik Kopalni Księginki, wydrukował 24 nekrologi w formacie A3 i z własnych funduszy opłacił ich wywieszenie na miejskich słupach ogłoszeniowych. Inicjatywa okazała się trafiona i potrzebna, bo klepsydra trafiła do wyobraźni mieszkańców.
Sprawa dotyczy wyrobiska po Kopalni Księginki, które po zakończeniu eksploracji miało stać się miejscem wypoczynku mieszkańców regionu. O pierwotnych planach rekultywacji przeczytacie poniżej.
W połowie grudnia 2020r. jako pierwsi dotarliśmy do informacji, że Eurovia Bazalty S.A. obecny właściciel terenu, zamiast wydawać fundusze na kosztowną rekultywację planuje wypełnić nieckę Kopalni Księginki odpadami sklasyfikowanymi w 44 kategoriach, które obejmują popioły lotne, żużle odlewnicze, pyły gazów odlotowych, jednym słowem odpady określane mianem innych niż niebezpieczne. Aby to zrobić musi uzyskać zgodę starosty na zmianę kierunku rekultywacji. Więcej na ten temat przeczytacie w tekście „Do Lubania może trafić 13 milionów ton odpadów”.
Informacja o planach spółki oburzyła wiele osób, natychmiast też pojawiła się inicjatywa zbierania podpisów pod protestem przeciwko zmianie kierunku rekultywacji wyrobiska pokopalnianego, z wodno – leśnego na miejsce składowania odpadów.
Podpisy są zbierane przez Regionalne Centrum Edukacji Ekologicznej przy wsparciu Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Lubaniu. Głos mieszkańców sprzeciwiających się takiemu zagospodarowaniu terenów położonych na obrzeżach miasta jest istotnym argumentem dla wydania negatywnej opinii w sprawie zmiany kierunku rekultywacji terenów po Kopalni Księginki. Opinię taką wydać muszą: Urząd Górniczy, Lasy Państwowe i Urząd Miasta w Lubaniu. Przypomnijmy, że ostateczna decyzja należy do Starosty Lubańskiego, jednak opiera się ona na w/w opiniach i musi być wydana zgodnie z literą prawa, a głos mieszkańców jest istotnym elementem w sprawie.
Podpisy poparcia pod protestem przeciwko zmianie kierunku rekultywacji wyrobiska pokopalnianego, z wodno – leśnego na miejsce składowania odpadów, miały być zbierane do 4 stycznia 2021r. Przypuszczać można, że złożenie przez korporację kopalnianą wniosku tuż przed świętami i sylwestrem nie było przypadkiem. W czasie świątecznych przygotowań ekologiczna przyszłość Lubania zeszła na drugi plan, do 4 stycznia do RCEE wpłynęło około 400 podpisów!
Jak się dowiadujemy, dzięki nekrologowi Zdzisława Bykowskiego na przełomie roku zainteresowanie protestem gwałtownie wzrosło. Dzięki decyzji Starosty Lubańskiego, do połowy stycznia wydłużono czas na składanie opinii, dzięki temu termin zbierania i składania podpisów pod listami protestacyjnymi zostaje wydłużony do dnia 15.01.2020 roku. Jak i gdzie złożyć podpisy przeczytacie TUTAJ.
W liście do redakcji Zdzisław Bykowski opisuje jak wyglądał pierwotny plan rekultywacji Kopalni Księginki. Zestawiając jego opis z wizją zwożenia przez najbliższe 60 lat odpadów z całej Europy wydaje się, że jest o co walczyć.
Od 1982. pracowałem w dziale górniczym księgińskich kamieniołomów, Łużyckich Kopalń Bazaltu. Od 1988. do jesieni 1993. byłem kierownikiem tego działu.
Do moich obowiązków należało m.in. przygotowanie zakładu do stanu po zakończeniu eksploatacji złoża.
Kopalnie miały obowiązek sporządzania, aktualizowanych co kilka lat, planów rekultywacji terenów poeksploatacyjnych.W ostatnich latach swojej tam kariery przygotowałem stosowne zlecenie dla naszego branżowego biura projektów BiProSkal we Wrocławiu na wykonanie planu rekultywacji, ze wskazaniem kierunku wodno-leśnego, konkretnie, docelowo miały to być tereny rekreacyjno-wypoczynkowe.
Nawet przez myśl nam nie przeszło, by cel był inny, np. wysypisko.
Jak to miało docelowo wyglądać?
Jak pamiętam, zaplanowaliśmy bezpieczne i wygodne dojścia oraz dojazdy do wyrobisk od strony miasta. Zbiorniki wodne otoczone miały być licznymi, tarasowo położonymi alejkami. Przewidzieliśmy liczne ławeczki z koszami na śmieci a nawet latarnie. Było też kilka placyków na spotkania w większym gronie, np. rodzinne posiłki (wtedy chyba jeszcze nie wynaleziono grilla). Były też specjalne dwa czy trzy miejsca do wędkowania.
Teren miały ozdabiać liczne trawniki, zadrzewienie, zakrzaczenia i rabatki kwiatowe.
Co z punktu widzenia odwiedzających te tereny było najważniejsze, zaplanowaliśmy absolutny brak stromych, więc niebezpiecznych urwisk. Wszystkie zbocza miały być zasypane ziemią z odkrywek bądź piaskiem, pod kątem maximum 45 stopni. Tak, by dojście do lustra wody były bezpieczne, i bez groźby osuwisk mas ziemnych.
Naprawdę, patrząc na stanowiące załączniki do planu liczne mapy, było na co patrzeć!
Prognozowany koszt tak ambitnej rekultywacji był niezwykle wysoki. Ale traktowaliśmy to jako oczywistość. A zakład górniczy, planując wydatki, MUSIAŁ być przygotowany na takie koszty (podobnie jak na pokrywanie ewentualnych szkód górniczych).
Podczas rozmów z dyrektorami o rekultywacji i jej kosztach żartowaliśmy, że w ten sposób, choć w części spłacimy, jako kamieniołomy, dług wobec miasta i jego mieszkańców za uciążliwość naszej działalności: dewastację krajobrazu, zapylenie Księginek, powodowane przez odstrzały wstrząsy sejsmiczne, szkody górnicze w sąsiedztwie, szczególnie w budynkach tzw. "leśniczówki" czy przejazd przez Lubań wielkich ciężarówek z kruszywem.
Kilka lat później sporządzono kolejny plan. Jego zawartości nie znam. Ten "nasz" plan pewnie gdzieś jeszcze jest w archiwach.
Zdzisław Bykowski
Napisz komentarz
Komentarze