Wiele mówi się o bezpieczeństwie nad wodą, mimo to wciąż dochodzi do utonięć. Dlatego zaleca się kąpiel jedynie na strzeżonych kąpieliskach. Tak też było po południu 14 sierpnia na plaży w Niechorzu. Kobieta pływała w morzu i zbytnio zbliżyła się do falochronu. Pan Marek, 60-letni mieszkaniec Lubania, od dłuższej chwili obserwował kobietę z plaży przeczuwając, że gdy zbliży się do falochronu może dojść do nieszczęścia. Niestety ratownicy znajdujący się wtedy na plaży zajmowali się czym innym i nie dostrzegli grożącego kobiecie zagrożenia. Niestety przeczucie Pana Marka szybko się potwierdziło.
Gdy kobieta zaczęła tonąć nie wahał się ani chwili i nie myślał o zagrożeniu własnego życia. Bez namysłu rzucił się do morza i z wielkim wysiłkiem wyciągnął kobietę z wody. Przypominam - wszystko działo się na strzeżonym kąpielisku. - czytamy w liście od Pani Anny, dla której mężczyzna jest wujkiem.
Dopiero gdy oboje byli na brzegu, pojawili się ratownicy i przejęli oszołomioną kobietę.
Tam, na plaży, nawet nie usłyszał słowa "dziękuję". Ale dla nas wszystkich - jego najbliższych - jest superbohaterem, pomimo braku peleryny. - dodaje kobieta.
Dzięki umiejętnościom Pana Marka i szybkości w działaniu tym razem nic się nie stało. Pani Anna zwraca jednak uwagę na inny problem.
Od początku wakacji trwa szum medialny wokół kąpielisk. Podobno ludzie bezmyślnie wchodzą do wody w miejscach, gdzie nie ma ratowników, narażają siebie i innych, a potem oczekują pomocy i są zdziwieni, że ta pomoc nie dociera na czas... Wszystko się zgadza, tylko co w sytuacji, gdy korzystamy ze strzeżonego kąpieliska, ale niestety ratownicy są niekompetentni, albo może słabo przeszkoleni? Albo może po prostu zajmuje ich bardziej telefon komórkowy, albo ich własne towarzystwo?
Dobrze, że w tym przypadku czujnością wykazał się mieszkaniec Lubania. Gratulujemy postawy!
Napisz komentarz
Komentarze